środa, 17 czerwca 2015

Puchar Szlaku Solnego MTB XC - Spytkowice 14.06.2015 :)

Ostatni tydzień pod względem rowerowym nie był zbyt ambitny. Z braku czasu była dzień w dzień trasa praca - dom. Sobota została spędzona nad wodą...miałam jednak powód :D Chciałam wyrównać swoją kolarską opaleniznę. Tak naprawdę mi ona nie przeszkadza - jestem z niej nawet dumna. Każda okazja jest jednak dobra żeby trochę poleniuchować :D. W niedzielę zaś wczesnym rankiem razem z R. ruszyłam do Spytkowic na pierwszą edycję Pucharu Szlaku Solnego. To od tych zawodów zaczęła się moja przygoda ze startami w MTB XC :). Zależało mi żeby na miejsce dotrzeć przed godziną 10:00 ponieważ wtedy startują pierwsze grupy i już nie można wejść na testowanie trasy. Na szczęście wyrobiłam się przed tą godziną i po załatwieniu formalności w biurze zawodów udałam się zobaczyć co tym razem nas czeka. Sporo odcinków było na wyciągu narciarskim więc słońce mocno przygrzewało. Trochę się tego obawiałam ponieważ w tamtym roku na tej trasie miałam już drgawki z odwodnienia. No nic zobaczymy co będzie teraz. Moja zasada " Z trasy nie zejdę choćby nie wiem co :)".


Trasa i inne informacje techniczne.
Trasa przetestowana. Nawet w całości możliwa do wyjechania. Oczywiście na zawodach kiedy brakuje tchu to jest inaczej. Do startu miałam jeszcze prawie 2 godziny więc zrobiłam sobie małą drzemkę :D


Relaks przed startem chociaż tak naprawdę się stresowałam.
Godzina 12:20 - Organizatorzy odczytują nazwiska i ustawiamy się na linii startu. W mojej kategorii jest nas 9. Spoglądam na rowery innych zawodniczek....i co widzę? Wszystkie mają koła w rozmiarze 29 lub 27,5 czyli ja tylko zostałam taka niemodna i dalej jeżdżę na 26. Nie bierzcie tego tak na serio bo wcale się tym jakoś nie przejęłam.


No jedźmy już!!!
W oczekiwaniu na start :)
W końcu ruszyłyśmy :) Czasem zastanawiam się po co startuję na zawodach...wszystko muszę zorganizować w swoim własnym zakresie od A do Z. Jednak kiedy jestem na trasie - nie wiem jak to napisać, ale czuję całym sercem, że właśnie robię to co kocham :)


I ruszyłyśmy :)
Przez pewne odcinki udawało mi się jechać na 4 pozycji. Dałam z siebie ile mogłam, ale 1 i 2 okrążenie to momentami ciemno przed oczami. Trzecie okrążenie jechało się genialnie ponieważ trasa już nie była mi tak obca. Wiedziałam co i w jakim miejscu mnie czeka. Dziękuje osobom na trasie, które polewały wodą z butelki :). Naprawdę bardzo miło z ich strony tym bardziej, że się nie znamy, a jakoś tą wodę musieli wynieść pod górę. Doping kibiców też dodawał sił do dalszej walki.


Ktoś mnie chyba goni :D

Hotel Beskid w Spytkowicach gdzie przebiegała trasa.
Po około godzinie dotarłam na metę. Kobiety elita miały do pokonania w sumie 4 okrążenia ( Mężczyźni o dziwo tyle samo). Czwartego okrążenia niestety nie mogłam już zrobić bo miałam dubla. Trochę mi tego było szkoda bo jeszcze z chęcią bym pośmigała. :)


Na mecie :)
Po tym jak ochłonęłam jak najszybciej musiałam przebrać strój kolarski, który od tej wody na trasie był cały mokry, ale muszę przyznać, że nieźle chłodził :D. W końcu mogłam wskoczyć w mój ulubiony drapieżny zestaw z wilkiem :)


Naprawdę polecam :) https://www.kemisports.com/
Podczas wysiłku na zawodach do głowy przychodzą mi różne myśli typu co sobie zjem jak dojadę do mety :D Pierwsza myśl to taka, że dorwę się do picia i wypije całą Pepsi :) Śmieje się, że przejechałam zawody na kranówie...a było to tak, że rozlałam jakieś napoje izotoniczne do dwóch bidonów - stwierdziłam, że dwa mi spokojnie wystarczą na trasę. Nie przypuszczałam, że jednak ciężko będzie ugasić pragnienie przy takich temperaturach. Woda, która była w butelce z przeznaczeniem na polewanie na trasie wylądowała w bidonie :D.


Małe marzenia :D
Po przejeździe wszystkich grup wiekowych nastąpiła dekoracja zawodników. Pomiar czasu był jakiś dziwny bo do ostatnich chwil nie wiedziałam, która jestem. Cieszyłam się, że obeszło się bez żadnych urazów oraz awarii rowerowych :).


Nagrody dla zawodników.
Okazało się, że zajęłam piąte miejsce na dziewięć :). Dawniej bym pewnie z tego powodu rozpaczała, ale przez lata zmieniło mi się podejście do pewnych spraw. Piąte miejsce też jest całkiem fajne :). Po odebraniu dyplomu jazda do domu ... znowu doszkalam się jako niedzielny kierowca ( R. zaczyna powoli siwieć :D) :)


Dekoracja zawodniczek :)
Kolejna edycja 5 lipca więc mam sporo czasu żeby potrenować :)
Może też wystartujecie?

Pozdrawiam
Kamila :)

1 komentarz:

  1. jesteś niesamowitą silna i zdeterminowaną kobietą podziwiam :)

    OdpowiedzUsuń