czwartek, 28 listopada 2013

Ścianka wspinaczkowa :)

Po wielu namowach znajomych w końcu uległam i wybrałam się na ściankę wspinaczkową do Nowego Sącza.Totalnie w tym zielona przeszłam szybki kurs jak zrobić węzeł ósemkę, jak co się nazywa i do czego służy. Zaczęłam się wspinać. W połowie ścianki kiedy spojrzałam dookoła ogarnęła mnie lekka panika chociaż wiedziałam, że E. dzielnie asekuruje. Już po kilku próbach wejścia ku mojej radości mogłam dotknąć sufitu. Z asekuracją szło mi trochę gorzej, ale wszyscy cali wrócili. Nie wiem czy ktoś urazu tylko nie ma :D. Instruktor, który mi coś tam bezskutecznie tłumaczył nazwał mnie w końcu Pandorą...W Wikipedii można przeczytać "Puszka Pandory to symbol nieszczęść, czegoś, co wywołuje mnóstwo nieprzewidzianych trudności, źródło niekończących się smutków i kłopotów." No to się dowiedziałam hehe :). Poniedziałkowy wieczór bardzo miło minął w towarzystwie Marcina ( dziękuje za fotecki :)), Asi, Edka, Darka i pięcioletniego Wojtusia :). 


P.S. Dzisiaj w mojej magicznej szufladzie z rzeczami typu "tego nie wyrzucę bo jeszcze się przyda" znalazłam kawałek sznurka, który siedział tam już od dawna i nie wiedział jeszcze po co. Teraz będę ćwiczyć na nim robienie węzłów i myślę, że następnym razem będzie jeszcze lepiej. :)

Ja :)

Niezła zabawa :)
Darek asekuruje Asię :)
Nic się nie bój Edek !!! Pandora czuwa :D
To zdjęcie mogłam właściwie odwrócić, ale z tej perspektywy też dobrze wygląda :).
Asia :)
Fragment ścianki.
:)
Pozdrawiam Kamila Pandrora :)

sobota, 23 listopada 2013

Na pełnych obrotach :)

Dawniej nie mogłam się doczekać weekendu...teraz piątek, sobota, niedziela oznacza jedno: praca i szkoła. W piątek zaczęłam swój "kierat" ( O tym prawdziwym Kieracie będzie napisane w przyszłości :) popołudniowymi zajęcia w szkole. W ostatniej chwili przypomniałam sobie, że muszę zrobić rysunki więc na szybko słonecznik i kaktus, który i tak był do poprawki ( z kaktusa w ostateczności zrobiła się całkiem inna roślina) :D. Jak ja dawno nie miałam kredek w użyciu...coś pięknego :). Po zajęciach udałam się na nocną zmianę do pracy. A rano znów szkoła i zajęcia praktyczne, które mijają w mgnieniu oka. Tym razem robiliśmy wieńce. Dosyć spore bo na jeden przypadało 40 róż. Powoli stwierdzam, że praca związana z robieniem wiązanek itp. to nie takie "hop siup" tylko wymaga to sporo wprawy, precyzji i cierpliwości.

Moim najbardziej ambitnym planem na sobotę było się wyspać - zrealizowane i idę kontynuować to zajęcie dalej :)

Kolorowe kredki... :)
Od razu widać rękę "miszcza" :D
Róże i jodła na palikach, które zostały umieszczone w konstrukcji wieńca.
Gotowe.

Pozdrawiam Kamila :)

środa, 20 listopada 2013

Prawdziwy trening zaczyna się dopiero w momencie gdy chcesz przestać :)

Od pewnego czasu nosiło mnie żeby pobiegać. Wychodzę na balkon brrr zimno. Może lepiej zostanę i popiszę ze znajomymi ? Ciągła bitwa myśli...iść czy nie? Koniec marudzenia. IDĘ :) Godzina 22:00 wybiegam z domu. Nawet nie jest tak zimno. Pierwsze 2 km biegnie mi się okropnie. Mam wrażenie, że moje nogi ważą tonę. Przez głowę przechodzi mi myśl, że może zamiast 2 pętelek zrobię 1? Hmmm dla 1 liczącej 3 km to nawet mi się z domu nie opłacało wychodzić :D Nie byłabym sobą gdybym nie zrobiła tego co zaplanowałam. Druga pętla zdecydowanie sprawniej poszła dlatego, że już byłam rozgrzana. Po powrocie do domu niesamowita radość...pewnie zasługa endorfin :). 


Udało się :)


Kamila :)

Architektura krajobrazu

Wczorajsze zajęcia w szkole florystycznej były całkiem inne niż do tej pory. Naszym zadaniem było przygotowanie stoiska na targi szkoły, które będzie miało na celu zachęcić uczniów do wybrania kierunku architektura krajobrazu. Wstępny plan był zrobiony już tydzień temu.Każdy zadeklarował co przynosi i można przystąpić do dzieła. Pusta sala w mgnieniu oka została zapełniona krzewami i innymi rzeczami. Założenie było takie: stworzyć taras z ogrodem. W trakcie pracy jakoś tego nie widziałam, ale efekt końcowy wyszedł całkiem fajnie. Podczas takich zajęć mamy okazję żeby się lepiej poznać co jest dużym plusem :).

Fotorelacja :)


Na początku był chaos...ale nie jakiś duży :)
Choinki, które robiłyśmy na wcześniejszych zajęciach.
Trujące jabłuszka i mydlane drinki :D
Jedna strona....
I kolejna strona ogrodu :)
Sprawcy całego zamieszania :)


Uroki szkoły :)
 
Z dedykacją dla mojego stałego czytelnika :) Kinia to dla Ciebie <3

Pozdrawiam Kamila :)

poniedziałek, 18 listopada 2013

Obudziło się we mnie zwierzę. Niestety obawiam się, że to leniwiec :)

Sobotnia zmiana w pracy, której się trochę obawiałam nawet zleciała szybko i bardzo miło - dzięki kilku osobom :) .Chwila przerwy od nawijania, szklanka wody żeby nie zaschło w gardle i można dalej. Znaleźli się kolejni słuchacze i tak wdałam się w dyskusje na recepcji do 5 nad ranem na temat motocykli i rowerów. Tak, jestem gadułą. :)

Po nocce chciałam odespać w domu, ale stwierdziłam, że sen jest dla mięczaków :D. (Nie wiem już kto tak z moich znajomych twierdzi, jeżeli to czyta to niech się ujawni). Zanim ruszyłam gdziekolwiek z domu musiałam to przemyśleć...na zewnątrz zimno, chce mi się spać, a łóżko jest tuż obok. Ale będę twarda! Ubrałam strój rowerowy i pojechałam na Paproć, żeby gdziekolwiek się ruszyć. Już nie mogłam patrzyć jak moja Kruszynka stoi tak samotnie w jednym miejscu :). Góra, na którą wyjechanie nie stanowi dla mnie problemu tym razem mnie trochę zmęczyła. Jadąc w górę minęłam się z samochodem, który jechał w dół, a za jakieś 10 minut wracał z powrotem. Miło było usłyszeć od kierowcy przez otwartą szybę "Brawo". Później się zatrzymał i podszedł do mnie żeby zapytać się czy wyjeżdżam całą trasę...takie sytuacje dodają motywacji kiedy zupełnie obce osoby doceniają to co robisz. Będąc na szczycie Paproci, kiedy już miałam jechać w dół zobaczyłam, że przyjechał początkujący rowerzysta z mojej miejscowości. Pogadaliśmy chwilę i zabrałam go na zjazd, którego jeszcze nie znał. Wybrałam ten bezpieczniejszy bo nie chce mieć nikogo na sumieniu :) Wyszło 10 km i jakaś godzina jazdy. Od pokonania pierwszego metra na rowerze wiedziałam, że tego mi brakowało przez kilka dni...nawet więcej niż kilka.

Miało być też bieganie, ale dopadł mnie mały leń. Może jutro się uda :).

W szkole coraz więcej egzaminów...zamiast się coś pouczyć to wysprzątałam pięknie swoje stanowisko pracy z każdej strony. Jest już prawie 2 godzina w nocy... Kończę to pisanie na dzisiaj i już nie przynudzam :).


Tak dla odmiany bez roweru :)
Kruszynka pięknie umyta...po zjeździe cała z błota.
http://4ever.cz/
Widok z Paproci na Pasmo Łososińskie.

Pozdrawiam Kamila :)

poniedziałek, 11 listopada 2013

:)

Wczoraj razem z Nati i Kingą wpadłyśmy na pomysł, że idziemy na spacer. W planach była Miejska Góra tylko czas nas trochę ograniczał więc musiałyśmy zawrócić. Może gdybym nie zaspała to byśmy się tam znalazły :D. Wszędzie mgła, na początku było zimno, ale podczas marszu raz dwa się rozgrzałyśmy. Zrobiłyśmy 11 km, a zdjęć to z 10 razy tyle...kobiety :). Cieszę się, że mogłyśmy się spotkać bo niestety każda już udaje się w swoją stronę. Pozostaje czekać na kolejne święta i na następne spotkanie. :) 
  



Z Nati :)
Z Kiniaczkiem :)
Kapliczka na rozdrożu dróg.
Po iluś próbach wyszło zdjęcie, które powiedzmy jest do zaakceptowania :D
Papużki nierozłączki :)
Mistrz drugiego planu :D
:)
Kiniak schodź z kamienia bo Ci pociąg odjedzie... :)
Gimnastyka :D

Link do trasy: http://www.endomondo.com/workouts/267910793/10580457

Pozdrawiam Kamila :)

sobota, 9 listopada 2013

Choinka - zrób to sam :)

Sobota, godzina 06:40 budzik uparcie dzwoni. Tylko po co?? Przecież dzisiaj mam wolne. Po chwili przypominam sobie, że mam zajęcia w szkole. Myślę sobie - A to jeszcze sobie pośpię, a później zrywam się na równe nogi żeby zdążyć na 8:00. IdEalnie hehe :D. Mogłabym napisać książkę "Jak wszystko odkładać na ostatnią chwilę, a później wyjść z tego zwycięsko" - jeden rozdział miałby tytuł "Jak wychodzić w ostatniej chwili z domu i się nie spóźnić". Na samym wstępie lista osób dzięki, którym jeszcze nie zginęłam. :)

Przejdźmy do zajęć. :) W czwartek bieganie z sekatorem po lesie i ścinanie gałązek...ale cichosza nikt nic nie widział i nic nie słyszał. R. podjechał furgonetką i zapakowaliśmy "dowody zbrodni" do czarnych worków. Dzisiaj wszystko dostarczone na zajęcia + inne gratisy. Jak się później okazało trochę było nieporozumień co będziemy robić na zajęciach. Ostatecznie padło na choinki, które będą ozdobą na targach promujących szkołę.

Lekki paradoks ścinać gałęzie żeby zrobić choinkę :)

Co jest potrzebne do zrobienia takiej choinki ???
- wiaderko ( nie musi być jakieś ładne, ale moje i tak było ładne :))
- materiał  ( np. worek jutowy, papier szary)
- folia
- gips
- gałązki
- kij tak na ok 2m (zależy jak wysoka ma być choinka)
- drut
- narzędzia sekator, cęgi do drutu, nożyczki


Instrukcja krok po kroku :)

W wiaderku rozrabiamy gips (jeżeli wiaderko ma dziurki należy wyłożyć jakąś folią), w środek wbijamy kij, na którym będzie opierać się cała choinka. Kiedy gips zastygnie owijamy wiaderko np. workiem jutowym. Później przycinamy gałązki i zaczynając od dołu układamy je w koło i mocno przyczepiamy drutem. Następnie dokładamy coraz to krótsze gałązki w górę.

