sobota, 5 lipca 2014

"Nie powtarzaj, że zaczniesz od jutra. Dzisiaj jest jutrem, o którym mówiłeś wczoraj. Zacznij teraz" - Puchar Szlaku Solnego - Spytkowice 29.07.2014

W ostatnią niedzielę 29 czerwca pojechałam na drugą edycję Pucharu Szlaku Solnego. Tym razem do miejscowości Spytkowice. Pierwsze skojarzenia jak słyszę tą nazwę: wyciąg narciarski, serpentyny, pomieszanie z poplątaniem i upał. Nie myliłam się ani trochę. Razem z Bratem i naszym kierowcą i fotografem w jednym R. dotarliśmy sporo przed pierwszym startem czyli już ok godziny 9:00. Na miejscu przywitaliśmy się z zawodnikami Klubu TC Orzeł Rabka Zdrój i poszliśmy testować trasę. Od tej z tamtego roku różniła się tym, że prowadziła w przeciwnym kierunku. Pierwsze 200 m i myślę sobie "Oj będzie ciężko". Od razu ostry podjazd, następnie sporo jazdy przez skoszone pola. Niby prosty odcinek, a muldy ziemi potrafiły spowolnić. Temperatura w lesie 30 stopni. Jednak na zjeździe można było "odpocząć". Prędkości jakie tam rozwijałam to tak ok 40 km/h :D. Zwalniałam jedynie, żeby nie wypaść za zakrętu. W kilku miejscach do pokonania był przejazd przez rowy. Musiałam wtedy przyjąć dość dziwną postawę ciała, a mianowicie brzuch leżał prawie na siedzeniu. Nie wiem gdzie ja się tego nauczyłam. Grunt, że było to skuteczne i nie musiałam schodzić z roweru i tracić czasu. W jednym miejscu spora hopa. R. sie dziwił czemu tam dawałam po hamulcach. Gdybym nie dała to bym wylądowała gdzieś na małej skarpie bo trochę był spadek na bok. Okrążenie wg Organizatorów liczyło 4,3 km, a według pomiarów Brata 4,5 km. Pierwsze zrobione...no to jeszcze 3. Na drugim muszę na chwilę przystanąć. Czuję, że zaraz się przewrócę. Kilka głębokich wdechów i bez zbędnego użalania się jazda. Trzecie okrążenie jedzie się genialnie - trasa jak dla mnie może nie mieć końca. Korzonki i slalomy między drzewami robię z takim uśmiechem, a jeszcze pojawia się satysfakcja, że udaje mi się wyprzedzić kilku mężczyzn, którzy startowali kilka minut wcześniej.Na każdym okrążeniu bidon jest uzupełniany i podawany przez towarzyszy z Klubu TC Orzeł.  Wjeżdżam na 4 okrążenie. Jest radość bo nie dostałam dubla...jednak po chwili Organizatorzy wołają za mną, że mogę schodzić z trasy bo była zasada 80% ( tzn. że inna zawodniczka już tyle miała przejechane z okrążenia, a ja dopiero byłam w trakcie). Na moje miejsce wpływu by to już nie miało. Hmmm szkoda jednak, że nie mogłam zrobić całości. Zajęłam 5 miejsce na 7. Wynik może nie jest jakiś szałowy, ale biorąc pod uwagę warunki jakie panowały to jestem z siebie dumna. Upał tak potrafił dokuczyć kolarzom, że odwodnienia i inne dolegliwości nikogo tam nie dziwiły. Po dotarciu na metę padłam na łące i łapałam oddech. Później posiłek, a zaraz potem nastąpiła dekoracja zawodników. Otrzymałam dyplom za moje V miejsce :). W tamtym roku będąc w Spytkowicach też byłam tuż za podium bo IV. Warunki były wtedy chyba nawet cięższe.  

Moje przemyślenia z trasy...Kolarstwo górskie to jednak ciężki kawałek chleba. Ogólnie każdy sport jeżeli ktoś go uprawia zawodowo. Oglądając w TV wydarzenia sportowe i siedząc wygodnie na kanapie często można usłyszeć komentarze, że sportowcy nic nie robią, a jeszcze im za to płacą. Patrzy się na to co widać teraz, a mało kto się zastanowi ile wyrzeczeń i trudu ta osoba musiała w to wszystko włożyć, aby być teraz w tym miejscu gdzie tylko nielicznym udało się dotrzeć. :)


Rower spisał się super za co bardzo dziękuje M., który zajmuję się profesjonalnym serwisem od A do Z :) :*


Rozgrzewka.
Start Mężczyzn.
Przygotowanie do startu.
Na linii startu.
Na trasie :)




I już po wszystkim :)

Wyniki.
Dekoracja zawodniczek.
Pozdrawiam Kamila :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz