Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Limanowa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Limanowa. Pokaż wszystkie posty

piątek, 28 września 2018

Czy w Limanowej jest gdzie jeździć na rowerze? Poznaj Pasmo Łososińskie :)

Jakiś czas temu w Gazecie Krakowskiej w dodatku Limanowskim pojawił się artykuł na temat budowy ścieżek rowerowych w mieście Limanowa. Czy taka inwestycja jest potrzebna czy może jest to zbędne. Pojawiła się tam również moja wypowiedź zupełnie wyrwana z kontekstu rozmowy telefonicznej. Nie będe ukrywać, ale jak zobaczyłam te pogrubione słowa na niebiesko z tekstem "W Limanowej nie ma gdzie jeździć..." to wpadłam w szał. Uwierzcie, że do dzisiaj nie raczyłam przeczytać tego artykułu. Mój Mąż jednak mnie uspokoił, że nie jest tak źle.



Limanowa jako miasto nie słynie ze ścieżek rowerowych, ale za to jest świetną bazą na wypady w góry te pobliskie jak i te nieco oddalone. Idealną trasą, którą mamy tutaj na miejscu, a nie koniecznie  doceniamy jest Pasmo Łososińskie. Na pasmo można wyjechać zarówno z centrum Limanowej jak i okolicznych miejscowości jak np. Łososina Górna czy Laskowa.




Całe pasmo składa się z takich szczytów:
Grupa północna. Kolejność szczytów w kierunku od zachodu na wschód:


  • Dzielec (628 m). W północnym kierunku odchodzi od niego krótki boczny grzbiet Wiktorów.
  • Groń (742 m)
  • Sarczyn
  • Przełęcz Pod Sałaszem (670 m)
  • Sałasz Zachodni, Sałasz Mały (868 m). Po jego północnej stronie znajduje się boczny grzbiet Korab (727 m)
  • Sałasz Wschodni (909 m)
  • Jaworz (920 m)
  • Babia Góra (728 m)
  • Chełm (793 m)
  • Białowodzka Góra (616 m)

Grupa południowa. Kolejność szczytów w kierunku od zachodu na wschód.

  • Miejska Góra (716 m)
  • Łysa Góra (785 m)
  • Dziedzic (763 m)
  • Wielka Góra (752 m)
Przyznam się, że o górach Dziedzic i Wielka Góra dowiedziałam się pisząc ten tekst.


Szlaki prowadzące na Pasmo Łososińskie:



szlak turystyczny niebieski – niebieski z Limanowej przez Łysą Górę, Sałasz, Jaworz i Babią Górę do Jeziora Rożnowskiego
szlak turystyczny czarny – czarny z Laskowej na Sałasz Zachodni
szlak turystyczny zielony – zielony z Łososiny Górnej przez przełęcz pod Sałaszem i Sałasz Zachodni do Pisarzowej
szlak turystyczny żółty – żółty z Pisarzowej na Sałasz Wschodni



Jaworz zwany też Kretówką (921 m) zostaje zdobyty.
Na północno - wschodnim zboczu góry, na wysokości około 870 m znajduje się częściowo zasypana "Jaskinia w Jaworzu", która w przewodnikach nazywana jest "Jaskinią Zbójecką".





Pasmo Łososińskie rozciąga się między Łososiną Górną koło Limanowej, a Jeziorem Rożnowskim.
Długość całego grzbietu wynosi około 20 km. Najwyższym szczytem pasma jest Jaworz.





Na wysokości około 800 m wybudowano drewnianą wieżę widokową o wysokości 20 m. Obok niej znajduje się wiata z miejscem do grillowania. Z wieży roztaczają się piękne widoki na Zalew Rożnowski, Nowy Sącz, Beskid Niski, Beskid Sądecki. Przy dobrej pogodzie można dostrzec Pieniny i Tatry Bielskie.



Żeby nie wracać tą samą drogą jedziemy w stronę Hubertówki pod Jaworzem. Jest to miejsce gdzie można smacznie zjeść, ale osobiście jeszcze tam nie byłam. Trzeba to będzie nadrobić :)



Kierujemy się w stronę miejscowości Żmiąca.



Część trasy prowadziła bezdrożami po polach. Widoki były niesamowite.



Jak na prawdziwą rowerzystkę przystało "tatuaż" musiał być :)



Trasa liczyła około 30 km. Myślę, że nawet początkujący rowerzysta będzie zadowolony z takiego wariantu. Opisywana wersja to taka wycieczka "na szybko". Jeśli chcecie zrobić sobie bardziej rozbudowaną wersję tej samej trasy to koniecznie zobaczcie ten wpis. Gwarantuje, że po drodze będzie sporo ciekawych miejsc :)
Rowerowe wariacje na temat Pasma Łososińskiego w Beskidzie Wyspowym.



Taką samą trasę kilka miesięcy temu pokonałam razem z Michałkiem. M. zawiózł nas samochodem i kawałek podeszłam pod Jaworz gdzie odbywała się akcja Odkryj Beskid Wyspowy. Najmłodszym uczestnikiem został oczywiście Misiek - miał wtedy 6 miesięcy :) Po zakończonej imprezie trzeba było jakoś wrócić do domu...oczywiście na nogach. Była taka ulewa, że aż chlupało w butach. Kto sobie spał to spał . Pokonałam, a raczej pokonaliśmy 20 km biegiem po górach. ;)







Pozdrawiam
Kamila :)

środa, 22 lutego 2017

O tym jak odkryłam nową górę - Chłopska Góra na rowerze :)

Ostatnio pisałam, że jeszcze kiedyś Was zaskoczę :) Pewnie mało kto się spodziewał, że zobaczy mnie na rowerze szosowym. Co ja piszę! Sama się tego nie spodziewałam, ale skoro jest okazja to trzeba ją wykorzystać. Tak więc przez najbliższy czas będę testować to miętowe cacko marki Whyte ;) 


W piątek (10.02.2017) późnym wieczorem razem z M. złożyliśmy ten rower. Dla mojego własnego bezpieczeństwa i otoczenia nie założyłam SPD, a zwykłe platformy.  W sobotę postanowiłam ruszyć w drogę. Pomimo zimy pogoda była dosyć łaskawa i asfalt był w miarę suchy. Uwierzcie, że dla mnie to całkowita nowość. W życiu nie jechałam na tego typu rowerze więc momentami czułam się jak dziecko, które dopiero odkrywa co to znaczy jeździć. Po moich kilku jazdach mam już trochę spostrzeżeń, ale o nich będę pisać w osobnym wpisie.




Nowa perspektywa :)
Jeszcze tego samego dnia zamieniłam szosę na moją Bestię :) Jak tylko na nią wsiadłam wiedziałam, że to jest właśnie "to". Tak dawno nie jeździłam w terenie, że aż się stęskniłam. W głowie ułożyłam sobie idealny plan na trasę i choćby nie wiem co wiedziałam, że muszę się tego trzymać.


Profesjonalna sesja :D Za stojak posłużył kijek.
Na początku pojechałam do Limanowej odwiedzić M., a tak naprawdę to liczyłam, że się załapię na coś dobrego :D Nie zawiodłam się. Zupa była pyszna. Można ruszać w dalszą drogę. Tu już po płaskim nie było bo cały czas pod górkę.


<3
Moim celem była Miejska Góra (716m) wznosząca się nad Limanową - tak dawno tu nie byłam. Droga momentami była trochę oblodzona, ale mojej Bestii to nie przerażało.


Miejska Góra.
Jakie było moje zdziwienie kiedy zamiast tabliczki z napisem Miejska Góra zobaczyłam nazwę Chłopka Góra. O co chodzi? Oryginalną tabliczkę ktoś usunął, a w jej miejsce pojawiła się nowa, informująca turystów, że oto znajdują się na szczycie... Chłopskiej Góry.



Chwilę posiedziałam na ławeczce Miejskiej/Chłopskiej Góry i podziwiałam widoki. Następnie ruszyłam w dalszą drogę...miałam już schować aparat do plecaka i po prostu jechać, ale nie mogłam się powstrzymać żeby się nie podzielić z Wami widokami.


Krzyż na Miejskiej Górze.
Kolejnym miejscem do zdobycia był wyciąg narciarski Limanowa Ski. Zastanawiałam się czy zaczynać od górnej stacji, ale stwierdziłam, że nie będę się ładować narciarzom na stok. Zjechałam trochę niżej - kawałek, który trzeba było pokonać po stoku starałam się jechać wzdłuż wyciągu krzesełkowego żeby nikomu nie wadzić. Sama jeżdżę na nartach więc zdaje sobie sprawę, że to może być uciążliwe.



Później przez jeszcze jedną górkę, ale już bez żadnych szlaków dotarłam do domu. 



Nawet nie wiecie jak mi brakowało takiej jazdy! 



Pozdrawiam
Kamila ;)

wtorek, 5 lipca 2016

W strugach deszczu - relacja z biegu górskiego Limanowa Forrest ;)

Relacja z zawodów Limanowa Forrest zazwyczaj zaczynała się od słów "Niesamowity żar lejący się z nieba..." STOP! Nie tym razem :)

W niedzielę 3 lipca  w strugach deszczu wystartowałam w VIII edycji Międzynarodowego Biegu Górskiego Anglosaskiego Limanowa Forrest. Od miesiąca robiłam przygotowanie do tego biegu. Powiedziałabym, że bardziej mentalne. Za każdym razem powtarzałam sobie, że w końcu może pora iść pobiegać...kończyło się jednak na rowerze.


Pamiątkowy medal, koszulka i mój numer startowy :)
Kiedy rano spojrzałam przez okno pogoda ani trochę nie zachęcała do wyjścia. Wcale mnie to nie przerażało, a wręcz przeciwnie nawet cieszyło. Jedyne czego się obawiałam to, że na zbiegu gdzieś się poślizgnę i skończy się to nie ciekawie...pisanie czarnych scenariuszy to moja specjalność :D

Trochę technicznych rzeczy. Trasa liczy około 7 km i prowadzi na początku asfaltem, a później leśnymi drogami. Co to jest 7 km pomyślicie! Niby nic, ale kiedy dodamy te wszystkie stromizny wcale nie brzmi to już tak wesoło. Półmetek trasy znajduje się na Miejskiej Górze z Krzyżem Milenijnym. Jak wiecie często bywam tam na rowerze. Zazwyczaj wyjeżdżam drogą krzyżową - w tym przypadku tutaj zbiegaliśmy.


Tuż przed startem :)
Przed godziną 11:00 udałam się z Gosią do biura zawodów odebrać numery startowe i pakiety dla zawodników. Chwila na pogaduchy ze znajomymi i po jakimś czasie zaczęło się niecierpliwe przewracanie nogami żeby już wystartować. Kilka przysiadów i ja już jestem gotowa do biegu...naprawdę nie bierzcie ze mnie przykładu jeśli chodzi o rozgrzewkę.

Tuż przed startem minutą ciszy uczciliśmy pamięć naszych biegowych Przyjaciół. Odliczanie spikera z całym tłumem 10,9,8....emocje sięgają zenitu. I jest! Ruszamy :) Wiedząc co mnie czeka nie chce się dać ponieść emocjom i chce jakoś "spokojnie" realizować swój plan i dotrzeć do mety.


Na odcinku asfaltowym momentami muszę potruchtać, a nawet przemaszerować. Kiedy zaczyna się stromy podbieg...zazwyczaj w moich relacjach możecie poczytać o podjazdach, a nie jakiś podbiegach. Dobra więc ten podbieg to na rowerze go jeszcze nigdy nie pokonałam w całości i nie sądzę żebym tam kiedyś wyjechała - chociaż teraz kiedy to piszę brzmi to dla mnie jak wyzwanie więc kto wie. Kibice na trasie dodają energii do jeszcze bardziej zawziętej walki. Tego wyminę, tamtego wyminę...zaraz oni wymijają mnie i tak na zmianę. W końcu udaję się im uciec! Na Miejskiej Górze kiedy widzę Krzyż Milenijny odczuwam pewien rodzaj ulgi. Głęboki oddech i teraz przecież będzie już tylko z górki. Najgorsze za nami, a może dopiero przed nami?


Jak widać jest ciężko...


Kawałeczek jeszcze pod górę i zaczynamy ostry zbieg. Zaczyna łapać mnie kolka. Można się było tego spodziewać. Momentami zwalniam i daję się wyprzedzić kilku osobom, które minęłam na podbiegu. Staram się o tym nie myśleć i biegnę dalej. 2 km do metą pokonuję z Jarkiem z naszego klubu. To dla mnie zaszczyt biec z osobą, która odnosi tak niesamowite sukcesy na różnych biegach.

Znowu znajdujemy się na asfalcie. Jarek i jakaś dziewczyna biegną już przede mną. Oj nie nie :D Tak się nie będziemy bawić! Wyzwalam w sobie jakąś niesamowitą energię i wyprzedzając wszystkich na koniec w locie przekraczam linie mety! Nie wiem jaki mam czas, ale jestem mega szczęśliwa. Nogi zaczynają się robić jak z waty. Pamiątkowy medal zawisł na dumnie na piersi :D Czekam jeszcze na Gosię, która miała swój debiut w biegu górskim. Później jazda do domu żeby się doprowadzić do porządku i jedziemy na dekorację zawodników.

Meta :)

Trochę statystyk: 
W biegu wystartowało 292 zawodników. W tym 87 kobiet.
Moje miejsce w mojej kategorii  wiekowej to 5 na 14:) W kategorii kobiet szczęśliwe 13, a w open 123. Biorąc pod uwagę fakt moje przygotowania, a raczej ich brak to jestem powiem nie skromnie bardzo zadowolona :) Czas 42 minuty.

W tym biegu o ile się nie mylę wystartowałam po raz 7 :)


Z Asią, która razem z całym sztabem działała w biurze zawodów :)

Limanowa Forrest ma to do siebie, że wyzwala takiego pozytywnego ducha walki :)

Więcej relacji i zdjęć na bieżąco znajdziecie na stronie:
http://www.forrest-limanowa.pl/aktualnosci,386.htmlhttp://www.forrest-limanowa.pl/aktualnosci,386.html

Filmik z podsumowaniem: https://www.youtube.com/watch?v=Mm0Pd6wO5js

Ogromne podziękowania dla wszystkich, którzy włożyli całe serce w organizację tego biegu :)

Koniec pisania...idę pokręcić na rowerze bo jeszcze zostały minimalne zakwasy ;)

Zdjęcie z przymrużeniem oka :D



Pozdrawiam

Kamila :)

środa, 7 października 2015

IV Półmaraton Limanowa Forrest - "Hardkorowa reaktywacja" :)

W sobotę 26 września odbyła się IV edycja Półmaratonu Limanowa Forrest. Zapisałam się kilka dni przed startem tym samym rezygnując z Małopolskiej Ligi Kolarskiej. Jak to mówią są rzeczy ważne i ważniejsze, a dla mnie Forrest był w tym momencie najważniejszy. W tamtym roku niestety półmaraton się nie odbył, ale teraz nastąpiła reaktywacja i mam nadzieje, że tak już zostanie.

Dzień przed startem był dość intensywny...pomyślicie, że pewnie kręciłam na rowerze od świtu do nocy. Nic z tych rzeczy. Rano praca, a następnie coś co ostatnio mnie pochłonęło bez reszty czyli remont :D. 

Całą noc padał deszcz...spoglądam rano przez okno - to samo. Dzwonię do znajomych z biura zawodów żeby się upewnić czy wyścig się odbędzie. Wiadomość od R., który miał mnie zawieźć rowerem do Limanowej "Jesteś pewna?". No nie jestem pewna, ale na wszelki wypadek zadzwonię do niego i go okrzyczę jak może tak pisać... :D.

Rower zapakowany, kurtka puchowa, różowa, żółta i niebieska też. Tak, zabrałam kilka na wszelki wypadek - kobieta zmienną jest. 

Odprawa techniczna.
Tuż po godzinie 10:00 nastąpił start kategorii MTB, w której wystartowałam ja i 4 rowerzystów. Było trochę więcej osób na liście, ale najwidoczniej kiepska pogoda odstraszyła. Około 10 minut później wystartowali biegacze. Spoglądając na innych zawodników zastanawiałam się czy nie powinnam była ubrać coś cieplejszego. Jak się okazało ubrałam się w sam raz - podczas wyścigu musiałam pozbyć się nawet jednej warstwy bo było mi za gorąco pomimo ulewy. Kurtka za chwile była mokra więc jakbym jechała w stroju kąpielowym to na jedno by wyszło :D. Na początku chwilę jechaliśmy razem, ale po niecałym km każdy pojechał już swoim tempem. Gęsta mgła sprawiała, że nikogo się nie widziało. Trzeba było być ostrożnym, żeby nie zboczyć z trasy - chociaż i tak była idealnie oznaczona to miałam dwa momenty gdzie musiałam się zatrzymać i rozejrzeć dookoła. Trasa wiodła Pasmem Łososińskim czyli teoretycznie moje okolice, ale jak to zawsze bywa poznałam całkiem nowe drogi.


Przed nami 21 km :) Specjalne pozdrowienia dla firmy KEMI SPORTS
Pamiętając Półmaraton Limanowa Forrest sprzed dwóch lat miałam pewne obawy. Wtedy jechałam zbyt szybko i skończyło się to urwaniem haka i było już po zawodach. W tym roku zaplanowałam jechać ile sił w nogach, ale bardziej rozważnie. Trasa była momentami bardzo śliska. Zjeżdżając z Góry Sałasz mocno trzymałam kierownicę żeby nie stracić panowania nad rowerem. Ostatni etap trasy to dla mnie strome podejście wyciągiem narciarskim na Łysą Górę. Wiem, że jak już tam jestem to można powiedzieć, że "jestem w domu". Całą trasę jechałam na drugiej pozycji. Ku mojemu zaskoczeniu moim oczom ukazał się przede mną pierwszy rowerzysta. Szansę żeby go dogonić były już marne, ale bez zatrzymywania się wypychałam rower pod górę. Po drodze mijali mnie biegacze, którzy doradzali mi porzucić rower i biec - dziękuje, ale z takich porad nie skorzystam :).

Jeszcze trochę i meta :)
Na metę dotarłam jako pierwsza kobieta bo innych nie było :D. A tak ogólnie to druga na 5 osób. Na mecie powitał mnie M. z kolegami, którzy obstawiali trasę półmaratonu. Pamiątkowy medal zawisł na szyi. Emocje opadły i nagle zaczęło robić się zimno. Włosy całe mokre jakbym co dopiero wyszła spod prysznica, ubrania jakby co dopiero wyciągnięte z pralki...tyle, że brudne :D.

Na mecie :)
Z górnej stacji wyciągu narciarskiego przenieśliśmy się na dolną gdzie była dekoracja zawodników i losowanie nagród rzeczowych. Tradycyjnie jak co roku razem z Asią - zawodniczka Limanowa Forrest zrobiłyśmy sobie wspólne zdjęcie w tym samym miejscu. Zabrakło nam tylko jeszcze jednej koleżanki Justyny, która miała w tym dniu bieg.

Z Asią :)
 Rower cały ubrudzony...pasuje się go pozbyć :D. Był brudny, wrócił czysty...nie pytajcie jak to zrobiłam, ale ma się te swoje sztuczki :) :).

Kruszynka spisała się na medal <3
W zawodach startuję dla tych wszystkich emocji, adrenaliny itd., ale nie będę ukrywać,  że po takiej przejażdżce lubię sobie dobrze zjeść :)

Kiełbaski :D
W końcu udało się osiągnąć czas poniżej 2 godzin :).
Do domu wróciłam około 17:00 i co...dalej jazda i remont :D.

Wyniki zawodów MTB.

Jeżeli chcecie przeczytać wspomnienia sprzed dwóch lat to zapraszam tutaj:
http://camilla14a.blogspot.com/2013/10/iii-pomaraton-limanowa-forrest.html

Tutaj ogólne podsumowanie zawodów:
http://www.forrest-limanowa.pl/aktualnosci,378.html

Pozdrawiam
Kamila :)

czwartek, 7 maja 2015

Jak pokonać 100 km? :) Zapowiedź XII Międzynarodowego Ekstremalnego Maratonu Pieszego Kierat :)

XII Międzynarodowy Ekstremalny Maraton Pieszy Kierat zbliża się coraz większymi krokami.

Dla tych, którzy nie są wtajemniczeni już wyjaśniam co to jest:

100 km nieprzerwanego marszu po górach Beskidu Wyspowego
i 3500 m podejść w ciągu 30 godzin to ekstremalnie trudne wyzwanie
nawet dla zaprawionych piechurów i doświadczonych biegaczy.
Ilu śmiałków tym razem postanowi mu sprostać?
Komu uda się dojść do mety?
Kto odniesie zwycięstwo w walce z przeciwnościami:
niedostatkiem sił, ciemnością, zimnem, kontuzjami? 


Podstawowe parametry maratonu KIERAT 2015:
Teren: Beskid Wyspowy;
Start/meta: Limanowa;
Dystans: 100 km;
Suma podejść: 3500 m;
Liczba punktów kontrolnych: 15;
Czas: 30 godzin (non-stop, dzień i noc);
Termin: 22-24 maja 2015 r.  


http://maratonkierat.pl/

Brzmi strasznie czyż nie? :D Co niektórzy zaczną pewnie zaraz przeliczać jakie tempo trzeba utrzymać żeby zmieścić się w limicie 30 godzin i pokonać cały dystans 100 km. Też dawniej tak robiłam: optymistyczny wariant zakładał, że jeżeli będzie się szło tak jak do tej pory to spokojnie wyrobimy się na tą i na tą godzinę. Jednak kiedy dopadało zmęczenie, zimno itp wtedy myślenie potrafiło się diametralnie zmienić i najpiękniejsza bajka zamieniała się w katastrofę. 

Na Kieracie połowę trasy idą nogi, drugą połowę głowa.  Dlatego już teraz staram się pozytywnie nastawić :) 

Będzie to mój szósty start :) Za każdym razem po powrocie do domu powtarzałam, że to już ostatni raz, ale widać jaka jestem słowna.


W tamtym roku pod relacją z XI Kieratu napisałam mały poradnik co ze sobą zabrać, jak się ubrać itp. Przypomnę go Wam i tutaj :)  Jeżeli macie jakieś własne propozycje to koniecznie napiszcie :) Całość tutaj: 
http://camilla14a.blogspot.com/2014/05/xi-miedzynarodowy-ekstremalny-maraton.html


Moje przemyślenia po pięciu startach w Kieracie :)

Buty: 


Kiedy widziałam, że ludzie idą w biegowych butach patrzyłam na to z niedowierzaniem. No jak to? Przecież muszą być ciężkie trekingowe buty! Błąd...W tamtym roku wystartowałam w niskich butach do biegania i to był strzał w dziesiątkę. Kiedy po wpadnięciu w kałużę przemokły to i tak zaraz szybko wysychały.  Na każdym dłuższym postoju pozwalałam "dotlenić" się nogom i po prostu ściągałam buty i skarpetki. Pamiętajcie też żeby zabrać kilka par na zmianę - skarpetek oczywiście, nie butów :) Chociaż byli i tacy co nieśli, ale według mnie to zbędne obciążenie.

Bukłak:
Szkoda, że wcześniej nie miałam tego wynalazku. Na poprzednich Kieratach zazwyczaj kończyło się na tym, że byłam już odwodniona. Sięgać za każdym razem do plecaka żeby się napić wody spowalnia nie tylko Ciebie, ale i całą grupę z którą się poruszasz.

Plecak:
Super jeżeli ma pas piersiowy i biodrowy bo wtedy przylega idealnie do ciała i od razu lepiej się idzie. Na początku chciałam zmieścić wszystko do takiego o pojemności 15l jednak prędko się okazało, że będę musiała wszystko upychać, a później żeby coś wyjąć będzie ciężko. Padło więc na 25l. W tym roku biorę taki pośrodku czyli 18l.

Ubranie:

Pogoda w maju potrafi być kapryśna. Na początek zakładam krótkie spodenki, a kiedy robi się chłodniej to legginsy, a na rano i cały dzień kiedy słońce przygrzewa znowu krótkie. Pamiętajcie żeby zabrać coś na deszcz. W tamtym roku jak dopadła nas ulewa to myślałam, że zamarznę bo moja kurtka jednak się nie spisała i siedziałam pod folią NRC. Nakrycie głowy też może się przydać. 

Folia NRC:
Zastanawiałam się po co nam to potrzebne. Teraz wiem, że jest to rzecz, która zajmuje mało miejsca, a może uratować.

Kijki:
Na takim maratonie jak dla mnie muszą być obowiązkowo i to nie podlega dyskusji :).


Apteczka:
Warto zabrać ze sobą jakąś maść rozgrzewającą oraz lepce na obtarcia. 


Trening na Kierat?
Trenerem nie jestem więc wskazówek tutaj udzielać nie będę, ale wiadomo, że wstając prosto od biurka to może być ciężko. Ważne jest żeby zabrać ze sobą uśmiech i ekipę, która będzie wspierać na każdym kroku. Dlatego zawsze na początku oznajmiam znajomym., że jak bym miała marudzić, rezygnować czy coś to mają mi dać kopa żebym szła dalej i tak nawet nie mówiła. :)



Mam nadzieję, że ktoś da się namówić i wystartuje :)   










P.S. Udało się :)




Pozdrawiam 
Kamila :)

P.S. Rok kalendarzowy nie powinien zaczynać się od Stycznia tylko od Kieratu :)