środa, 27 kwietnia 2016

Puchar Tarnowa MTB - otwarcie sezonu :)

W niedzielę 17 marca miałam swój pierwszy start w zawodach MTB ;)

Teoretycznie nie powinnam się tam była znaleźć, ale jak czegoś bardzo chce to staram się zrobić tak żeby osiągnąć swój cel. Nie jestem jakimś super kierowcą więc samotna jazda do Tarnowa nie bardzo mi odpowiadała. Namówiłam więc kolegę, który zabrał jeszcze swojego kolegę i w ten sposób od razu było raźniej.


Dzień wcześniej przed zawodami jeździłam po górach Beskidu Niskiego.  W domu byłam około 22, a zanim się doprowadziłam do porządku i spakowałam to była już północ. Oczywiście obliczyłam sobie ile mam czasu na spanie. O 6 rano budzik dał już o sobie znać...przez chwilę przeszła mi myśl, a może by tak zostać i poleniuchować? Z drugiej strony wiedziałam, że raz dwa przejadę te zawody ponieważ trasa w Lasku Lipie należy do bardzo szybkich. Pisałam, że wstawałam o 6:00...taaa już jest 6:30 oby się tylko spóźnili to będę mieć więcej czasu. Już są. SMS od kolegi "Weź koc" hmmm chyba musi być zimno, a jednak nie...ten koc to żeby rowery się o siebie nie obijały :)


Przed startem :)
Jazda do Tarnowa minęła nam na niekończących się rozmowach. Po odebraniu numerów startowych zrobiliśmy objazd trasy. Miejscami były dosłownie bagna i nigdy nie wysychające kałuże. Oczywiście na początku delikatna jazda co by się za bardzo przed startem nie pobrudzić. Nie dotyczy Bartka, który gdzieś się poślizgnął i wylądował w błocie :D Nieee...ja się wcale z tego nie śmieje :)



W końcu jest godzina 11:00 i mój start. Od samego początku ostra jazda. Co jakiś czas odwrót do tyłu i sprawdzenie czy mnie nikt nie dogania. Nikogo nie ma, ale i tak nie mogę sobie pozwolić na to żeby zwolnić. Przedzieram się przez to błoto uważając żeby się tylko tam nie zakopać. Na metę docieram jako druga. Różnice naprawdę były nie wielkie bo do pierwszego miejsca brakowało 40 sekund.


Tarnów - polski biegu ciepła i to się sprawdza :D

Później był start mężczyzn :D Co robiły dziewczyny? A no fotki sobie strzelały i głośno kibicowały :)


Umorusane, ale szczęśliwe, a Marek http://xouted.com/ w tym czasie jeździł :)

Moi towarzysze też ostro walczyli do samego końca :) Wiem, że forma XC im trochę nie odpowiada, ale jeszcze ich do tego przekonam na innych trasach :) Taką mam nadzieje...


Nasze numery startowe :)
Jest podium!!! Na pierwszym miejscu było zastępstwo, a reszta już jest tak jak być powinno :)


Na podium :D
Powrót do domu wśród brudnych rowerów i z pucharem w ręce :D Czy trzeba jeszcze czegoś więcej do szczęścia? ;)


:)
Niektórzy znajomi byli w szoku jakim cudem udało mi się zająć to miejsce skoro dzień wcześniej cały dzień na rowerze. A ja kiedy wsiadłam na Kruszynę czyli sztywny rower poczułam taką lekkość w nogach, że jeszcze kilka okrążeń byłabym skłonna pokonać.


Kolejny do kolekcji :)

Pozdrawiam
Kamila

P.S. Dzięki Bartek i Łukasz :)

piątek, 22 kwietnia 2016

PRO Beskid Niski - Cergowa i Piotruś ;)

W sobotę wczesnym rankiem razem z ekipą ruszyliśmy zdobywać Beskid Niski. Był to dosyć spontaniczny wypad ponieważ zdecydowaliśmy o tym w piątek wieczorem ;). Miejsce, w którym się spotkaliśmy to Jasionka koło Dukli. Nie mylić z Jasionką koło Gładyszowa, gdzie dwie osoby z naszej ekipy dotarły. I tak oto wszyscy byli w Jasionce tylko nie koniecznie tej, o którą nam chodziło ;) Chwile oczekiwania wykorzystaliśmy na śniadanie.


Samochody zostawiliśmy na parkingu koło remizy OSP. Obok jest sklep więc można się jeszcze zaopatrzyć w potrzebny prowiant.
Pierwszą górą do zdobycia była Cergowa. Błoto na trasie momentami uniemożliwiało wychodzenie pod górę. Przez chwilę myślałam, że to wina moich butów, ale jak się okazało nie tylko ja miałam z tym problem. Dziwnie to zabrzmi, ale w Beskidzie Wyspowym to mamy inny rodzaj błota :D.



Cergowa zwana również Cergowską Górą, Wielką Górą, 716 m –to szczyt  w paśmie Beskidu Dukielskiego, na południowy wschód od Dukli. Posiada trzy wierzchołki: (od zachodu) 716 m n.p.m. (z żelaznym krzyżem), 683 m n.p.m. i 681 m n.p.m. 



Takich stromizn w lesie jak tutaj to chyba nigdzie nie widziałam. Stojąc przy krawędzi jeden krok dalej i nieciekawie mogłoby się to skończyć, a przecież droga przed nami jeszcze długa :)



Na zdjęciu wyżej cała ekipa. Pierwszy raz byłam na takiej wyprawie enduro gdzie miałam jakieś damskie towarzystwo :D Oczywiście z Hanią szybko znalazłyśmy wspólny język...sukienki i inne takie ;)


Za mną przepaść...
 Tutaj nic nie będę pisać. Po prostu podziwiajcie :)









W końcu jesteśmy na szczycie :) Jako świeżo upieczony grotołaz napiszę Wam, że na stokach Cergowej znajduje się około 10 jaskiń szczelinowych o długości do 75 m. Są to m.in.: Jaskinia Pod Bukiem, Jaskinia Gdzie Spadł Samolot -jej nazwa upamiętnia katastrofę niemieckiego samolotu podczas II wojny światowej. Kolejne to Przy Szkółce, Na Wierzchowinie oraz o zabawnej nazwie Gdzie Wpadł Grotołaz - mam nadzieję, że wyszedł bez szwanku :) 

Zjazd z Cergowej - dosłownie bajka ;)



Po genialnym zjeździe z góry Cergowa nie możemy jeszcze ochłonąć z wrażenia ;) Jedziemy kawałek drogą krajową, a następnie za drogowskazem skręcamy w prawo i kierujemy się do Pustelni Św. Jana z Dukli.




Kim był Św. Jan? (1414-1484)
Urodził się w rodzinie mieszczańskiej w Dukli. Próbował studiować w Krakowie, ale z braku funduszy nie dotrwał do święceń kapłańskich. Wrócił więc do Dukli i żył w odosobnieniu w puszczy pod górą Cergową.
Za namową Jana Kantego wstąpił do zakonu franciszkanów i pełnił funkcje gwardiana, kustosza i kaznodziei w różnych klasztorach w Małopolsce.
Umarł jednak jako bernardyn - przeniósł się do tego zakonu ze względu na surowszą regułę. Przez 21 lat był gorliwym spowiednikiem i mądrym kaznodzieją, głównie we Lwowie. 



Pustelnia i kaplica soją na zboczu góry Zaśpit. Pierwsza kaplica została wybudowana w tym miejscu już w 1769r., z polecenia Marii Amelii Mniszchowej, właścicielki Dukli, której objawił się Św. Jan i polecił jej budowę w miejscu swojej pustelni, niestety spłonęła.
Obecna, neogotycka powstała w 1908r., z inicjatywy gwardiana bernardynów, Ambrożego Ligasa. Wewnątrz polichromia przedstawiająca życie św. Jana, namalowana przez lokalnego artystę.
W pobliżu: dom rekolekcyjny, graota z uzdrawiającym źródełkiem, chata pustelnika, droga krzyżowa.


 
Pustelnia Św. Jana
Rekonstrukcja wnętrza chaty, w której mieszkał św. Jan kiedy był pustelnikiem.
 Następnie przed nami ostre podejście. Jeden z kolegów swój rower na ramię niczym torebkę. Albo on jest taki silny, albo ten rower jakiś lekki - obstawiam, że to pierwsze :D. Pomyślałam, że to dobry pomysł. To nic, że zębatki wbijały mi się w szyje. Trzeba być silnym i sobie jakoś radzić :). Oczywiście na zdjęciu tego nie widać, ale tam serio było bardzo stromo :)



 Po takim wysiłku należy się chwila na odpoczynek.



Podczas zjazdu K. złapał kapcia. Nie tracąc czasu część ekipy ruszyła na poszukiwania sklepu, ale po drodze trafiliśmy na restaurację (Później napiszę nazwę bo wyleciała mi w tym momencie). Jak się okazało po wystroju wnętrza trafiliśmy w idealne dla nas miejsce ponieważ właściciel też jest pasjonatem dwóch kółek. Niestety nie poznaliśmy osobiście, ale za to mogliśmy obejrzeć wszystkie puchary. Ogromne porcje spaghetti zamówione...zastanawiamy się jak my ruszymy w dalszą drogę :)


Kaski w komplecie czyli: PRO Łukasz, Marian, Kamila, Hania, Adam, Mariusz i Karol ;)
W środku restauracji.
Kolejny szczyt to Piotruś (728m) zwany też Płazyną, okazały i wysoko wypiętrzony jak na Beskid Niski szczyt nad doliną Jasiołki na północny zachód od Jaślisk. Pod szczytem wychodnie piaskowców magurskich o charakterystycznej, jasnej żółtawej barwie. Cały szczyt porasta piękny bukowy starodrzew U podnóży Piotrusia przebiega północna granica Jaśliskiego Parku Krajobrazowego. na zachodnich stokach Piotrusia źródełko zwane "Świętą Wodą", przy którym miał podobno kiedyś odpoczywać i modlić się św. Jan z Dukli

Pozdrowienia z Piotrusia :)
Zjazd z Piotrusia na początku to przedzieranie się przez haszcze, przeskakiwanie po kamieniach i wyciąganie cały czas gałęzi z kół. Później zaczął się stromy odcinek. Nie powiem zabawy miałam co nie miara żeby jakoś z tego wybrnąć i się nie wywalić. Na szczęście miałam założone ochraniacze to czułam się pewniej. A jeśli o nie chodzi to muszę sobie do nich doszyć silikonową taśmę bo trochę mi się zsuwają. Ewentualnie pozostaje mi jeszcze nabrać masy :)



Końcówka zjazdu przebiegała wzdłuż cmentarza.



Dojeżdżamy do Cerkwi  Narodzenia Bogurodzicy w Zawadce Rymanowskiej, obecnie kościół Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Tutaj chwila na przemyślenia...co robimy dalej? Część ekipy chce już wracać, a przed nami ponownie Cergowa. Była już chyba godzina 19:00, a zakładałam, że na 20:00 to będę już w domu. A skąd! M. patrzy na mnie wymownie czy jedziemy. Stanowczo stwierdzam, że skoro był taki plan wycieczki to się tego trzymajmy! Szczerze powiedziawszy nie miałam ochoty wracać 12 km do samochodu bo jestem na to zbyt leniwa :D Z 7 osób została trojka. Szybko wyszliśmy wypychając nasze rowery na Cergową. Niby ten Beskid Niski, a jak przyjdzie co do czego to potrafi nieźle dać popalić ;)



 W głębi jednak czułam, że jak odpuszczę to będę żałować. I tak by pewnie było. Zjazd, który zaliczyliśmy na końcu był jak wisienka na torcie. Można by rzecz, że wynagrodzenie za te wszystkie obdarcia na nogach, z których i tak jestem dumna bo w końcu to mój znak rozpoznawczy. Po tym zjeździe "banan" z buzi nie znikał. Następnym razem planujemy zaatakować Cergową z każdej możliwej strony bo góra ta naprawdę ma potencjał do jazdy :)


<3
Podczas zjazdu z Cergowej przejeżdżaliśmy obok "Złotej Studzienki". Jest to kolejne miejsce kultu św. Jana z Dukli. Po raz pierwszy kronikarze odnotowali jej istnienie w 1896 roku. Obok kapliczki, usytuowanej na lesistym szczycie góry Cergowej, wypływa źródło, ujęte w studzienkę. Według tradycji św. Jan miał w tym miejscu w samotności spędzać całe noce na modlitwie i poddawać się różnym umartwieniom.



W tym miejscu koło kapliczki zakończyła się nasza jazda w terenie. Do  samochodu zostało nam zaledwie kilka km. Uwielbiam to uczucie kiedy jestem zmęczona po całym dniu tak intensywnej jazdy.  Jak to ja przeliczyłam sobie ile czasu pozostało mi na to żeby się spakować i wyspać przed zawodami MTB, które miały odbyć się następnego dnia..



Mapka: 







Pozdrawiam
Kamila ;) 

Zobaczcie filmik z trasy :)
http://www.pinkbike.com/video/442867/



P.S. Kończę to pisanie :) Jeśli się gdzieś pomyliłam to mnie poprawcie. Byłam tam pierwszy raz, ale obiecuję, że nie ostatni :)

środa, 20 kwietnia 2016

Kamionka Mała w Beskidzie Wyspowym :)

Ostatnio nazbierało się trochę rzeczy do opisania na blogu. Stwierdziłam jednak, że kolejność musi być zachowana... ;)

Jakiś czas temu w sobotnie popołudnie razem z Koleżanką wybrałyśmy się na rower. Wyjechałyśmy z Limanowej i kierowałyśmy się główną drogą do miejscowości Kamionka Mała. Naszym celem było odwiedzenie Cmentarza Wojennego nr 357. Jeszcze nigdy tam nie byłam pomimo, że często przejeżdżałam obok tablicy informującej o tym miejscu. 

Dotrzemy tam bez problemu kierując  się idealnie oznaczonym Szlakiem Frontu Wschodniego I Wojny Światowej w województwie małopolskim. Szlak ten wiedzie do miejsc, które w latach 1914–1915 były areną kluczowych zmagań na froncie wschodnim Wielkiej Wojny. Podróżując wzdłuż szlaku, można zobaczyć pamiątki tamtych czasów.


Informacje na temat szlaku: https://www.visitmalopolska.pl/szlakpierwszejwojny/Strony/szlak-frontu-wschodniego-wojny-swiatowej-w-malopolsce-29.aspx

Korzystając z pięknej pogody robimy sobie przerwę na coś słodkiego. Odpoczywając na ławce w parku możemy podziwiać Dwór w Laskowej o architekturze w stylu barokowym. Został zbudowany w 1677 r. przez ówczesnych właścicieli wsi – rodzinę Laskowskich. Potem wielokrotnie zmieniał właściciela i pełnioną funkcję. Od 1992 r. należy do rodziny Michałowskich. Jest to obiekt parterowy pokryty gontowym, wysokim dachem w typie krakowskim. Warto zwrócić uwagę na strop nad dawną kaplicą, podzielony dekoracją stiukową, a pola stropu wypełnione są polichromią o motywach figuralnych, roślinnych i geometrycznych. Środkową część zajmuje malowany na płótnie obraz Chrystusa Błogosławiącego, a narożniki popiersia Ewangelistów.

http://www.drewniana.malopolska.pl/?page=obiekty&id=97
Spoglądając w drugą stronę możemy zobaczyć Koścół Imienia Maryi w Laskowej. Został wybudowany w latach 1925 - 1934.
 

 Przez drogi, którymi jechałyśmy przebiega Beskidzka Droga Św. Jakuba.


Na terenie byłego ogrodu przy dworze, tuż nad przepływającą w pobliżu Łososiną, wznosi się jeszcze drewniana dworska kapliczka z końca XVIII stulecia z figurą św. Jana Nepomucena, przykryta gontowym daszkiem. Postać świętego została wyłowiona przez Zygmunta Michałowskiego z powodzi, która nawiedziła Laskową w 1924 roku Kilkanaście lat później, podczas niemieckiej okupacji, jego syn, Antoni, pilnował ukrytej tu radiostacji, wymontowanej z zestrzelonego samolotu aliantów.



Jedziemy dalej cały czas asfaltowymi drogami. Nie bardzo lubię kręcić po takiej nawierzchni, ale w towarzystwie czas płynie przyjemniej :)


Po jakimś czasie docieramy do wsi Kamionka Mała. Nazwa miejscowości wywodzi się prawdopodobnie od kamieni, które dominują w podłożu tego obszaru.


http://www.drewniana.malopolska.pl/?page=obiekty&id=71
W środkowej części wsi, na wysokiej skarpie nad potokiem Kamionka, znajduje się drewniany kościół parafialny p.w. św. Katarzyny. Pierwotna świątynia istniała tu już najprawdopodobniej w 1440 r., obecna pochodzi z XVIII w., rozbudowana w 1884 r. Wewnątrz znajduje się między innymi krucyfiks z ok. 1470 r. na belce tęczowej, w ołtarzu głównym siedemnastowieczny barokowy posążek św. Katarzyny oraz obrazy św. Katarzyny i Matki Boskiej. Organy i prospekt organowy barokowe z 1683 r. Ambona z przedstawieniami ewangelistów oraz liczne obrazy świętych z XVII w. W kaplicy krucyfiks gotycki z XV w. oraz 2 drewniane rzeźby śś. Piotra i Pawła z 1 poł. XVIII w. Wnętrze świątyni zdobi polichromia figuralna z 1857 r., wykonana przez F. Miklasińskiego. 

Kościółek naprawdę robi wrażenie.
 Pisałam już, że pogoda nas rozpieszczała...;)


W 1877 r. zamontowano na plebanii w Kamionce zegar słoneczny, istniejący do dnia dzisiejszego. Spełniał on istotną rolę jeszcze po II wojnie światowej, gdyż wielu mieszkańców Kamionki zegarków wówczas nie posiadało. Zegar jest obecnie wyeksponowany na tablicy, stojącej u podnóża kościoła.


Widoki z okolic szczytu Jatrząbka.
 Z głównej drogi skręcamy w lewo i pokonując mały podjazd docieramy na szczyt Jastrząbka.  Znajduje się tutaj jeden z najciekawszych w okolicy cmentarzy wojennych, na którym pochowano żołnierzy walczący podczas operacji łapanowsko-limanowskiej 1914 r. Spod cmentarza piękny widok na Beskid Wyspowy i Pogórze.



Więcej informacji na temat cmentarza:  https://pl.wikipedia.org/wiki/Cmentarz_wojenny_nr_357_%E2%80%93_Kamionka_Ma%C5%82a

Następnie zjeżdżamy w stronę miejscowości Rozdziele. Stromym podjazdem wyjeżdżamy na Przełęcz Widoma. W miejscu tym od dawna zatrzymywali się kierowcy samochodów by podziwiać rozległe widoki. W 2011r. powstał tutaj punkt widokowy. Jest to wybrukowane miejsce parkingowe z ławkami, dwoma tablicami przedstawiającymi opisane panoramy widokowe (na północną i południową stronę).


Chwila na podziwianie widoków Pasma Łopusza i Kobyły i jazda w dół serpentynami i do domu ;)


Pozdrawiam
Kamila :)

P.S. Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam. Jeżeli chcecie dowiedzieć się więcej rzeczy na temat opisywanych miejsc to zajrzycie pod linki, które znajdują się pod wybranymi zdjęciami. Ciężko tak w skrócie o wszystkim napisać :)