wtorek, 8 lipca 2014

Gorczański klasyk w wersji "wet" - Turbacz & Gorc :)

W środę 2 lipca z samego rana wybrałam się z M. do miejscowości Rzeki. Prognoza pogody na ten dzień nie była zbyt obiecująca. Po ściągnięciu rowerów z samochodu byliśmy już gotowi do jazdy. Spoglądając w niebo jednak nie było nam już tak wesoło. Mimo wszystko stwierdziliśmy, że nie po to jechaliśmy godzinę żeby teraz wrócić. Nasz plan to Turbacz i Gorc czyli klasyczna pętla gorczańska. Słyszałam o tej trasie już wcześniej, ale dopiero teraz udało mi się tam znaleźć :). Trasa na początku wiedzie asfaltową drogą. później szutrową, aż w końcu upragnione leśne ścieżki. Po jakimś czasie dopada nas mały deszcz. M. ubiera pelerynę, a ja stwierdzam, że owszem jestem słodka, ale nie z cukru więc się nie roztopię :D. Temperatura wynosi tylko 10 stopni, a mimo to jest mi ciepło. Chyba mi się coś poprzestawiało z odczuwaniem ciepła i zimna. Na Przełęczy Borek 1009 m na chwilę znajdujemy schronienie pod ogromnym drzewem. Kanapki ratują nas przed moim kryzysowym głodem (jak jest kryzysowy głód to już nie myślę o niczym innym oprócz jedzenia). Po dotarciu do schroniska PTTK na Turbaczu naszym oczom ukazują się cudowne widoki. Mgła unosząca się nad górami robi naprawdę wrażenie. W schronisku pamiątkowy wpis do księgi oraz obfita uczta...tradycyjnie z pomidorową zupą :). Dobrze, że udało nam się zamówić przed pojawieniem się całej grupy dzieciaków. Po wyjściu ze schroniska decyzja czy zjeżdżamy z Turbacza w dół czy jedziemy jeszcze na Gorc. Pytam M. czy też ma mokre skarpetki jak ja :D Odpowiedź brzmi: tak :D Czyli jeżeli On się ze mną solidaryzuje to jedziemy na Gorc :D Na trasie jest sporo odcinków gdzie ułożone są drewniane belki. Jadąc po nich można się poczuć jakby się było w pociągu. Tak potrafi wytrzepać. Korzonki bajkaaaaaaaaaa :D. Na szczycie Gorca spotykamy Pana z wnuczkiem. Chwilę z nim rozmawiamy, pokazujemy mu którą trasą będziemy zjeżdżać. Dostajemy ostrzeżenie, że tam jest strasznie stromo :) No, ale przecież właśnie tego szukamy.  W międzyczasie M. wynajduje ścieżki, których ja nie widzę, ale On widzi - czyli jednym słowem FREERIDE :D. Po dotarciu do samochodu i zrobieniu 31 km jestem strasznie oburzona "Co to już koniec?". Zaczynają się kombinacje jak wejść do samochodu żeby go nie pobrudzić. Idziemy do pobliskiej rzeki trochę się ogarnąć, ale wiele to nie daje. Następnym razem to chyba trzeba wozić ze sobą jakąś plandekę. 

Nie mogę się doczekać kiedy znowu powtórzymy tą trasę :). Być może uda się w większym składzie. Tak więc szykujcie rowery i jedziemy. :)

Więcej zdjęć na stronie: https://plus.google.com/photos/107649252149217024712/albums/6031522357949216289


Przebieg trasy. Wyjazd z miejscowości Rzeki.




Przełęcz Borek.
:)
Wszędzie zielono :)
Uprzątnięte szlaki.
W drodze na Turbacz :)








Widoki ze schroniska PTTK na Turbaczu.












Fragment drogi z drewnianymi belkami. Oczywiście my wybraliśmy normalny wariant bez udogodnień :)


Tutaj nie mam problemu żeby dobrze zaparkować :D
Kapliczka na Bulandowej.
Pan z nartami oczekuje już na śnieg :)




Gorc zdobyty po raz pierwszy.
Pragnienie nie ma szans :)


Freeride :D


:D
Pozdrawiam Kamila :)

2 komentarze:

  1. No piękna trasa :) Proponuje jeszcze sobie zrobić większą pętle przez Kudłoń i Gorc Troszacki na pewno wam się spodoba ;) Nam jeszcze nie udało się zdobyć Gorca i Turbacza za jednym razem ale to pewnie przez to że dojeżdżamy na rowerach w Gorce. Chociaż w tym roku są już plany i predyspozycje do tego :) Pozdrawiam T.

    OdpowiedzUsuń