środa, 29 stycznia 2014

Małymi krokami do celu - Miejska Góra :)

W poniedziałek po pracy przespałam prawie cały dzień. Po przebudzeniu leniwie snułam się po domu w piżamce, ale cały czas mnie coś nosiło. Nie wiedziałam tylko jeszcze co - bieganie, a może rower? :) Ze względu na późną porę wybrałam bieg i tak przed północą wróciłam do domu naładowana endorfinami oraz 10 kilometrami w nogach :).

Dzisiaj powtórka z rozrywki. Większość dnia to odsypianie nocnej zmiany. Miałam spędzić dzień siedząc spokojnie w domu, ale z każdej strony coś kazało mi iść. Rano zobaczyłam zdjęcia znajomej, a właściwie nieznajomej dziewczyny z aplikacji endomondo...przejechała tyle i tyle. Hmm czyli nawet jak jest śnieg to się da. :) Najbardziej jednak ruszyła mnie wiadomość od M. "Jak tam Twoje km?" (Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin :*). Zjadłam obiad, kilka warstw ubrań i jazda na Miejską Górę. Była już godzina 16:00 więc powoli się ściemniało - to dobrze bo nie wiadomo co to za wariat na rowerze :D. Asfaltem jechało się nawet całkiem, całkiem, ale kiedy zaczął się szlak wiedziałam, że już się nie będzie dało ruszyć. Na szczęście na tym odcinku towarzyszył mi R., który przy okazji robił zdjęcia i chciał mi pomóc z prowadzeniem roweru...rączki z dala od mojej Kruszynki :D.Po dotarciu na Krzyż na Miejskiej Górze należała się ciepła herbata - przesiąknięta metalem i plastikiem od termosu, ale przynajmniej dała jakieś poczucie ciepła. Jeszcze szybko kilka zdjęć i wracamy żeby nie zamarznąć. Zjazd był możliwy do pewnego momentu, a później wolałam nie ryzykować. Pod kempingami każdy udał się w swoją stronę. Po powrocie do domu myślałam, że nogi mi całkowicie odmarzły. Na szczęście już jest wszystko dobrze, a ja siedzę sobie owinięta w ciepły kocyk i piszę :).

21 km zrobione w 2g:39m :).

Podjazd asfaltem.
Kruszynka <3 http://www.4ever.cz/
:)
W stronę światła :)

Ośnieżone choinki :)
Już prawie na górze.
Może herbaty? :D
Świat przez szprychy :)
Czasem się podziwiam tylko nie wiem czy za odwagę czy za głupotę... :D Miejska Góra zimą zdobyta :)
:)
R. dziękuje za to, że dałeś się wyciągnąć na wycieczkę pomimo -8 stopni. Sorry, taki mamy klimat :)

Pozdrawiam Kamila :)

P.S. Miło wiedzieć, że moje wpisy motywują Kogoś do działania :). Nawet nie wiecie jaką Wy jesteście dla mnie motywacją :)

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Ciasteczka M&M's - Przepis :)

Dzisiejszy wpis z rowerem nie będzie miał wiele wspólnego. Zapewniam jednak, że będzie słodko :). Jakiś rok temu znalazłam w internecie przepis na ciasteczka z M&M'sami. Nie sądziłam, że wśród łakomczuchów będą cieszyć się taką popularnością do tego stopnia, że piekę je nawet do Afryki z czego się bardzo cieszę :).

Przepis:
  • 200 g miękkiego masła
  • 3/4 szklanki cukru
  • 2 jajka
  • 375 g mąki
  • pół łyżeczki proszku do pieczenia
  • szczypta soli
  • M&M's według uznania
Masło ucieramy z cukrem na jasną i puszystą masę. Następnie dodajemy po jednym jajku i stopniowo, przesianą wcześniej mąkę wraz z proszkiem do pieczenia i solą. Całość miksujemy. Należy zwrócić uwagę na to, żeby ciasto nie było rzadkie i nie kleiło się do rąk :)
Następnie bierzemy niewielką ilość ciasta, formujemy w dłoniach kulkę, na blaszce wyłożonej pergaminem, ową kulkę rozgniatamy i dekorujemy M&M'sami.
Ciacha pieczemy 15-20 min w 180°C.


Smacznego :)


:)
Gotowe ciasteczka :)

Smacznego :)
Pozdrawiam Kamila :)


P.S. Ciasteczka podobno mogą długo siedzieć, ale nie miałam jeszcze okazji się o tym przekonać. Muszę znaleźć lepszą kryjówkę przed Braćmi :).

piątek, 24 stycznia 2014

Ty mówisz "Nie da się". Ja mówię "No to patrz" :)

Ten wpis byłby już dawno temu gdyby nie brak czasu i problemy z komputerem...W czwartek czyli ponad tydzień temu pojechałam na Bałażówkę, a następnie na Miejską Górę. Było trochę zimno. Wiecie co? Jednak było bardzoooo zimno - ręce i nogi powoli mi zamarzały, a trzeba było wrócić jakoś do domu.Miałam dylemat czy pojechać jeszcze na Paproć, ale w sumie zaraz się rozwiązał a) było zimno, b) było ciemno, c) złapałam kapcia - zaznaczyć wszystkie odpowiedzi. Rower odpoczął jeden dzień. M. pomógł mi się uporać z kapciem i można było myśleć o kolejnych trasach.

Następnego dnia było tyle pomysłów...a w ostateczności w towarzystwie K. i B. wylądowałam na Miejskiej Górze. Ile można na jedną górę jeździć? :D Jadąc Drogą Krzyżową miałam motywację bo K. powiedział, że tam się nie będzie dało wyjechać. I co? I wyjechałam :).

A później...później udałam się na wczasy :D. W Białce Tatrzańskiej razem z M. powitaliśmy śnieg :). Wieczorem kiedy odpoczęłam po podróży naszło mnie na bieganie w śniegu - zrobiłam 10 km :).

Mądrości z internetu :D
Reksia - moja towarzyszka podczas biegania :)
Zima na całego zawitała :)
Pozdrawiam Kamila :)

czwartek, 16 stycznia 2014

W poszukiwaniu śniegu & Wspomnienia :)

W środę rano szybko wróciłam z pracy do domu. Odespanie nocki - chciałam do 11:00, a obudziłam się po 13...zmęczona, głodna i zła na cały świat grrr...yzę :D. Powolnym krokiem zwlekłam się z łóżka i jeszcze chwila dumania jechać, a może jednak zostać? Wiadomo: JECHAĆ :). Brat do mnie z pytaniem czy nie będzie mi zimno? Co za troska :). To wzięłam jeszcze jedną parę leginsów. Pojechałam w stronę Makowicy na asfaltowy podjazd, który jest bardzo stromy i to chyba właśnie najbardziej w nim lubię. Z każdej strony gęsta mgła, więc widoczność była zerowa. Na szczycie góry na wyciągu narciarskim udało mi się odnaleźć śnieg :D Niesamowite...znaleźć śnieg w środku zimy :). Założyłam tą drugą jak się okaże nieszczęsną parę leginsów. Zjechałam trasą najłatwiejszą z możliwych kierując się przy tym zasadą, że nie wraca się tą samą drogą - robiło się ciemno, a w lesie zabłądzić nie chciałam. Jadąc asfaltem i mając zamontowane oświetlenie stwierdziłam, że jednak bezpieczniej będzie jak znajdę się na chodniku. Myślałam, że krawężnik w tym miejscu jest trochę niższy i się przeliczyłam. Wylądowałam na boku, a rower prawie na ulicy jeszcze został. Jakaś Pani, która przechodziła pyta czy mi się nic nie stało. Ona na mnie, ja na Kruszynkę - cała jest. Straty: dwie pary leginsów przedarte i trochę kolano.Krawężniki to zło!!! Od razu mi się przypomniał obrazek i to co Czesław Lang mówi na temat kolarstwa (foto poniżej). Rowerzyści to chyba jakiś inny gatunek ludzi...oczywiście "inni" w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Do dzisiaj pamiętam jak na zawodach się wywaliłam tak, że turlałam się z górki razem z rowerem. Nie pamiętam tylko kto był pierwszy...ale moja pierwsza reakcja to tylko czy nic się nie stało rowerowi bo wiedziałam, że muszę jechać bo nie przyjechałam tam żeby się poddać i stracić punkty i pozycję w klasyfikacji generalnej. Polała się krew, ale trzecie miejsce na podium wtedy było:). 

Jeżeli komuś mało śniegu to mogę wysłać pocztą w prezencie :D
Nic dodać nic ująć :)
Jedna z nagród: leżaki...jak ja ledwo mogłam się ruszyć hehe. Na podium z Katarzyną Soluś - Miśkowicz i Dorotą Warczak. :)


Jak już jestem przy wspomnieniach, a komuś by się wybitnie nudziło i nie miał co robić to zapraszam do poczytania moich wspomnień z zawodów z roku 2012. Niestety nie prowadziłam wtedy jeszcze bloga.

http://www.limanowa.in/sport;puchar-szlaku-solnego-2-miejsce-kamili-palka,10052.html

http://www.limanowa.in/wy-tu-piszecie;dwa-kola-jedna-pasja,10600.html

http://www.limanowa.in/sport;puchar-szlaku-solnego-powedrowal-do-kamili-palka,11442.html

Pozdrawiam Kamila :)

Miejska Góra na rozgrzewkę :)

Od poniedziałku życie intensywnie kręci się wokół dwóch kółek :). W głowie układam plan trasy i wariant jaki wybiorę, aby dojechać do celu. I tak w poniedziałek standardowo Miejska Góra. Chciałam sobie dać porządny wycisk więc wybrałam trasę Drogą Krzyżową. Przy parkingu koło kempingów ustawiłam sobie budzik...nie, nie chciałam robić sobie drzemki. Dałam sobie 25 minut czasu na wyjechanie. ( W wakacje jak jest już forma to udaje się poniżej 20 minut - przy czym nie mam na sobie tony ubrań więc jest lżej :)). Na trasie cisza, spokój. Minęłam się tylko z jakąś parą. Cały czas czułam na sobie ich wzrok typu, w którym momencie się zatrzymam i zacznę pchać rower, ale twardo jechałam. Przystanki jedynie na ściągnięcie kurtki i zrobienie zdjęć...ok przyznaje zatrzymałam się też żeby złapać oddech :). Kiedy dotarłam i usiadłam na ławce mój budzik dał o sobie znać :). Krótki odpoczynek i szybka jazda w dół bo ręce i nogi to zamarzały. Jedyne o czym marzyłam w tym momencie to HERBATA :D. Jak to czasem nie wiele potrzeba do szczęścia :).

Śniegu tyle co kot napłakał :D
Jeden z moich ulubionych widoków. Kiedy już padnięta wyjeżdżam pod górkę i ukazują się czubek Krzyża, a później w całej okazałości z pięknymi górami:)
Widoki w stronę Łososiny Górnej.
Droga, którą przyjechałam :)
 Pozdrawiam Kamila :)

niedziela, 12 stycznia 2014

"Cudze chwalicie, swego nie znacie..." - Zbieranina

W czwartek wybrałam się ze znajomymi do kawiarni na spotkanie z serii "Podróże dalekie i bliskie". Tym razem przenieśliśmy się do Afryki Południowej, a dokładniej do Zimbabwe, Botswany i RPA. Był przygotowany film oraz pokaz slajdów, który trwał prawie 2 godziny. Niestety byłam trochę rozczarowana jak i większość towarzystwa. Mogło być ciekawie, ale sposób prezentacji okazał się kiepski. Nie było na bieżąco opowiadane jaka historia wiążę się z danym zdjęciem itp. Dopiero na koniec można było zadawać pytania..przy czym odpowiedzi też nie były satysfakcjonujące. Pomyślicie, że przemawia przeze mnie zazdrość?? Nie. Bo nie sztuką jest pojechać do jakiegoś kraju i później chwalić się gdzie to się nie było skoro nie jest się w stanie nawet  czegoś opowiedzieć w ciekawy sposób. Czasami prezentacje o Polsce były tak genialne, że aż chciało się odejść od stolika w kawiarni, spakować się i natychmiast tam jechać.

Po "Podróżach dalekich i bliskich" razem z J. i R. poszliśmy pobiegać...plan 10 km, ale po drodze wpadłam na pomysł, żeby wyjść na górę Paproć - no i tak też zrobiliśmy.

O Afryce to ja chętnie posłucham, ale opowieści w wykonaniu M. :) 


Pozdrawiam Kamila :)

wtorek, 7 stycznia 2014

"Przygoda, przygoda, każdej chwili szkoda.Świat jest piękny, czy to znasz?" - Lubomir

W poniedziałek wczesnym rankiem gdy niebo było jeszcze ciemne i była lekka mżawka...leżałam sobie i myślałam na co ja się znowu tym razem zgodziłam. :) Moje jedno z postanowień noworocznych: nie odmawiać wycieczek rowerowych jeżeli mam wolny dzień...później żal oglądać zdjęcia jak wiem, że tam mogłam być. Wstałam  i spakowałam się na każdą ewentualną pogodę. M. przyjechał i rowery na bagażnik, a nasz kolega B., który miał jechać smacznie sobie spał...w domu. Jedziemy do miejscowości Węglówka w powiecie myślenickim. Nigdy wcześniej tam nie byłam.Początek trasy zaczyna się z przełęczy Jaworzyce. Jedziemy czerwonym szlakiem na szczyt Lubomir (904m), nazwa szczytu pochodzi od nazwiska księcia Kazimierza Lubomirskiego. Nadano ją w 1932 w uznaniu jego zasług (w 1922 ofiarował domek myśliwski i 10 ha lasu na szczycie zwanym wówczas Łysiną pod budowę obserwatorium astronomicznego). Jadąc tam miałam momentami mały kryzys...a to wszystko przez to, że było za gorąco!!! Po drodze można było spotkać dużo biegaczy, którzy odradzali nam dalszą jazdę. Powód? Błoto haha :). Czyli coś co raczej zachęca niż odstrasza. Dalej czerwonym szlakiem na Łysiny, następnie zjazd żółtym na Suchą Przełęcz. Nie tylko z nazwy sucha. Słońce tam ładnie przygrzewało :). Na polanie znajduje się duży głaz upamiętniający miejsce zgrupowań oddziałów partyzanckich, a także różne tablice edukacyjne. Po kilku zdjęciach dalej w górę zielonym szlakiem na szczyt Kamiennik. Znajduje się tam piękne miejsce widokowe o nazwie "nod piekłem". Nie wiem skąd taka nazwa bo przewodnik nie powiedział :). Po drodze gdzieś w okolicy podobno jest jaskinia, ale nie było czasu jej szukać. Po drodze mała awaria i rower M. złapał kapcia. Na szczęście były łatki :P. Dojeżdżamy do cywilizacji. Gdzie jesteśmy? Nie wiadomo. Zaraz jednak okazuje się, że wyjechaliśmy w Porębie. Z Poręby już trochę zmęczona ( nie wiem jak M.:) ) zielonym szlakiem i po asfalcie (co za ból - czasem nie znoszę asfaltu) pod górę Działek i dalej czerwonym szlakiem do schroniska Kudłacze. Tam dłuższy odpoczynek i jedzonko :D. Bardzo klimatyczne schronisko. Jednak czas goni i trzeba odłożyć wszystkie Magazyny Górskie i ruszać czerwonym szlakiem na Łysinę i częściowo żółtym, a następnie na przełaj do miejscowości Węglówka i jeszcze 2 km gratis w górę do auta :). Trasa liczyła około 25 km. Miałam możliwość wybrania wariantu liczącego 15 km, ale jak bym mogła sobie odmówić przyjemności jazdy na rowerze :). Pogoda była wręcz idealna na spędzenia dnia na świeżym powietrzu.Potwierdziła to ilość turystów spotkanych na szlakach. 

Kiedy następna wycieczka? Jak doprowadzę rower do porządku i wszystkie ubrania rowerowe wyschną...albo i wcześniej :)

Po całym dniu kiedy w końcu położyłam się spać śniło mi się, że dalej jadę na rowerze :)

Zapraszam na fotorelację :)


Start z przełęczy Jaworzyce :). Jeszcze nie wiem co mnie czeka hehe
Na czerwonym szlaku znajduje się ścieżka edukacyjna "Wielcy astronomowie znani i mniej znani".
Z wielkim trudem, ale jadę pod górę, która momentami pod względem trudności przypomina mi wyjazd na Miejską Górę w Limanowej :).
Obserwatorium Astronomiczne im. Tadeusza Banachiewicza na Lubomirze. Więcej do poczytania http://obserwatorium.lubomir.weglowka.pl/
Miniaturowe budynki na terenie obserwatorium.
Kierunek do Partyzanckich Grobów.


:)


Ołtarz na Suchej Polanie. http://pl.wikipedia.org/wiki/Sucha_Polana

Jak widać jest sucho. Błota zero!!! :D
Organizator wycieczki :D :)








Taka kłoda pod nogi :P


Jazda na krawędzi.
 "Nod piekłem"









Cudowne widoki :)


Co za piękna zima :D
Taka mała jaskinia.
Salamandra i mój strach w oczach :)
Widoki z Góry Działek.
Historyczny moment :D Wjazd na teren schroniska.


Schronisko PTTK Kudłacze.
To zdjęcie wyraża więcej niż 1000 słów :D
Uciekając przed zmrokiem.
24 km później :)
Przebieg trasy.

Link do trasy 06.01.2014  http://www.endomondo.com/workouts/283396748/10580457
Pozdrawiam Kamila :)

P.S. Dziękuje E. :)