Pokazywanie postów oznaczonych etykietą spacer. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą spacer. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 2 lipca 2017

Przepis na Lubań - rowerowo i spacerowo ;)

Dziewczyny zazwyczaj potrzebują dużo czasu żeby podjąć decyzję...

Moje koleżanki  ostatnio bardzo miło mnie zaskoczyły. Dzwonię do jednej i przedstawiam na szybko plan wycieczki...trochę wymówek było, ale dobra  nie namawiam jakoś nachalnie.  Jak coś to pójdę sama chociaż wiadomo w towarzystwie raźniej. Telefon do drugiej - idzie! W międzyczasie wiadomość od pierwszej "Idę" :) I to mi się podoba!

To co zbierać się bo za 10 minut przyjadę. Sama w pośpiechu zaczęłam się pakować. Mapa! Zapomniałam mapy! Dobrze, że zorientowałam się w porę i zdążyłam wrócić do domu.



Wyjeżdżamy z Limanowej i kierujemy się do miejscowości Kluszkowce. Jest to bardzo atrakcyjna wioska. Miłośnicy sportów wodnych, zimowych, rowerowych - każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. A jak nie wierzycie to przekonajcie się sami!


Samochód zostawiamy na parkingu u podnóża góry Wdżar (766, 767 m) – szczyt w paśmie łączącym Lubań z Pieninami. Całą ekipą kierujemy się na wyciąg, którym wyjeżdżamy na górę. Zawsze to dodatkowa atrakcja i widoki lepsze.


Na szczycie każdy udaje się w swoją stronę. "Panie na lewo, panowie na prawo" A tak na poważnie to ekipa męska ruszyła na rowerze, a my spacerowo z kijkami trekingowymi. Oczywiście będąc tutaj opowiadam dziewczynom o pamiętnej wyprawie, którą razem z M. solidarnie zakończyliśmy na SOR. Zobaczcie sami: O tym jak JOY RIDE zamieniłam na JOY SOR...


 Nasz cel widać w oddali. Lubań – najwyższy szczyt Pasma Lubania w południowo-wschodniej części Gorców. Z góry Wdżar gdzie mogłyśmy podziwiać piękne widoki kierujemy się na niebieski szlak prowadzący na wieżę widokową.


 Panuje okropny skwar więc kiedy docieramy do lasu można poczuć przyjemny chłód. Po drodze jeszcze dwa razy będziemy mijać się z naszymi rowerzystami, którzy postanowili objechać wszystkie 4 odcinki specjalne, na których rozgrywane są zawody enduro.


Przy Samorodach w latach 1936–1939 Tatrzańskie Towarzystwo Narciarzy wybudowało schronisko turystyczne o około 100 miejscach noclegowych. Podczas II wojny światowej służyło głównie partyzantom i ukrywającej się przed Niemcami okolicznej ludności, był tu punkt etapowy i zaopatrzeniowy polskich partyzantów.W odwecie Niemcy 24 września 1944 r. spalili schronisko, przy okazji zabijając dwóch partyzantów. Kolejne schronisko zbudowane zostało przez PTTK w latach 1973–1974 na polanie Wyrobki,, na południe od szczytu. Była to bacówka. Spłonęła doszczętnie w styczniu 1978 r. Kamienne fundamenty i piwnice po obydwu tych schroniskach istnieją do dzisiaj. Więcej na temat schronisk możecie poczytać tutaj: KLIK.

Ruiny schroniska.
Spotkanie na trasie :)
 Na polanie od lat 60. XX wieku działa studencka baza namiotowa Lubań. Czynna jest w miesiącach wakacyjnych. Nocować można tutaj we własnym namiocie lub w kilkunastu namiotach bazowych.
Są namioty-stołówki, zadaszona wiata, wodę czerpie się ze źródełka położonego na południowych stokach Lubania (przy szlaku turystycznym na przełęcz Snozka)
.
Kto chętny na prysznic? :D
Jak widać możliwości jest wiele.

Wieża widokowa coraz bliżej.
W 2015 roku na szczycie zachodniego wierzchołka została wybudowana 22-metrowa wieża widokowa.  Dodam, że na wieżę wyjdzie każdy bez względu na wiek. Schody tam są nawet łagodniejsze niż w nie jednym domu. 

Czy wiecie, że według ludowych podań Lubań to miejsce przeklęte i magiczne zarazem. Miejscowi czarownicy toczyli tutaj między sobą spory. Po wypowiedzeniu przez jednego z baców-czarowników straszliwego przekleństwa całe stado owiec wraz z z juhasami zapadło się pod ziemię. Podobno w dniu św. Jakuba (25 lipca) z tego miejsca wydobywają się spod ziemi okrzyki juhasów i dzwonki owiec.



 Na wieży widokowej na Lubaniu z każdej strony na tablicach jest przedstawiona panorama więc  można dowiedzieć się na jakie szczyty się spogląda.


 Krzyż papieski na szczycie Lubania.


 Na polu namiotowym rozkładamy się z naszym prowiantem i robimy sobie dłuższą przerwę.


Nadchodzi jednak czas, że trzeba wracać bo przed nami jeszcze długa druga. Idziemy czerwonym szlakiem do Krościenka nad Dunajcem.
 



Jak idę trzy koleżanki to wiadomo, że buzię się nie zamykają dlatego też trzeba czuwać gdzie się idzie. My skręcamy w prawo.


 Po dniu pełnym wrażeń w końcu docieramy do Krościenka nad Dunajcem. Mniej więcej w tym samym czasie reszta ekipy skończyła jeździć na rowerach. Czekamy w umówionym miejscu i wszyscy się spotykamy. Po drodze oczywiście wymieniamy się relacjami jak było :).


Jeżeli będziecie wybierać się na Lubań na rowerze to koniecznie zobaczcie moją wcześniejszą trasę :)
Błyszcz, Dzwonkówka, Lubań czyli ENDURO pełną gębą.

Pozdrawiam
Kamila :)

czwartek, 8 stycznia 2015

Łopień - "Tam gdzie nie ma już dróg..." w poszukiwaniu jaskiń :)

Dzisiaj jeszcze zaległy wpis :). 1 stycznia razem z M. wybraliśmy się na spacer w okolicach Łopienia ( 961m ). Idąc pomyślałam sobie, że ciekawie by było znaleźć jakąś nową jaskinię. Dla nie wtajemniczonych napiszę, że Łopień wśród gór Beskidu Wyspowego posiada największą ilość jaskiń i schronów, głównie pochodzenia osuwiskowego. Kiedyś już miałam okazję być w Jaskini Zbójeckiej z labiryntem ciasnych korytarzy o długości około 433m - największa jaskinia w Beskidzie Wyspowym jak i największe schronienie dla nietoperzy podkowca małego. Jest to prawnie chroniony pomnik przyrody.

Idąc zboczami lasu od czasu do czasu natrafialiśmy na dość spore skały...jednak jaskini nie udało nam się żadnej odkryć. Za to trafiliśmy na jakiś szlak gdzie co ileś metrów były kapliczki Drogi Krzyżowej. Legenda głosi, że niewidomy mężczyzna obmył sobie oczy wodą, która wypływała ze źródełka i stał się cud - odzyskał wzrok.

Czasem zejście z wyznaczonego szlaku może nas zaprowadzić w ciekawe miejsca :)


I na koniec coś do posłuchania... :)

"Tam gdzie nie ma już dróg
  szlak przetrę swój. Do celu.
  Tam gdzie nie ma już dróg
  stanie mój drogowskaz.
  Możesz spotkać mnie tam
  gdzie serce gra na duszy.
  Gdy cię zmyli trop
  i zgubisz krok
  wtedy serca cichych nut posłuchaj."









To coś wygląda jak potencjalna jaskinia :D  


niedziela, 12 stycznia 2014

"Cudze chwalicie, swego nie znacie..." - Zbieranina

W czwartek wybrałam się ze znajomymi do kawiarni na spotkanie z serii "Podróże dalekie i bliskie". Tym razem przenieśliśmy się do Afryki Południowej, a dokładniej do Zimbabwe, Botswany i RPA. Był przygotowany film oraz pokaz slajdów, który trwał prawie 2 godziny. Niestety byłam trochę rozczarowana jak i większość towarzystwa. Mogło być ciekawie, ale sposób prezentacji okazał się kiepski. Nie było na bieżąco opowiadane jaka historia wiążę się z danym zdjęciem itp. Dopiero na koniec można było zadawać pytania..przy czym odpowiedzi też nie były satysfakcjonujące. Pomyślicie, że przemawia przeze mnie zazdrość?? Nie. Bo nie sztuką jest pojechać do jakiegoś kraju i później chwalić się gdzie to się nie było skoro nie jest się w stanie nawet  czegoś opowiedzieć w ciekawy sposób. Czasami prezentacje o Polsce były tak genialne, że aż chciało się odejść od stolika w kawiarni, spakować się i natychmiast tam jechać.

Po "Podróżach dalekich i bliskich" razem z J. i R. poszliśmy pobiegać...plan 10 km, ale po drodze wpadłam na pomysł, żeby wyjść na górę Paproć - no i tak też zrobiliśmy.

O Afryce to ja chętnie posłucham, ale opowieści w wykonaniu M. :) 


Pozdrawiam Kamila :)

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Turbacz - zimowa wyprawa :)

Sobota wieczór i telefon z propozycją wyjścia na Turbacz - najwyższy szczyt Gorców (1310 m n.p.m). Bez zastanowienia odpowiadam: TAK :). Dopiero rano zaczęłam się zastanawiać na co ja się zgodziłam bo jeszcze chętnie bym pospała. To jeszcze 5 minutek leżenia i analizowanie co ubrać żeby nie było zimno i co zabrać do jedzenia (podstawa hehe). Spakowani i gotowi do wyjazdu w końcu spotkaliśmy się wszyscy w miejscu zbiórki. Jedziemy do miejscowości Koninki i tam zaczyna się nasza wspinaczka wzdłuż wyciągu narciarskiego. Niektórym po głowie chodził głupi pomysł żeby wyjechać sobie na górę - zaznaczę, że nie mi. :) Idziemy, a końca nie widać. Po niecałych 3 godzinach dotarliśmy do Schroniska na Turbaczu. Grzane piwko z żurawiną po takim wysiłku smakowało wyśmienicie. Po krótkim odpoczynku czas się zbierać w dół zanim zrobi się ciemno. Idziemy jakąś inną drogą gdzie momentami z trudem można wydostać się z zasp śniegu. Lubię takie wypady w góry. Można się oderwać od codzienności. Dodatkowo uwielbiam uczucie zmęczenia,ale takiego które daje satysfakcję, że się coś ciekawego zrobiło i zdobyło się szczyt góry :). Żałowałam tylko jednego...no może dwóch rzeczy, ale o jednej napiszę - następnym razem to zabiorę jakieś sanki....a jak będę chciała całkiem zaszaleć to skitury, których jeszcze nie mam, ale zamierzam mieć :D.

Najbardziej męczący odcinek trasy.
Pierwszy odpoczynek, ciepła herbata i siły wracają :)
Wokół doliny Poręby.
Tobołów.
Szlak rowerowy :)
W oddali znajduje się Obserwatorium Astronomiczne na Suhorze.
Suhora.


Krzysiek pokazuje ile śniegu spadło :D
Wszędzie biało :)
Tutaj trochę niebiesko :) na włosach sople lodu to znaczy, że jest dobrze :D
Chatka.
Ekipa: Boguś, Andrzej, ja, Dawid i Krzysiek, który robił zdjęcie :).
Piesek zdobywca :)

Szlak Papieski.
Profesjonalny pomiar temperatury :)

Pozdrawiam Kamila :)

Spacer :)

Korzystając z pięknej pogody w sobotę wybrałam się do Babci żeby podarować jej stroik, który sama zrobiłam :). Maszerując po lesie i zbierając szyszki i co się nawinie obmyślałam trasy rowerowe. Jakoś nie doceniałam tego lasu, a przecież tyle tam jest możliwości do jazdy. :) Wieczorem pojechałam na czwarte urodziny mojej Chrześnicy....pierwsze, na których miałam okazję być bo zawsze wychodziło tak, że byłam poza domem. 

Poniżej zdjęcia ze spaceru :)


Stroik dla Babci :)





Widoki z Walowej Góry :)
Kiedyś patrzyłam na to jak na zwykłe drzewo :D teraz widzę tam materiał roślinny do wykorzystania...a do czego to będzie w kolejnym poście :)


Pozdrawiam Kamila :)