poniedziałek, 21 lipca 2014

Błyszcz, Dzwonkówka, Lubań czyli ENDURO pełną gębą :)

W poprzednią niedzielę 13 lipca razem z M.,A., i D. postanowiliśmy spędzić aktywnie dzień.  Trzy rowery na dach, a moja Kruszynka z racji, że najmniejsza wylądowała w bagażniku. Tuż po godzinie 11:00 wyjechaliśmy z Limanowej i samochodem dotarliśmy do miejscowości Tylmanowa. Rowery wypakowane, woda w bidonach i bukłakach uzupełniona więc ruszamy na szlak. Po małych wątpliwościach, w którą stronę mamy się kierować odnajdujemy zielony szlak, który zaprowadzi nas na górę Błyszcz. Chyba dawno tam nikt nie przechodził. Ścieżki są strasznie zarośnięte i jak na złość wszędzie ocieram się o pokrzywy. No, ale jeżeli według zapewnień A. ma mi to wyjść na zdrowie to już nic nie mówię. W każdym bądź razie wycieczka zapowiada się ciekawie. Temperatura około 30 stopni daje nam niezły wycisk. Jak tylko widzę gdzieś jakieś źródełko to muszę się ochłodzić. Po jakimś czasie docieramy na  Błyszcz (945m) - szczyt w grzbiecie głównym Pasma Radziejowej i Beskidzie Sądeckim. Gdyby nie to, że M. się zatrzymał i oznajmił nam, że już wyjechaliśmy to nawet bym nie wiedziała. Nie zauważyłam tam żadnych oznaczeń ani też czegoś charakterystycznego. Zakładamy kaski na głowę i w końcu jakiś zjazd. Dalej jedziemy żółtym szlakiem na Dzwonkówkę (983m) - pierwsze znajome dla mnie miejsce. Tutaj chwila wytchnienia i dalej w drogę :). Czerwonym szlakiem zjeżdżamy do Krościenka nad Dunajcem. Obiadu w tym dniu jeszcze nie było więc najwyższa pora coś przekąsić. W oczekiwaniu na nasze zamówienie porozmawialiśmy z ludźmi, którzy zainteresowali się skąd przyjechaliśmy i gdzie dalej zamierzamy jechać. Kiedy jeden Pan usłyszał, że ruszamy na Lubań - najwyższy szczyt Pasma Lubania to zaraz nam opowiedział jak wyglądała jego rowerowa wyprawa. Z szyderczym uśmiechem  na twarzy życzył nam powodzenia :D. Z Krościenka kierujemy się na rondo, a następnie na czerwony szlak. Czeka nas 9 km podjazdu w pełnym słońcu. Litości !!! :) Po 1,5 godzinie docieramy na miejsce. Po raz pierwszy na Lubaniu miałam okazję być na tegorocznym Kieracie. Na polanie od lat 60. XX w. działa studencka baza noclegowa Lubań. Można tam nocować we własnym namiocie lub bazowym. Na szczycie znajduje się krzyż papieski. Dosłownie 5 minut odpoczynku i trzeba "zaginać czasoprzestrzeń", a jest już godzina 19:00. Wszyscy ucieszeni na myśl o 5 km zjeździe...oj nie. To byłoby za piękne. Chcieliśmy uniknąć wiatrołomów więc pojechaliśmy w jakieś inne nie wiadome drogi. Jedziemy w dół stromo jak nie wiem...ja gdzieś tam na końcu. Dostrzegam, że A. schodzi z roweru więc nie będę ryzykować wybicia zębów i też sprowadzam. Hmm nagle okazuje się, że ten zjazd to jednak zły pomysł. Wracamy w górę, później trawersujemy górę...po drodze tracę gdzieś okulary :(. Powoli zaczyna się ściemniać, a my pniemy się w górę żeby powrócić na zielony szlak. M. i D. gdzieś z przodu, a ja z A w tyle zastanawiam się jakim cudem mogliśmy się w takie coś wpakować. Przypomina mi się Kierat kiedy prawie na czworaka wychodziłam pod tą górę, a tu jeszcze trzeba dźwigać rower. Postanowiłam nieoficjalnie zmienić nazwę na: Przeklęty Lubań :D. Coś w tym musi być ponieważ jak głoszę ludowe podania Lubań to miejsce przeklęte i magiczne zarazem. Miejscowi czarownicy toczyli tutaj między sobą spory. Po wypowiedzeniu przez jednego z baców-czarowników straszliwego przekleństwa całe stado owiec wraz z z juhasami zapadło się pod ziemię. Podobno w dniu św. Jakuba (25 lipca) z tego miejsca wydobywają się spod ziemi okrzyki juhasów i dzwonki owiec. To co wybieramy się 25 lipca to sprawdzić? Kiedy już znaleźliśmy się na właściwej drodze pojawił się cień nadziei, że może jednak dzisiaj znajdziemy się w domu. Na skrzyżowaniu dróg M. chce nam pokazać jeszcze jakiś ciekawy wariant zjazdu. D. daje się namówić. A. i ja bez słowa zjeżdżamy prosto do Tylmanowej do auta. Po chwili wszyscy jesteśmy w komplecie.Zrobiliśmy ok 36 km. Niby nie wiele, ale potrafiły zmęczyć. Jeżeli miałabym ocenić trasę to jest z takiej serii: byłam tam raz i nie ma po co wracać... Zapewniam, że w kolejnym wpisie będzie dopiero GENIALNA trasa :D.

Jak to A. powiedział "Są trzy rodzaje tras: łatwa, trudna i Edka (M)" :D Kto zna M. to wie o jakich trasach mówię :)

Start z miejscowości Tymalnowa.
Zielony szlak prowadzący na szczyt Błyszcz.
Ekipa prawie w komplecie :)
Kapliczka przy, której skręciliśmy na żółty szlak.
Miejsce gdzie odpoczywaliśmy.
Most w Krościenku nad Dunajcem.
W oczekiwaniu na jedzonko :)
W drodze na Lubań. W oddali widać Trzy Korony.
Przedzieramy się przez trawy :D

Gotowa do startu :D
Lubań zdobyty :)
Tak się właśnie wpakowaliśmy :p
Gdzieś w lesie nie wiadomo właściwie gdzie :D
Radość po dotarciu na zielony szlak.  :)
Pozostałości z dawnej trasy.
Wyprawa zakończona...do następnego :)
Pozdrawiam Kamila :)

4 komentarze:

  1. jak Ty dajesz radę z tymi trasami? każda taka ambitna i wydaje się czasochłonna, a ja tu nawet nie nadążam za Twoimi wpisami? pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z trasami daję radę, ale z robieniem wpisów na bieżąco ostatnio sama nie nadążam :D Również pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Z opisu wynika, że nie byliście na szczycie Błyszcz. Jak dotarliście na polanę niby na błyszczu to trzeba w prawo pod górę podjechać ok 300m, tam jest szczyt i widok super. mateusz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następnym razem dopilnuję żeby się znaleźć na szczycie :) Pozdrawiam :)

      Usuń