wtorek, 20 stycznia 2015

Bieszczadowo skiturowo - Mała Rawka - część druga :)

Wieczorem w schronisku zapadła decyzja, że wstajemy na wschód słońca. Jednak po długich wieczornych rozmowach nikt się rano do tego nie garnął. Śpiochy!!! Po śniadaniu zwieźliśmy swoje plecaki do samochodu. Jeden z nich się otworzył i wypadły foki M. o czym zorientowaliśmy się dopiero na dole. Trzeba było wracać...no cóż nie moja wina :D W końcu około 9 zaczęliśmy pierwsze skiturowe wyjście na Małą Rawkę (1257 m n.p.m). Na samym szczycie wiatr tak hulał, że aż mnie przewrócił. Zjazd po połoninach, a następnie w las. Tak mi to dało w kość, że kolejne wyjście musiałam sobie darować bo myślałam, że mi rozsadzi nogi z bólu. M. poszedł sam, a ja w tym czasie posiedziałam w schronisku i porozmawiałam z innymi narciarzami. Jak już odpoczęłam to jeszcze dwa wyjścia i zjazdy. Tym razem zdecydowanie lepiej się jechało. Jak oglądam teraz filmik to aż chciałoby się jeszcze raz jechać tylko jak na złość odpowiednich warunków brak. Szkoda, że jak byłam młodsza, a śniegu było po pas to nie miałam wtedy skiturów. Czas wycieczki w Bieszczadach nie ubłagalnie dobiegał końca. Wchodząc do schroniska nie zastaliśmy już nikogo. Czyżbyśmy byli najbardziej wytrwali? :D Zjazd do samochodu i jazda. W domu szybka kąpiel i jeszcze z lekko nie dosuszonymi włosami pędziłam do pracy na nocną zmianę. Jak żyć to tylko na pełnych obrotach :)




Koło schroniska :)
Tak wiało, że aż mnie przewróciło :P
Zjazd z Małej Rawki...wcale nie taka mała.




:)
Moja codzienność na zjazdach :D
M. i jego szaleństwa :)
Okolice schroniska.
W schronisku był prawdziwy zwierzyniec :)

Pozdrawiam Kamila :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz