Myślałam, że chodzenie po drzewach mam już za sobą. Przecież takie rzeczy zazwyczaj robi się w wieku dziecięcym. A jednak nie :D. W czwartek M. pokazał mi jak działają przyrządy asekuracyjne do wychodzenia i zjeżdżania po linie. Croll czyli dla mnie troll, płanieta, rolka zjazdowa, shunt. Niby 4 przyrządy, a nazwa potrafiła wylecieć z głowy. Hmm i to małe coś ma mnie utrzymać? Na początku byłam trochę nie ufna, ale tak mi się to spodobało, że w piątek też chodziłam po drzewie. Tym razem wyżej i pojawił się nowy element czyli przepinanie się z jednego fragmentu liny na drugi, a następnie zjazd z góry. Nie powiem panika mnie tam straszna ogarnęła. Bo nie dość, że musiałam kombinować co gdzie mam przekręcić, to jeszcze dochodziło utrudnienie w postaci gałęzi drzewa. Jednak to dopiero był początek tego co mnie miało czekać...ale o tym już w następnym poście. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz