wtorek, 15 kwietnia 2014

"Nie warto żyć normalnie, warto żyć ekstremalnie" - Ekstremalna Droga Krzyżowa 2014

Kiedy usłyszałam o Ekstremalnej Drodze Krzyżowej moją pierwszą reakcją było sprawdzenie grafiku czy mam wtedy wolne. Wysłałam linka z informacją do znajomych czy by się wybrali, a później sprawa umilkła. Znalazło się jednak kilku śmiałków, którzy chcieli uczestniczyć w EDK. Mój piątek był więc zakręcony. Powrót z nocnej zmiany, akcja z zagubionym kołem (post niżej), następnie dwa egzaminy w szkole i jak najszybszy powrót do domu żeby się spakować. 

Co to jest właściwie ta EDK? 

- wyzwanie dla wytrwałych
- zmaganie z własnymi słabościami
- szansa przemiany
- nocna przygoda
- szansa na doświadczenie Wiary
- nowa forma duchowości


Ekstremalna Droga Krzyżowa odbyła się po raz pierwszy w 2009 roku. Idea akcji narodziła się w trakcie spotkań Męskiej Strony Rzeczywistości, a jej twórcą jest ksiądz Jacek Wiosna Stryczek. W całej Polsce, a nawet i w niektórych miejscach za granicą w tym samym dniu ludzie idą zmierzyć się z własnymi słabościami,

Nasza trasa liczyła równe 43 km. Przebieg: Tymowa, parafia św. Mikołaja Bpa –Iwkowa –Porąbka Iwkowska -Kąty –Michalczowa –Sechna –Krosna – Żmiąca –Jaworzna –Laskowa –Mordarka (Łysa Góra -wciąg narciarski) –Limanowa, Bazylika Matki Bożej Bolesnej. Przez organizatorów polecana dla wytrawnych piechurów, osób aktywnych fizycznie, zdrowych, przyzwyczajonych do wysiłku fizycznego, mających doświadczenie w pieszych wędrówkach. I tutaj pojawia się pytanie czy łapiemy się w tych normach? :)

Na miejsce zawiózł nas kolega Z. O godzinie 19:30 była odprawa techniczna. Każdy z uczestników dostał odblaski, rozważania EDK, dokładny opis trasy. Później była Msza Św., a po niej dosłownie krzyż na drogę. Wszystkie grupy, które łącznie liczyły dwustu uczestników dostały drewniany krzyż, z którym mieliśmy pokonać całą trasę. Czołówki na głowę i razem z M., M., P. ruszamy :). Większość trasy jest o nawierzchni asfaltowej, który aż kusi żeby pobiec. Po jakimś czasie tryb bieg zostaje uruchomiony. Wyprzedzamy sporo uczestników. Pierwsze stacje gdzie odczytywaliśmy rozważania EDK pokonujemy w super tempie. Trzynasty kilometr...dopada mnie straszny kryzys. Przeraźliwy chłód. M ratuje mnie swoją kurtką. Jeszcze tylko zjeść jakąś kanapkę i można iść dalej ze świadomością, że do przejścia zostało "tylko" 30 km. W środku nocy brzmi to naprawdę bardzo optymistycznie. U mnie kryzys się skończył, to u kogoś innego zaczął się ból nóg. Jednak gdyby nic nie bolało to byłoby za łatwo. Co jakiś czas mijamy się z grupką młodzieży. Raz my ich wyprzedzamy, kolejnym razem oni nas. Po rozciągnięciu mięśni na jednej ze stacji zaczynamy biec. Młodzież nie zostaje w tyle i dołącza do nas. Taka mała rywalizacja, która pomimo tylu km w nogach daje kopa. Od tego momentu właściwie idziemy już razem. Po moich nockach w pracy dopada mnie już takie zmęczenie, że idę z zamkniętymi oczami co jakiś czas kontrolując czy droga gdzieś nie skręca. Mało kto ma już siłę nawet cokolwiek mówić. Kiedy wchodzimy na teren powiatu limanowskiego od razu pojawia się lepsze samopoczucie.  W końcu jesteśmy na swoim terenie. W miejscowości Laskowa z asfaltowej nawierzchni wkraczamy na leśne ścieżki. Źle sobie przeskoczyłam jeden fragment i wpadam do małego potoku...czuję to chlupanie w bucie, ale spoko jeszcze jakieś 10 km to wytrzymam. Jednak but szybko wyschnął więc nie ma na co narzekać. Znajdujemy się na wyciągu narciarskim Limanowa Ski. Obchodzimy Miejską Górę dookoła nawet nie zahaczając o jej szczyt. Droga tam choćby nie wiem jaka pogoda piękna była to tam zawsze jest pełno błota. Pierwsze kroki to zwracanie uwagi na to żeby nie wejść w kałużę...później to już staje się obojętne. Powoli zaczyna robić się jasno - można więc wyłączyć czołówki. Przed ostatnia stacja jest przy kapliczce na ulicy Leśnej. Od tego momentu już nie wiele nas dzieli aby dotrzeć do celu. Powoli szurając nogami schodzimy w dół. Przed godziną 6 rano docieramy pod Bazylikę w Limanowej. Prawdopodobnie jako pierwsi bo po drodze nikogo już nie spotkaliśmy. Towarzyszy nam jedna osoba z grupki Młodzieży. P. ze zmęczenia pada pod krzyżem. Nasz cel został osiągnięty. Pomimo zmęczenie pojawia się ogromna satysfakcja. Jeszcze tylko km na parking do samochodu i można wracać do domu. Cała sobota to dla mnie dzień wyjęty z życia. Odsypiałam do godzin popołudniowych, a później udałam się na spotkanie Klubu Sportowego Limanowa Forrest, aby omówić wydarzenia sportowe w roku 2014. A te zapewniam nadejdą już w kolejnym poście... :)



Z Marcinem i Pawłem.
Znajomi z KS Limanowa Forrest - Zbyszek i Jarek.
W kolejce do odprawy technicznej.
Kościół w Tymowej.
Przygotowanie do wyjścia.
"Trzeba wiele razy podejmować mniejsze wyzwania, by sprostać wielkim"
"Bo jeśli miarą wielkości człowieka jest największe wyzwanie, którego się podjął i wygrał, to zapewne w drodze na szczyt boli go to i owo. Współczucie podpowie: odpuść sobie. Rozsądek zaś: nie wygrasz, to będziesz dalej miernotą."


"By podjąć się zbyt trudnego wyzwania trzeba mieć odwagę"




"EDK zaczyna się wtedy, gdy człowiekowi sie nie chce i już nie może."
"Jeśli coś zdobywamy zbyt łatwo, oznacza to, że nie było to wyzwanie"
"Po wejściu na nowe szczyty, odkrywamy nowe horyzonty. Wyzwanie, które podjęliśmy rodzi nas na nowo."
"Chcesz dowiedzieć się kim jesteś, podejmij wyzwanie. Wejdź w świat, nad którym nie masz kontroli"
"Miarą wielkości człowieka jest największe wyznanie, którego się podjął i wygrał". Ekipa w komplecie.
Trasa 43 km. "Nawet jeśli tego nie opiszesz, nawet jeśli tego nikomu nie opowiesz, to po przejściu będziesz inny."

Cytaty w podpisach pod zdjęciami pochodzą z rozważań EDK. Więcej informacji na stronie: http://www.edk.org.pl/



Pozdrawiam Kamila :)

3 komentarze:

  1. ekstremalna noc :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytając ten Twój wpis zastanawiam się nad jednym. Czy poszłaś na EDK po to żeby się pochwalić przejściem 40 km czy po to żeby coś z tego wynieść? Odpowiedź nasuwa mi się jedna. Jak dla mnie przerost formy nad treścią. Życzę więcej samokrytyki, bo o ile rowerem można się pochwalić i podbudować, o tyle EDK raczej nie wypada.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Według mnie, każdy z uczestników EDK, przeżywa to na swój własny sposób, ogólnie każda forma pielgrzymki wyprawy ma charakter pokutny, jeśli ktoś lubi trud będzie uczestniczył w takich wyprawach, będzie zdobywał szczyty w pocie czoła, w mrozie, z przemoczonymi butami, bo w takich warunkach, człowiek się dystansuję do całego świata, odczuwając niedosyt i cierpienie, potrafi potem docenić i cieszyć się z tego co ma, nawet z talerza gorącej zupy, każdy z nas dźwiga swój krzyż, i niesie jakieś cierpienie na swoich plecach, więc według mnie jakieś opisy głębokich przeżyć są zbędne. Opis wyprawy napisany przez Kamilę, jest bardzo dobry, każdy kto kiedykolwiek brał udział w podobnego typu wyprawie lub lubi wysiłek i trud, potrafi się wczuć w cały przebieg trasy, ja osobiście czułem się jak bym tam był, a w mojej głowie formowały się myśli to co bym czuł podczas kryzysu na trasie, z przemoczonym butem itp. i dodam że ten artykuł napisany przez Kamilę dobrze się czyta zarówno dla Ateisty jaki głęboko wierzącego człowieka, a o to w życiu chodzi, żeby nie stawiać podziałów między ludźmi i dzielić ich na takich czy innych, bo wiara jest kwestią indywidualną każdego człowieka, nie można jej zważyć ani zmierzyć, więc do autora powyższego komentarza, samokrytyka to by się raczej przydała tobie, bo widzę że nie darzysz Kamili sympatią, albo jej po prosu zazdrościsz, ale zamiast wstawiać głupie docinki, lepiej weź swój krzyż i z uśmiechem nieś, bo jak to Jezus powiedział, "Każdy kto mój krzyż całuję, a na swój i innych przeklina, nie zasługuję na królestwo niebieskie"

      Usuń