czwartek, 22 maja 2014

Kurs Taternictwa Jaskiniowego - dzień drugi :)

Dzień drugi 11 maja przywitał nas chłodnym porankiem. Godzina 8:00 śniadanie, a po nim znowu wskakujemy w uprząż i w górę. Instruktor wyznaczył, na której linie kto ma się poruszać. To co dzień wcześniej wydawało się nieosiągalne było teraz na wyciągnięcie ręki. Wychodzenie na sam szczyt skał, a później schodzenie dało mi niezły wycisk. Jak jeszcze słońce przygrzało do czarnego polara to myślałam, że się usmażę na tej skale. Zostawiłam tam też ślady swojej krwi...rękawiczki rowerowe następnym razem zamieniam na robocze z długimi palcami. Z racji, że na pierwsze wyjście dostałam najcięższą trasę to później inne przejścia nie wydawały się tak ciężkie. Co prawda dla pewności byłam przyklejona kolanami do ściany co oczywiście jest błędem, ale jest to odruch bezwarunkowy gdzie wydaje mi się, że jestem bezpieczna. W końcu czas na jakiś kanapkowy obiad. Chwila na odpoczynek i na żarty by nabrać nowych sił - a zapewniam, że momentami to ich brakowało.Około południa zajęcia zbliżały się ku końcowi więc skoro liny zostały zawieszone dzień wcześniej to ktoś musiał je ściągnąć. Każdy kursant dostał swój przydział i zabraliśmy się za deporęczowanie (tak to się nazywa?) . Rozwiązywanie węzłów, zbieranie po drodze karabinków, aż docieramydo trawersu na górze. Przepinamy się na inną linę, a tą wcześniejszą rzucamy w dół. Na deser po całych dwóch dniach przebywania nad ziemią zjechaliśmy z wysokości około 30 metrów. Przepinając u góry przyrządy do zjazdu moje nogi trzęsły się jak galareta. Jednak jak już jechałam to było super. Rolka zjazdowa na dole była rozgrzana do czerwoności. Będąc na ziemi i spoglądając w górę czułam ogromną satysfakcje, że udało się przetrwać :D.Niestety czas zbierać się do domu. ( w moim przypadku czytaj: do pracy)..hmm tylko jak? :D M. musiał pojechać wcześniej więc bez chwili zastanowienia: autostop - na szczęście jedno machnięcie ręką i udało się dojechać do celu :).

Teraz czekam na kolejne zajęcia na skałkach, a te już na szczęście wkrótce:). 

W międzyczasie tyle innych rzeczy się działo, ale spokojnie o wszystkim napiszę w swoim czasie :)



Ratuuunku :D
Przyklejeni do ściany :)
Instruktor :)
Widoki z góry.




Tutaj sobie zawisłam i nie wiedziałam jak mam dalej ruszyć :P




Zjazd z 30 metrów. Na zdjęciu Koleżanka :)
W drogę. Nowy kask przybył do kolekcji :D
Pozdrawiam Kamila :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz