Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Miejska Góra. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Miejska Góra. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 27 stycznia 2019

Złaz Turystyczny na Miejskiej Górze - tradycyjne powitanie Nowego Roku :)

W niedzielę 6 stycznia 2019 roku w Limanowej na Miejskiej Górze odbył się coroczny Złaz Turystyczny - tym razem już XIX. Nie wiem nawet, w którym momencie stało się to już tradycją, że razem ze znajomymi rowerzystami zawsze tam się spotykamy. Kilka dni wcześniej planowałam pokonać tą trasę na dwóch kółkach, ale nasypało tyle śniegu, że prędzej można było myśleć o nartach.

Razem z koleżanką wychodziłam pieszo żółtym szlakiem czyli tzw. Drogą Krzyżową. Zawsze kiedy jestem przy tej tablicy informacyjnej przypominam sobie czasy jak ustawiałam stoper i jazda w górę ;) Kiedyś wyjechałam 3 razy pod rząd ponieważ kolega o coś się założył, a ja w tym towarzyszyłam. Nasz rekord wyniósł wtedy 14 minut. 


Spacer w takich okolicznościach przyrody to sama przyjemność.


Po drodze spotkałam kolegów z GOPR-u, którzy zjeżdżali na nartach.


Milenijny Krzyż na Miejskiej Górze (716 m n.p.m.) widoczny jest już z oddali -  to jeden z bardziej rozpoznawalnych symboli Limanowej. 


Krzyż ma wysokość 37 metrów, rozpiętość ramion 13 m. W momencie wybudowania był największym krzyżem w Polsce.



Nie spodziewałam się tego zupełnie, ale miałam okazję przejechać się skuterem. Oczywiście jako pasażer. Powiem tylko, że było ekstremalnie. Chyba to jednak nie są moje klimaty. Jeszcze bardziej doceniłam to co robią GOPR-owcy. W ostatnim czasie w mediach bardzo dużo słychać na temat różnych akcji ratunkowych w górach. Jeśli ktoś z Was chciałby też nosić dumnie czerwony polar i ratować ludzkie życie to jest ku temu dobra okazja :) Już 23 lutego odbędzie się egzamin na kandydata ratownika górskiego. Więcej informacji znajdziecie na plakacie poniżej. 


Tak sobie myślę, że kurtkę czerwoną już mam to nic tylko doczepić naszywkę GOPR :)



Widząc taki dach pomyślałam tylko o jednym. O czym? O tym żeby zjechać tam na nartach.


Na każdego uczestnika złazu czekała pyszna kiełbaska i herbata.


Pomimo mroźnej pogody pojawiło się całkiem dużo osób. 


Ktoś chętny? :)


Pozdrawiam
Kamila :)

piątek, 17 sierpnia 2018

Więcej nas matka nie miała! - zdobywamy Miejską Górę w Limanowej :)

O tym, że spontaniczne akcje są najlepsze przekonałam się już nie jeden raz. Tak też i było tym razem. W czwartek rano zadzwoniła do mnie koleżanka z pytaniem gdzie mogłaby zabrać swoją ekipę w góry. Kluczowe w tym wszystkim było to, że będą dzieci więc atrakcje musiały być zapewnione.


Wszyscy są? Można więc ruszać :)
Szybka burza mózgów i moja pierwsza myśl to Miejska Góra (716 m) bo przecież jest to wizytówka Limanowej. Widoki są piękne i przede wszystkim podejście na górę jest w porządku. Co prawda momentami stromo, ale nie ekstremalnie. Kiedy tłumaczyłam warianty trasy to sama stwierdziłam, że w domu siedzieć nie będę i zostanę przewodnikiem. Zebrałam jeszcze kilka osób  i o godzinie 13:30 w umówionym miejscu wszyscy się spotkaliśmy. Byłam pod wrażeniem naszej punktualności i organizacji! Matki Polki jak chcą to potrafią.

Wszyscy policzeni - można ruszać. Idziemy żółtym szlakiem czyli tzw. drogą krzyżową. Po drodze mija nas sporo turystów co jest niespotykane w środku tygodnia, ale w końcu są wakacje. 


Pół godziny? W tym przypadku znacznie więcej, ale i tak sprawnie wychodzimy.
Kije w ręce i w górę!
W tym dniu oprócz wózka biegowego postanowiłam wspomóc się nosidełkiem. To był strzał w dziesiątkę. Bagażnik doładowany do granic możliwości więc pod górę na najbardziej stromych odcinkach było ciężko. Po raz pierwszy w górach niosłam w ten sposób Misiaka. Nie sądziłam, że oboje będziemy zachwyceni. Oczywiście i tak wózek jest dla mnie numerem jeden jeśli chodzi o przemieszczanie się, ale o tym kiedy indziej.


Nasz cel już prawoe osiągnięty :)
Miejska Góra zostaje zdobyta. Większość z nas jest tutaj po raz pierwszy. Ja już nawet nie zliczę ile razy mogłam tam być. Wcześniej pisałam, że Miejska Góra to taki symbol miasta Limanowa. Dlaczego? Otóż na szczycie znajduje się wysoki krzyż, zwany Krzyżem Jubileuszowym. Ma wysokość 37 metrów, rozpiętość ramion 13 metrów, a w momencie wybudowanie był największym krzyżem w Polsce. Z tarasu widokowego roztacza się panorama obejmująca Beskid Wyspowy, Beskid Sądecki, Gorce, a przy dobrej widoczności także Tatry. Po przejściu od krzyża kilkaset metrów szlakiem w północno - wschodnim kierunku otwiera się panorama na zachodnią i północną część Beskidu Wyspowego - z tarasu tej części nie widać ponieważ jest zasłonięta przez drzewa.


Krzyż Jubileuszowy


Limanowa widziana z tarasu widokowego.
Na szczycie chwila odpoczynku. Wiecie jaki jest plus chodzenia na spacery z matkami? Zawsze mają coś dobrego do jedzenia, a przyznam się, że moim prowiantem były tylko dwa banany. Tak to jest jak zbierasz się w pół godziny. 

Odpoczynek :)

Więcej nas mama nie miała :D
Misio :)

Michałek sobie smacznie spał ;)



Czas zbierać się do domu! I tutaj grupa się rozdziela. Od samego początku wiedziałam, że razem z moją koleżanką i jej dzielnymi dziećmi w wieku 3 i 5 lat wracamy na nogach do Laskowej. Trasa prowadziła na dolną stację wyciągu narciarskiego Limanowa Ski, a następnie w stronę szczytu Korab. Dawniej ta trasa wydawała nam się taka odległa, a teraz traktujemy ją jak dłuższy spacer. Uwielbiam też tą trasę pokonywać na rowerze. Pozostała ekipa wróciła tym samym szlakiem do miejsca gdzie był  zostawiony samochód na parkingu.

Mój wzór do naśladowania ;)
Kiedy planuję trasę muszę się dobrze zastanowić jaki wariant trasy będzie lepszy. Nie widać tego na zdjęciu, ale jest tutaj trochę stromo.


Idziemy do domu :)

Trasa liczyła około 10 km. 
Już nie mogę się doczekać kiedy znowu ruszymy w góry. 


Mapa trasy.
Pozdrawiam
Kamila :)

P.S. Wszystkie rowerowe wpisy powiązane z Miejską Górą znajdziecie tutaj: KLIK

środa, 22 lutego 2017

O tym jak odkryłam nową górę - Chłopska Góra na rowerze :)

Ostatnio pisałam, że jeszcze kiedyś Was zaskoczę :) Pewnie mało kto się spodziewał, że zobaczy mnie na rowerze szosowym. Co ja piszę! Sama się tego nie spodziewałam, ale skoro jest okazja to trzeba ją wykorzystać. Tak więc przez najbliższy czas będę testować to miętowe cacko marki Whyte ;) 


W piątek (10.02.2017) późnym wieczorem razem z M. złożyliśmy ten rower. Dla mojego własnego bezpieczeństwa i otoczenia nie założyłam SPD, a zwykłe platformy.  W sobotę postanowiłam ruszyć w drogę. Pomimo zimy pogoda była dosyć łaskawa i asfalt był w miarę suchy. Uwierzcie, że dla mnie to całkowita nowość. W życiu nie jechałam na tego typu rowerze więc momentami czułam się jak dziecko, które dopiero odkrywa co to znaczy jeździć. Po moich kilku jazdach mam już trochę spostrzeżeń, ale o nich będę pisać w osobnym wpisie.




Nowa perspektywa :)
Jeszcze tego samego dnia zamieniłam szosę na moją Bestię :) Jak tylko na nią wsiadłam wiedziałam, że to jest właśnie "to". Tak dawno nie jeździłam w terenie, że aż się stęskniłam. W głowie ułożyłam sobie idealny plan na trasę i choćby nie wiem co wiedziałam, że muszę się tego trzymać.


Profesjonalna sesja :D Za stojak posłużył kijek.
Na początku pojechałam do Limanowej odwiedzić M., a tak naprawdę to liczyłam, że się załapię na coś dobrego :D Nie zawiodłam się. Zupa była pyszna. Można ruszać w dalszą drogę. Tu już po płaskim nie było bo cały czas pod górkę.


<3
Moim celem była Miejska Góra (716m) wznosząca się nad Limanową - tak dawno tu nie byłam. Droga momentami była trochę oblodzona, ale mojej Bestii to nie przerażało.


Miejska Góra.
Jakie było moje zdziwienie kiedy zamiast tabliczki z napisem Miejska Góra zobaczyłam nazwę Chłopka Góra. O co chodzi? Oryginalną tabliczkę ktoś usunął, a w jej miejsce pojawiła się nowa, informująca turystów, że oto znajdują się na szczycie... Chłopskiej Góry.



Chwilę posiedziałam na ławeczce Miejskiej/Chłopskiej Góry i podziwiałam widoki. Następnie ruszyłam w dalszą drogę...miałam już schować aparat do plecaka i po prostu jechać, ale nie mogłam się powstrzymać żeby się nie podzielić z Wami widokami.


Krzyż na Miejskiej Górze.
Kolejnym miejscem do zdobycia był wyciąg narciarski Limanowa Ski. Zastanawiałam się czy zaczynać od górnej stacji, ale stwierdziłam, że nie będę się ładować narciarzom na stok. Zjechałam trochę niżej - kawałek, który trzeba było pokonać po stoku starałam się jechać wzdłuż wyciągu krzesełkowego żeby nikomu nie wadzić. Sama jeżdżę na nartach więc zdaje sobie sprawę, że to może być uciążliwe.



Później przez jeszcze jedną górkę, ale już bez żadnych szlaków dotarłam do domu. 



Nawet nie wiecie jak mi brakowało takiej jazdy! 



Pozdrawiam
Kamila ;)

wtorek, 5 lipca 2016

W strugach deszczu - relacja z biegu górskiego Limanowa Forrest ;)

Relacja z zawodów Limanowa Forrest zazwyczaj zaczynała się od słów "Niesamowity żar lejący się z nieba..." STOP! Nie tym razem :)

W niedzielę 3 lipca  w strugach deszczu wystartowałam w VIII edycji Międzynarodowego Biegu Górskiego Anglosaskiego Limanowa Forrest. Od miesiąca robiłam przygotowanie do tego biegu. Powiedziałabym, że bardziej mentalne. Za każdym razem powtarzałam sobie, że w końcu może pora iść pobiegać...kończyło się jednak na rowerze.


Pamiątkowy medal, koszulka i mój numer startowy :)
Kiedy rano spojrzałam przez okno pogoda ani trochę nie zachęcała do wyjścia. Wcale mnie to nie przerażało, a wręcz przeciwnie nawet cieszyło. Jedyne czego się obawiałam to, że na zbiegu gdzieś się poślizgnę i skończy się to nie ciekawie...pisanie czarnych scenariuszy to moja specjalność :D

Trochę technicznych rzeczy. Trasa liczy około 7 km i prowadzi na początku asfaltem, a później leśnymi drogami. Co to jest 7 km pomyślicie! Niby nic, ale kiedy dodamy te wszystkie stromizny wcale nie brzmi to już tak wesoło. Półmetek trasy znajduje się na Miejskiej Górze z Krzyżem Milenijnym. Jak wiecie często bywam tam na rowerze. Zazwyczaj wyjeżdżam drogą krzyżową - w tym przypadku tutaj zbiegaliśmy.


Tuż przed startem :)
Przed godziną 11:00 udałam się z Gosią do biura zawodów odebrać numery startowe i pakiety dla zawodników. Chwila na pogaduchy ze znajomymi i po jakimś czasie zaczęło się niecierpliwe przewracanie nogami żeby już wystartować. Kilka przysiadów i ja już jestem gotowa do biegu...naprawdę nie bierzcie ze mnie przykładu jeśli chodzi o rozgrzewkę.

Tuż przed startem minutą ciszy uczciliśmy pamięć naszych biegowych Przyjaciół. Odliczanie spikera z całym tłumem 10,9,8....emocje sięgają zenitu. I jest! Ruszamy :) Wiedząc co mnie czeka nie chce się dać ponieść emocjom i chce jakoś "spokojnie" realizować swój plan i dotrzeć do mety.


Na odcinku asfaltowym momentami muszę potruchtać, a nawet przemaszerować. Kiedy zaczyna się stromy podbieg...zazwyczaj w moich relacjach możecie poczytać o podjazdach, a nie jakiś podbiegach. Dobra więc ten podbieg to na rowerze go jeszcze nigdy nie pokonałam w całości i nie sądzę żebym tam kiedyś wyjechała - chociaż teraz kiedy to piszę brzmi to dla mnie jak wyzwanie więc kto wie. Kibice na trasie dodają energii do jeszcze bardziej zawziętej walki. Tego wyminę, tamtego wyminę...zaraz oni wymijają mnie i tak na zmianę. W końcu udaję się im uciec! Na Miejskiej Górze kiedy widzę Krzyż Milenijny odczuwam pewien rodzaj ulgi. Głęboki oddech i teraz przecież będzie już tylko z górki. Najgorsze za nami, a może dopiero przed nami?


Jak widać jest ciężko...


Kawałeczek jeszcze pod górę i zaczynamy ostry zbieg. Zaczyna łapać mnie kolka. Można się było tego spodziewać. Momentami zwalniam i daję się wyprzedzić kilku osobom, które minęłam na podbiegu. Staram się o tym nie myśleć i biegnę dalej. 2 km do metą pokonuję z Jarkiem z naszego klubu. To dla mnie zaszczyt biec z osobą, która odnosi tak niesamowite sukcesy na różnych biegach.

Znowu znajdujemy się na asfalcie. Jarek i jakaś dziewczyna biegną już przede mną. Oj nie nie :D Tak się nie będziemy bawić! Wyzwalam w sobie jakąś niesamowitą energię i wyprzedzając wszystkich na koniec w locie przekraczam linie mety! Nie wiem jaki mam czas, ale jestem mega szczęśliwa. Nogi zaczynają się robić jak z waty. Pamiątkowy medal zawisł na dumnie na piersi :D Czekam jeszcze na Gosię, która miała swój debiut w biegu górskim. Później jazda do domu żeby się doprowadzić do porządku i jedziemy na dekorację zawodników.

Meta :)

Trochę statystyk: 
W biegu wystartowało 292 zawodników. W tym 87 kobiet.
Moje miejsce w mojej kategorii  wiekowej to 5 na 14:) W kategorii kobiet szczęśliwe 13, a w open 123. Biorąc pod uwagę fakt moje przygotowania, a raczej ich brak to jestem powiem nie skromnie bardzo zadowolona :) Czas 42 minuty.

W tym biegu o ile się nie mylę wystartowałam po raz 7 :)


Z Asią, która razem z całym sztabem działała w biurze zawodów :)

Limanowa Forrest ma to do siebie, że wyzwala takiego pozytywnego ducha walki :)

Więcej relacji i zdjęć na bieżąco znajdziecie na stronie:
http://www.forrest-limanowa.pl/aktualnosci,386.htmlhttp://www.forrest-limanowa.pl/aktualnosci,386.html

Filmik z podsumowaniem: https://www.youtube.com/watch?v=Mm0Pd6wO5js

Ogromne podziękowania dla wszystkich, którzy włożyli całe serce w organizację tego biegu :)

Koniec pisania...idę pokręcić na rowerze bo jeszcze zostały minimalne zakwasy ;)

Zdjęcie z przymrużeniem oka :D



Pozdrawiam

Kamila :)

poniedziałek, 21 marca 2016

Niebieski czwartek - Miejska Góra w Limanowej ;)

Jest! W końcu się doczekałam :) Wiosna? Nie! Mój rower Canyon. Trochę czasu spędził w serwisie u M., ale muszę przyznać, że jest jak nowy - dziękuje. Zostały założone nowe opony, które mają grubszą ściankę. Mam nadzieję, że nie będę już tak chwytać kapci. Poprzednie białe gripy były już tak zdarte od jazdy, że nie było się nawet czego chwycić. Wybrałam z niebieskimi dodatkami...uzasadnienie proste. Będą pasować do moich niebieskich oczów i oczywiście do niebieskich elementów "Nerwusa" :). Rower został rozebrany na części pierwsze więc miał konkretny przegląd.

Tak dawno na nim jeździłam, że było to dla mnie trochę dziwne uczucie. Kiedy przesiadam się ze "sztywniaka" na niego od razu mam wrażenie "Wow jaka szeroką kierownica" :D.
Razem z Gosią w czwartek ruszyłyśmy na Miejską Górę (716m) - wizytówkę Limanowej. Jechałyśmy żółtym szlakiem gdzie umieszczone są stacje Drogi Krzyżowej. Jest tam naprawdę bardzo stromo. Im byłyśmy wyżej to pojawiał się jeszcze śnieg. Momentami nie dało się jechać i trzeba było zejść :D Na szczycie Miejskiej przywitały nas piękne widoki, które można podziwiać z tarasu widokowego krzyża.Ten wysoki krzyż zwany Krzyżem Jubileuszowym ma wysokość 37 metrów, rozpiętość ramion 13 m, a w momencie wybudowania był największym krzyżem w Polsce. Możemy zobaczyć tutaj panoramę Beskidu Wyspowego, Beskidu Sądeckiego oraz Gorców. Przy dobrej widoczności czasem udaje się zobaczyć Tatry.
 Po przejściu od krzyża kilkaset metrów szlakiem w północno-wschodnim kierunku otwiera się druga panorama widokowa na zachodnią i północną część Beskidu Wyspowego niewidoczną spod krzyża – w tamtym punkcie zasłaniają ją drzewa.

Następnie ruszyłyśmy szlakiem w kierunku Łysej Góry gdzie znajduje się wyciąg narciarski. Zamiast na nartach zjechałyśmy tam na rowerze - naprawdę fajna zabawa.

Dalej kierujemy się na przełęcz pod górą Sałasz, które wchodzi w skład Pasma Łososińskiego. Zjazd robimy bez szlaku do miejscowości Laskowa. W ostatnim czasie porobiło się tam sporo dróg, które powstały podczas zwózki drewna. Oczywiście wpakowałyśmy się w największe błota jakie tylko się dało. W końcu FREERIDE :D. Całe ubłocone dotarłyśmy do Laskowej, a następnie z mokrymi butami i trzepiąc się z zimna jechałyśmy do domu :)





Nasz cel :)
Im wyżej tym więcej śniegu...
Momentami pokazywało się słońce :)
Widoki ze szczytu Miejskiej Góry.
Krzyż Jubileuszowy.
Na wyciągu narciarskim Limanowa-Ski.
Zjazd do Laskowej.
Tutaj jeszcze czysty przed wyprawą :D

Pozdrawiam
Kamila ;)