Na żywo ta choinka wygląda bardziej urokliwie. Wzbudzała zachwyt w grupie więc jak tak na nią patrzyłam to coraz bardziej nawet zaczęła mi się podobać. Pani prowadząca też doceniała moje starania być może dlatego, że zamiast nożyczek fryzjerskich jak ostatnio przyniosłam konkretny sekator. :D Moje dzieło jest trochę krzywe bo nie miałam jednego kija tylko kilka mniejszych złączyłam drutem. Jakoś trzeba sobie było radzić. Teraz jak już wiem jak to się robi to myślę, że na święta w moim pokoju zagości takie drzewko :).


Żeby ten blog z rowerowego nie zrobił się za niedługo blogiem florystycznym bo by dopiero było - Kamila i jej kwiatki :)








Pozdrawiam Kamila :)

niedziela, 3 listopada 2013

Im dłuższy dystans, tym szerszy uśmiech... :) :)

"Tego dnia, tak bez przyczyny, postanowiłem trochę pobiegać...." tak zaczyna się opowieść Forresta Gumpa o jego biegu, a moja???


Ja też postanowiłam pobiegać. Zaplanowałam sobie pokonać 6 km w 40 minut po asfaltowej drodze, którą już doskonale znam. Z tego planu nic nie wyszło, ale w sumie dobrze bo wyszło jeszcze lepiej :). Kiedy chciałam zakończyć rozmowy na portalu fb pisząc, że idę pobiegać E. podchwycił mój pomysł. I tym oto sposobem w ciągu dosłownie 5 minut zmiana decyzji. Jedziemy na trasę biegową wokół Mogielicy. Długość ok 20 km. W życiu tyle nie biegłam. Czołówka na głowę, plecak z piciem i biegiem :). A rozgrzewka?? Na trasie się rozgrzeję. Początkowy odcinek był dla mnie najtrudniejszy - na 4 km po chwili odpoczynku już mi lepiej. Trasa ma formę pętli, więc jak się już na niej znalazłam to odwrotu nie było...a zresztą gdzie i po co? :D Momentami małe kryzysy, ale jakoś dałam radę i trasę 21 km pokonałam w 02:41. I nie będę ukrywać, ale jestem z siebie dumna :D Czasem spontaniczne decyzje są najlepsze :).


Coś w tym jest :)


Jak widać nic mi się nie stało :)
Prawa, lewa...i do przodu :)



Obrazki pochodzę ze strony http://napieramy.pl/, która mnie skutecznie motywuje do pokonywania kolejnych km i swoich słabości.

Przebieg trasy 02.11.2013  http://www.endomondo.com/workouts/265025293/10580457

I jeszcze motywująca piosenka :)  



Pozdrawiam Kamila :)

Mogielica - ognisko :)

Nie pamiętam nawet kiedy zrodziła się tradycja, że 1 listopada razem ze znajomymi z KS Limanowa Forrest (i nie tylko) idziemy na najwyższy szczyt Beskidu Wyspowego - Mogielicę. Około godziny 20:00 wszyscy byli już w umówionym miejscu. Ustaliliśmy kto z kim jedzie, plecaki do bagażników i jazda. Będąc na parkingu  założyliśmy czołówki na głowę, kijki w ręce i spacerkiem w górę. Pogoda była dla nas łaskawa...z resztą w takim gronie żadna pogoda nie jest nam straszna. Na szczycie niespodzianka, a mianowicie rozpalone już ognisko :). Wyszliśmy na wieżę widokową gdzie pięknie było widać nawet bardzo odległe cmentarze, które w tym dniu były oświetlone z racji święta Wszystkich Świętych. Następnie zabraliśmy się za pieczenie kiełbasek, ziemniaków, cebuli, jabłka...niektórzy nawet podeszwy w butach przypalali. Wspaniałe jest to, że pomimo różnych obowiązków, braku czasu my jednak potrafimy się zmobilizować żeby spędzić wspólnie miłe chwile.W sumie było nas 16 osób. W planach już kolejne ognisko :).

 
Mniam :D
:)

:)