środa, 22 lutego 2017

O tym jak odkryłam nową górę - Chłopska Góra na rowerze :)

Ostatnio pisałam, że jeszcze kiedyś Was zaskoczę :) Pewnie mało kto się spodziewał, że zobaczy mnie na rowerze szosowym. Co ja piszę! Sama się tego nie spodziewałam, ale skoro jest okazja to trzeba ją wykorzystać. Tak więc przez najbliższy czas będę testować to miętowe cacko marki Whyte ;) 


W piątek (10.02.2017) późnym wieczorem razem z M. złożyliśmy ten rower. Dla mojego własnego bezpieczeństwa i otoczenia nie założyłam SPD, a zwykłe platformy.  W sobotę postanowiłam ruszyć w drogę. Pomimo zimy pogoda była dosyć łaskawa i asfalt był w miarę suchy. Uwierzcie, że dla mnie to całkowita nowość. W życiu nie jechałam na tego typu rowerze więc momentami czułam się jak dziecko, które dopiero odkrywa co to znaczy jeździć. Po moich kilku jazdach mam już trochę spostrzeżeń, ale o nich będę pisać w osobnym wpisie.




Nowa perspektywa :)
Jeszcze tego samego dnia zamieniłam szosę na moją Bestię :) Jak tylko na nią wsiadłam wiedziałam, że to jest właśnie "to". Tak dawno nie jeździłam w terenie, że aż się stęskniłam. W głowie ułożyłam sobie idealny plan na trasę i choćby nie wiem co wiedziałam, że muszę się tego trzymać.


Profesjonalna sesja :D Za stojak posłużył kijek.
Na początku pojechałam do Limanowej odwiedzić M., a tak naprawdę to liczyłam, że się załapię na coś dobrego :D Nie zawiodłam się. Zupa była pyszna. Można ruszać w dalszą drogę. Tu już po płaskim nie było bo cały czas pod górkę.


<3
Moim celem była Miejska Góra (716m) wznosząca się nad Limanową - tak dawno tu nie byłam. Droga momentami była trochę oblodzona, ale mojej Bestii to nie przerażało.


Miejska Góra.
Jakie było moje zdziwienie kiedy zamiast tabliczki z napisem Miejska Góra zobaczyłam nazwę Chłopka Góra. O co chodzi? Oryginalną tabliczkę ktoś usunął, a w jej miejsce pojawiła się nowa, informująca turystów, że oto znajdują się na szczycie... Chłopskiej Góry.



Chwilę posiedziałam na ławeczce Miejskiej/Chłopskiej Góry i podziwiałam widoki. Następnie ruszyłam w dalszą drogę...miałam już schować aparat do plecaka i po prostu jechać, ale nie mogłam się powstrzymać żeby się nie podzielić z Wami widokami.


Krzyż na Miejskiej Górze.
Kolejnym miejscem do zdobycia był wyciąg narciarski Limanowa Ski. Zastanawiałam się czy zaczynać od górnej stacji, ale stwierdziłam, że nie będę się ładować narciarzom na stok. Zjechałam trochę niżej - kawałek, który trzeba było pokonać po stoku starałam się jechać wzdłuż wyciągu krzesełkowego żeby nikomu nie wadzić. Sama jeżdżę na nartach więc zdaje sobie sprawę, że to może być uciążliwe.



Później przez jeszcze jedną górkę, ale już bez żadnych szlaków dotarłam do domu. 



Nawet nie wiecie jak mi brakowało takiej jazdy! 



Pozdrawiam
Kamila ;)

1 komentarz: