Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ekstremalna Droga Krzyżowa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ekstremalna Droga Krzyżowa. Pokaż wszystkie posty

piątek, 25 marca 2016

"Nie warto żyć normalnie, warto żyć ekstremalnie" - Ekstremalna Droga Krzyżowa 2016

Nie wiem od czego właściwie zacząć...ostatni piątek spędziłam dosyć nietypowo jak i tysiące innych ludzi, którzy tego dnia wyruszyli na Ekstremalną Drogę Krzyżową by zmierzyć się z samym sobą.

Co to jest EDK?
- wyzwanie dla wytrwałych
- zmaganie z własnymi słabościami  
- szansa przemiany  
- nocna przygoda  
- szansa na doświadczenie Wiary
- nowa forma duchowości




Od samego początku wiedziałam, że idę choćby nie wiem co. Pytajnik był tylko nad tym jaką wybieramy trasę. Dwa lata temu był odcinek Tymowa - Limanowa, rok temu Gdów - Limanowa.

Teraz udaliśmy się trochę dalej. Zdecydowaliśmy się na trasę "JP II" Andrychów - Kalwaria

Dokładny przebieg:
Andrychów -> Zagórnik -> Leskowiec -> Śleszowice-> Tarnawa Dolna-> Zembrzyce -> Marcówka -> Stronie -> Bugaj -> Kalwaria Zebrzydowska

Z Limanowej wyjechaliśmy po godzinie 17:00. Jako, że trasa nie jest w postaci pętli jakoś logistycznie trzeba było rozwiązać kwestię z dotarciem, ale wszystko dobrze się udało.

Jadąc do Kalwarii nie miałam najlepszego humoru. Cały dzień pełen zajęć. Myślałam, że chociaż na pół godziny uda mi się przymknąć oko przed wyjściem z domu, ale mogłam o tym zapomnieć. Przed godziną 20:00 docieramy do Andrychowa. Odbieramy pakiety startowe z mapą i opisem trasy. Następnie udajemy się na Mszę. 

EDK z roku na rok przyciąga coraz więcej ludzi. Z Andrychowa do Kalwarii wyruszyło ponad 700 osób podzielonych na kilka tras. Nasza grupa składała się z czterech osób.

Napiszę Wam jaka jest rekomendacja trasy przez Organizatorów EDK:
 "Trasa bardzo wymagająca, przeznaczona dla wytrawnych piechurów i osób aktywnych fizycznie, regularnie ćwiczących a szczególnie zaprawionych w długich pieszych wędrówkach.
Trasa posiada dużą ilość podejść.
Prosimy o rozważny wybór trasy w zależności od indywidualnych predyspozycji fizycznych."

Długość trasy: 42 km
Suma przewyższeń 1530m

Jednym z założeń EDK jest przejście tej drogi w milczeniu. Niestety nam w tym jeszcze nie udało się do końca wytrwać. Kiedy tak szliśmy czekałam, aż w końcu się ktoś odezwie...

Trasa w większości przebiegała przez tereny górzyste Beskidu Małego. Wiem, że powinnam była się skupić na czymś innym, ale w myślach wyobrażałam sobie jak pokonuję tą trasę na rowerze. Niektóre z tych odcinków miałam okazję już kiedyś przejechać.

Idzie mi się całkiem dobrze...chociaż na początku ciężar plecaka mnie przywala, a przecież nie brałam nie wiadomo czego. Idziemy zielonym szlakiem. Do 10 km w większości jest "płaski" teren. Później zaczyna się strome podejście na Gancarz. Buty ledwo trzymają się podłoża ponieważ ślizgają się na śniegu i błocie. Na około 13 km docieramy do Schroniska PTTK "Leskowiec" - jest taka mgła, że jakbym nie wiedziała, że ono tam jest to pewnie bym nawet nie zauważyła. Robimy chwilę przerwy żeby coś zjeść. Kiedy okazuje się, że to jest dopiero 13 km, a przecież idziemy już tak długo to nie ukrywam, że trochę się rozczarowałam. Zaczynałam marzyć o tym żeby znaleźć się w ciepłym śpiworze i mogę spać nawet na tej ławce koło schroniska. Szybka kalkulacja...zostaje jeszcze 30 km. Jest już po północy. Żeby nie zamarznąć zaczynamy biec mijając po drodze sporo osób. Kiedy biegnę czuję się znacznie lepiej. Trochę nie wygodnie bo cały czas ten plecak wadzi, ale nie ma co narzekać...
 Później wkraczamy na tereny asfaltowe - nogi muszę się przyzwyczaić do nowej nawierzchni. Około 25 km znajdujemy się w miejscowości Zembrzyce. Byłam tam kilka lat temu więc coś mi tam świtało w głowie gdzie ja jestem. 


Cała droga to walka ze sobą i bicie się z własnymi myślami. Czasem trzeba przekroczyć taki próg wygody żeby dowiedzieć się o sobie czegoś nowego. Na każdej stacji EDK zatrzymywaliśmy się czytając rozważania. Tak naprawdę zawsze muszę to jeszcze przeczytać wszystko w domu na spokojnie bo w takich ekstremalnych warunkach naprawdę mało co do mnie dociera. Niektóre odcinki trasy pokonywałam z zamkniętymi oczami co jakiś czas kontrolując czy idę prosto i nie wpadnę zaraz do jakiegoś rowu. Kiedy nad ranem dotarliśmy do celu po około 10 godzinach satysfakcja była ogromna.

Jeżeli chodzi o rozważania to nie będę ich Wam tutaj przytaczać. Była tylko jedna rzecz, która pomimo zmęczenia zapadła mi głęboko w pamięć. Często kiedy trzeba coś zorganizować to najlepiej obarczyć tym zadaniem kogoś innego.Ja? Ja nie mam czasu...mnie to przecież nie dotyczy! Niech ktoś inny to zrobi! A może trzeba dać coś od siebie i powiedzieć "Ja się tym zajmę" ;)

Na tym kończę swój wpis podsumowujący EDK. Zdaje sobie sprawę, że wiele osób i tak tego nie przeczyta bo przecież to nie jest opis wycieczki rowerowej. Jeżeli jednak jesteś w tym miejscu to niezmiernie mi miło ;) Ten wpis nie jest też jakimś idealnym świadectwem wiary jakby niektórzy tego oczekiwali. Uważam, że niektóre rzeczy powinno się zachować dla siebie. Jednak polecam Wam wybrać się kiedyś na taką Drogę...jest to niesamowite doświadczenie. 

Powrót do domu samochodem można powiedzieć, że też był ekstremalny...M. musiał się kontrolować żeby nie zasnąć za kierownicą. A ja zaraz po powrocie do domu musiałam się zbierać do pracy...

Miałam pisać mało, a się znowu rozpisałam ;) 

Zapraszam na małą fotorelację.



Leskowiec...widoczność równa zero :D
Gdzieś w lesie...



Nad ranem...ostatnie km :)

Udało się :)
Pozdrawiam
Kamila :)

 P.S. 
Relację z wcześniejszych lat: KLIK

piątek, 3 kwietnia 2015

"Nie warto żyć normalnie, warto żyć ekstremalnie" - Ekstremalna Droga Krzyżowa 2015

Tak jak w poprzednim roku tak i w tym bez namysłu stwierdziłam, że idę na EDK czyli Ekstremalną Drogę Krzyżową.

Co to jest EDK

- wyzwanie dla wytrwałych
- zmaganie z własnymi słabościami  
- szansa przemiany  
- nocna przygoda
- szansa na doświadczenie Wiary
- nowa forma duchowości

Na początek wybór trasy. Odcinek Tymowa - Limanowa został pokonany rok wcześniej więc trzeba było znaleźć coś nowego. Możliwości jest sporo i to po całej Polsce, a nawet zagranicą. My jednak tak daleko nie będziemy wybiegać i zdecydowaliśmy się na drogę Gdów - Limanowa.

Dokładny przebieg:
Gdów - Stryszowa - Kwapinka - Kędzierzynka - Komorniki - Sawa - Bojańczyce - Krasne-Lasocice - Jodłownik - Kostrza - Rupniów - Kacza Góra - Tymbark - Paproć - Lipowe - Limanowa

Do Gdowa pojechaliśmy busem, aby dotrzeć do sanktuarium Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Gdowie. Po Mszy i odprawie technicznej ruszyliśmy w drogę. Zdziwiło nas, że tak mało osób brało udział, a może po prostu nie widzieliśmy wszystkich? O godzinie 21:00 pełna obaw rozpoczęłam swoją ekstremalną drogę. Idąc zaledwie kilkadziesiąt metrów pojawiła się myśl, że może lepiej było założyć buty trekingowe, a nie biegowe...jednak jak popatrzyłam, że inne dziewczyny idą w kozakach i jeszcze z torebkami na ramieniu to moja wersja wydawała mi się zdecydowanie bardziej komfortowa. Od 1 do 15 km towarzyszył nam nieustający deszcz i wiatr. Z góry na dół cieknie z nas woda. O ile kondycja fizyczna jest ok to gorzej z moimi myślami...jaki to ma sens? 46 km??? Nie ma szans nie uda się. Gdyby tylko pojawił się jakiś samochód w tym momencie żeby nas zgarnąć to pewnie bym wsiadła i pojechała do domu i wskoczyła do ciepłego łóżeczka. Bo po co się będę tak męczyć? „Wydaje się, że to już wszystko, na co mnie stać, że zaraz padnę. W głowie coś mówi, że nie ma sensu się tak męczyć. Odpuść już… A to jest ten moment, gdy wręcz przeciwnie trzeba (dołożyć) i wykrzesać z siebie jeszcze więcej. To jest kwestia jednej decyzji, którą trzeba podjąć i wytrwać w niej krótki czas, który wydaje się wiecznością.”(Fragment z rozważań EDK). Na całe szczęście kryzys został pożegnany. Po kolegę P. przyjeżdża ktoś samochodem, ale ja nawet nie myślę jechać. Dostaliśmy dodatkowy prowiant od P. i w dalszą drogę. Zostaję z M. i P. Moja kalkulacja km w tamtym momencie wyglądała tak: jeżeli teraz jestem na 15 km to jeszcze 5 km i będzie 20 to już dobrze brzmi, a jeszcze kilka i z asfaltu wkroczymy na szlak turystyczny - a tam to już nie będę się miała gdzie wycofać :). Pierwsze podejście pod górę Kostrza (730 m) tutaj spotykamy sporo osób. Niektórzy nie wiedzą jak iść bowiem gęsta mgła utrudnia poruszanie się. M. oczywiście im ma gorsze warunki pod względem nawigacyjnym tym ma większe pole do popisu - można by rzec, że pociąga za sobą tłumy zbłąkanych turystów :D. Następne mniejsze wzniesienie to Zęzów, a później Paproć czyli już moje tereny. Cel już prawie osiągnięty :). Do Limanowej docieramy na godzinę siódmą. Satysfakcja, że się nie poddałam jest spora. Sobota wyjęta z życia i spędzona na odsypianiu.

Ekstremalna Droga Krzyżowa oprócz tego, że miała wymiar duchowy to nie będę ukrywać, że była też dla mnie sprawdzianem kondycji przez zbliżającym się Kieratem (Ekstremalny Maraton Pieszy na 100 km). Zaczęłam się zastanawiać po co po raz kolejny będę w tym uczestniczyć. Może nie warto się tak męczyć? Jednak kiedy osiągnie się jeden cel to myśli się już nad kolejnym :)

"Podjęłam się wyzwania, doprowadziłam do końca i dziś mogę powiedzieć, że to jest moje. Określam się przez to. Mogę iść dalej i podejmować kolejne wyzwania” (Fragment rozważania EDK)






Powiat Limanowski czyli już na swoich terenach :)
Około 5 rano w drodze na Paproć.


Na Paproci.
Od Kostrzy towarzyszyła nam jeszcze jedna ekipa 3 osób :)


Jeszcze tylko km...
W Limanowej przy Bazylice Matki Boskiej Bolesnej :) Udało się :)

Pozdrawiam
Kamila :)

P.S. 
Jeżeli miałabym porównać tą edycję EDK z rokiem 2014 to tamta to był "spacer". Tutaj naprawdę było ekstremalnie :)  http://camilla14a.blogspot.com/2014/04/nie-warto-zyc-normalnie-warto-zyc.html

wtorek, 15 kwietnia 2014

"Nie warto żyć normalnie, warto żyć ekstremalnie" - Ekstremalna Droga Krzyżowa 2014

Kiedy usłyszałam o Ekstremalnej Drodze Krzyżowej moją pierwszą reakcją było sprawdzenie grafiku czy mam wtedy wolne. Wysłałam linka z informacją do znajomych czy by się wybrali, a później sprawa umilkła. Znalazło się jednak kilku śmiałków, którzy chcieli uczestniczyć w EDK. Mój piątek był więc zakręcony. Powrót z nocnej zmiany, akcja z zagubionym kołem (post niżej), następnie dwa egzaminy w szkole i jak najszybszy powrót do domu żeby się spakować. 

Co to jest właściwie ta EDK? 

- wyzwanie dla wytrwałych
- zmaganie z własnymi słabościami
- szansa przemiany
- nocna przygoda
- szansa na doświadczenie Wiary
- nowa forma duchowości


Ekstremalna Droga Krzyżowa odbyła się po raz pierwszy w 2009 roku. Idea akcji narodziła się w trakcie spotkań Męskiej Strony Rzeczywistości, a jej twórcą jest ksiądz Jacek Wiosna Stryczek. W całej Polsce, a nawet i w niektórych miejscach za granicą w tym samym dniu ludzie idą zmierzyć się z własnymi słabościami,

Nasza trasa liczyła równe 43 km. Przebieg: Tymowa, parafia św. Mikołaja Bpa –Iwkowa –Porąbka Iwkowska -Kąty –Michalczowa –Sechna –Krosna – Żmiąca –Jaworzna –Laskowa –Mordarka (Łysa Góra -wciąg narciarski) –Limanowa, Bazylika Matki Bożej Bolesnej. Przez organizatorów polecana dla wytrawnych piechurów, osób aktywnych fizycznie, zdrowych, przyzwyczajonych do wysiłku fizycznego, mających doświadczenie w pieszych wędrówkach. I tutaj pojawia się pytanie czy łapiemy się w tych normach? :)

Na miejsce zawiózł nas kolega Z. O godzinie 19:30 była odprawa techniczna. Każdy z uczestników dostał odblaski, rozważania EDK, dokładny opis trasy. Później była Msza Św., a po niej dosłownie krzyż na drogę. Wszystkie grupy, które łącznie liczyły dwustu uczestników dostały drewniany krzyż, z którym mieliśmy pokonać całą trasę. Czołówki na głowę i razem z M., M., P. ruszamy :). Większość trasy jest o nawierzchni asfaltowej, który aż kusi żeby pobiec. Po jakimś czasie tryb bieg zostaje uruchomiony. Wyprzedzamy sporo uczestników. Pierwsze stacje gdzie odczytywaliśmy rozważania EDK pokonujemy w super tempie. Trzynasty kilometr...dopada mnie straszny kryzys. Przeraźliwy chłód. M ratuje mnie swoją kurtką. Jeszcze tylko zjeść jakąś kanapkę i można iść dalej ze świadomością, że do przejścia zostało "tylko" 30 km. W środku nocy brzmi to naprawdę bardzo optymistycznie. U mnie kryzys się skończył, to u kogoś innego zaczął się ból nóg. Jednak gdyby nic nie bolało to byłoby za łatwo. Co jakiś czas mijamy się z grupką młodzieży. Raz my ich wyprzedzamy, kolejnym razem oni nas. Po rozciągnięciu mięśni na jednej ze stacji zaczynamy biec. Młodzież nie zostaje w tyle i dołącza do nas. Taka mała rywalizacja, która pomimo tylu km w nogach daje kopa. Od tego momentu właściwie idziemy już razem. Po moich nockach w pracy dopada mnie już takie zmęczenie, że idę z zamkniętymi oczami co jakiś czas kontrolując czy droga gdzieś nie skręca. Mało kto ma już siłę nawet cokolwiek mówić. Kiedy wchodzimy na teren powiatu limanowskiego od razu pojawia się lepsze samopoczucie.  W końcu jesteśmy na swoim terenie. W miejscowości Laskowa z asfaltowej nawierzchni wkraczamy na leśne ścieżki. Źle sobie przeskoczyłam jeden fragment i wpadam do małego potoku...czuję to chlupanie w bucie, ale spoko jeszcze jakieś 10 km to wytrzymam. Jednak but szybko wyschnął więc nie ma na co narzekać. Znajdujemy się na wyciągu narciarskim Limanowa Ski. Obchodzimy Miejską Górę dookoła nawet nie zahaczając o jej szczyt. Droga tam choćby nie wiem jaka pogoda piękna była to tam zawsze jest pełno błota. Pierwsze kroki to zwracanie uwagi na to żeby nie wejść w kałużę...później to już staje się obojętne. Powoli zaczyna robić się jasno - można więc wyłączyć czołówki. Przed ostatnia stacja jest przy kapliczce na ulicy Leśnej. Od tego momentu już nie wiele nas dzieli aby dotrzeć do celu. Powoli szurając nogami schodzimy w dół. Przed godziną 6 rano docieramy pod Bazylikę w Limanowej. Prawdopodobnie jako pierwsi bo po drodze nikogo już nie spotkaliśmy. Towarzyszy nam jedna osoba z grupki Młodzieży. P. ze zmęczenia pada pod krzyżem. Nasz cel został osiągnięty. Pomimo zmęczenie pojawia się ogromna satysfakcja. Jeszcze tylko km na parking do samochodu i można wracać do domu. Cała sobota to dla mnie dzień wyjęty z życia. Odsypiałam do godzin popołudniowych, a później udałam się na spotkanie Klubu Sportowego Limanowa Forrest, aby omówić wydarzenia sportowe w roku 2014. A te zapewniam nadejdą już w kolejnym poście... :)



Z Marcinem i Pawłem.
Znajomi z KS Limanowa Forrest - Zbyszek i Jarek.
W kolejce do odprawy technicznej.
Kościół w Tymowej.
Przygotowanie do wyjścia.
"Trzeba wiele razy podejmować mniejsze wyzwania, by sprostać wielkim"
"Bo jeśli miarą wielkości człowieka jest największe wyzwanie, którego się podjął i wygrał, to zapewne w drodze na szczyt boli go to i owo. Współczucie podpowie: odpuść sobie. Rozsądek zaś: nie wygrasz, to będziesz dalej miernotą."


"By podjąć się zbyt trudnego wyzwania trzeba mieć odwagę"




"EDK zaczyna się wtedy, gdy człowiekowi sie nie chce i już nie może."
"Jeśli coś zdobywamy zbyt łatwo, oznacza to, że nie było to wyzwanie"
"Po wejściu na nowe szczyty, odkrywamy nowe horyzonty. Wyzwanie, które podjęliśmy rodzi nas na nowo."
"Chcesz dowiedzieć się kim jesteś, podejmij wyzwanie. Wejdź w świat, nad którym nie masz kontroli"
"Miarą wielkości człowieka jest największe wyznanie, którego się podjął i wygrał". Ekipa w komplecie.
Trasa 43 km. "Nawet jeśli tego nie opiszesz, nawet jeśli tego nikomu nie opowiesz, to po przejściu będziesz inny."

Cytaty w podpisach pod zdjęciami pochodzą z rozważań EDK. Więcej informacji na stronie: http://www.edk.org.pl/



Pozdrawiam Kamila :)