W niedzielę 15.02. nie byłam jeszcze pewna co będę robić. M. planował jechać w Tatry, a ja z racji, że jeszcze nie mam wielkiego doświadczenia w jeździe to szybko musiałam się pożegnać z tym pomysłem. Co więc będę robić? Pogoda zapowiadała się wspaniała więc grzechem byłoby siedzenie w domu. Wujek M. ze znajomymi planował wycieczkę więc jak się tam podpięłam. W ostateczności M. też z nami wylądował ze względu na niezbyt ciekawe warunki w Tatrach.
Tak jak ostatnio udaliśmy się do Rytra i tam z parkingu na Roztoce Małej ruszyliśmy. Na początku znowu ten nudny płaski odcinek, a później zaczynamy trawersowanie sporego zbocza. Słońce pięknie świeci, niebo olśniewa swoim błękitem, a na naszych twarzach gości uśmiech od ucha do ucha. Będąc na polanie na Niemcowej mijamy gospodarstwo rolne, które w całości odgrodzone jest drewnianym płotem. Idziemy dalej. Kiedyś na blogu pisałam, że na Niemcowej znajdowała się szkoła.Działała w latach 1938 -1961 ( z przerwą wojenną). Była to szkoła 4-klasowa z jednym nauczycielem, a uczęszczało do niej 15-25 dzieci. Jedyny nauczyciel służył nie tylko dzieciom, ale i ich rodzicom: czytał gazety ciekawym świata gazdom lub użyczał swego radia “na kryształek”, aby posłuchali “co tam panie w polityce”, uczył czytania i pisania analfabetów, wieczorami wabił młodych grą na skrzypkach. Była tutaj nawet wypożyczalnia książek z miejskiej biblioteki (zazwyczaj przyniesionych na plecach przez nauczycieli). Obecnie, obok jej ruin znajduje się pamiątkowa tablica z nazwiskami nauczycieli, którzy tutaj uczyli. Szkoła została opisana przez Marię Kownacką w książce "Szkoła nad obłokami", którą w końcu muszę zdobyć i przeczytać. Kolejna ciekawostka to taka, że w latach PRL-u powstał o Niemcowej film dokumentalny i kilka audycji radiowych.
Po pewnym czasie marszu zarządzam odpoczynek :). Nie żebym się zmęczyła bo chodzenie na skiturach to sama przyjemność przecież, ale głód zaczął doskwierać :D. Maszerując dalej naszym oczom ukazują się coraz to piękniejsze widoki. Tatry, które są tak odległe wydają się być na wyciągnięcie ręki. M. postanawia w pewnym momencie odłączyć od grupy i zrobić sobie jeden zjazd, a my kierujemy się czerwonym szlakiem na Radziejową. Na Przełęczy Żłobki mijamy kilku narciarzy :). Radziejowa (1266m) zostaje zdobyta :). Wychodzimy na wieżę widokową - na żywo jest tam jeszcze piękniej niż na zdjęciach. Czas wracać. Skorupa lodowa niestety nie pozwala na jazdę w lesie. Zjeżdżamy kawałek jakimś zboczem, a następnie szeroką drogę kierujemy się wprost na parking. Dzień, który był pod znakiem zapytania okazał się super :). Zrobiliśmy około 30 km.
APEL :)
Nie sądziłam, że jazda na skiturach sprawi mi tyle przyjemności. Mogę śmiało powiedzieć, że skitury są dla mnie teraz na równi z rowerem. Kiedyś wydawało mi się niedorzeczne jak można iść na nartach w góry? Przecież istnieją wyciągi narciarskie! Punkt widzenia zależy jednak od punktu siedzenia...tak więc apeluję do Was :D Jeżeli wahacie się czy inwestycja w skitury to dobra inwestycja to ja Wam mówię, że TAK :) Nie oszukujmy się, ale w zimie na rowerze nie jesteśmy w stanie pojechać na wszystkie góry na dwóch kółkach...no chyba, że będziemy ten rower nieść na plecach. Iść pieszo i zapadać się po pas w śnieg? Nie, dziękuje. Kończę pisanie, a żeby zaostrzyć apetyt to zobaczcie zdjęcia :)
Wyjście z parkingu w Roztoce Małej. |
Piękne strome zbocza. |
Dajcie odpocząć :) |
:) |
Na trasie przy jedynym gospodarstwie w okolicy. |
Pomnik upamiętniający szkołę na Niemcowej. |
Pożywny kabanos :D |
Na Pzełęczy Żłobki. |
Selfie :D |
Oprócz wieży na szczycie znajdują się również pomnik 1000-lecia Polski oraz betonowy obelisk. |
M. pokazuje gdzie jaka góra się znajduje :) |
Widoki z wieży na Radziejowej. |
Pozdrawiam
Kamila :)