piątek, 26 czerwca 2015

Dawno, dawno temu czyli bajka o "Królowej Enduro i siedmiu Rowerzystach" :) - 20.06.2015

Wcale nie tak dawno temu, za górami, za lasami wprost z Limanowej na Sądeckie szlaki ruszyła ekipa :D. Całkiem spora bo liczyła aż osiem osób :). Wszyscy spotkaliśmy się na parkingu w Rytrze i ruszyliśmy niebieskim szlakiem w kierunku Hotelu Perła Południa - w tym dniu rozgrywane były tam zawody biegowe. Na początku jazda po asfalcie, a następnie wkroczyliśmy na błotnistą drogę. Widząc w oddali, że Panowie zaczynają schodzić z roweru w duchu się zaśmiałam "Taki podjazd? Przecież tam na pewno da się wyjechać!" Kiedy samej przyszło mi się z nim zmierzyć już nie było tak kolorowo. Na wszelkie możliwe sposoby próbowałam tam ruszyć, ale można się było jeszcze bardziej zakopać w błocie.
 



Dolina Roztoki w Rytrze - Pomnik poświęcony partyzantom.
Podczas jazdy, której towarzyszyły nieustające rozmowy powoli za drzew wyłaniają się nieśmiało widoki Beskidu Sądeckiego. Będąc na Hali Konieczna czekamy aż cała grupa zbierze się w całości.

Na środku hali (od września 1971 roku) znajduje się niewielki obelisk na miejscu gdzie 24 czerwca 1944 roku zginęli trzej partyzanci z radzieckiego oddziału lejtnanta Aleksieja Botiana "Aloszy". W górnej części polany, obecnie zarastającej lasem świerkowym, znajdują się ruiny wielkiego pomnika o wysokiej konstrukcji metalowej w kształcie skrzydeł powstałego w 1971 roku.

Hala Konieczna (1030 m)
Przed nami spory podjazd. Do Przechyby zostało nam około 3 km. Po drodze obmyślam plan co sobie zjem jak już dotrę do schroniska. K. poleca pierogi ruskie :D




Widoki z Hali Koniecznej.
Była to moja druga wyprawa na platformach ( SPD przy tym rowerze zostało zlikwidowane) pod górę ciężko bo nogi nie "ciągną" w górę. Do tego jeszcze stłukłam kość piszczelową, że aż polało się trochę krwi...no niech to "JA CHCE SPD!!!".
Szlak narciarski na Przechybe.
Rozdroże pod Wielką Przechybą.
Po jakimś czasie całą ekipą docieramy do Schroniska PTTK na Przechybie. Swoją obecnością robimy sporo zamieszania :D Wchodząc do środka zastajemy całą zajętą salę. Zamawiam zupę pomidorową bo na to nie będę musiała długo czekać. Jednak taki talerz tylko zaostrzył mój apetyt i razem z kolegą W. idziemy jeszcze po pierogi. Nie wiem jak reszta mogła jechać na jakiś batonikach...ja bym już dawno padła gdyby nie ten obiad :) Wiem, że dużo piszę o jedzeniu, ale jestem strasznym głodomorem :D


Odpoczynek przy Schronisku :)
Widoki z Przechyby.
Pojedzeni zbieramy się z Przechyby i ruszamy w kierunku Radziejowej. W takim wariancie tej trasy jeszcze nie pokonywałam...tak mi się wydaje bo moja pamięć bywa zawodna. Zjazdy całkiem sympatyczne. Wiatrołomy, które tam dawniej zalegały na szczęście zostały już usunięte i można swobodnie jechać :).


Rozdroże pod Średnią Przechybą.
Po dłuższej chwili zdobywamy najwyższy szczyt Beskidu Sądeckiego - Radziejową. Ostatnio byłam tutaj w zimie na skiturach. Czerwony szlak, którym mieliśmy zjeżdżać budził we mnie mieszane uczucia. Strach pomieszany z ekscytacją :D Nie zjeżdżałam go nigdy, ale wiedziałam, że podchodząc daje nieźle popalić bo jest tak stromo. Do tego korzenie, głazy i luźne kamienie. Przede mną jadą, za mną jadą, początkujący sprowadzają...nie wiem jeszcze jak, ale muszę to zjechać. Przede wszystkim opanowanie i powoli jazda :) Udało się i wcale nie było tak strasznie. Być może jazda dzień wcześniej z Mogielicy po głazach dodała mi większej odwagi. A być może to zasługa tych platform, które w tak okrutny sposób wbiły mi się w piszczel.




Na wieży widokowej :)
"Królowa Enduro i siedmiu Rowerzystów" :)
Jazda bez "aferek" byłaby nie ważna. I tak oto siedmiu Panów na przemian męczyło się z dziurawą dętką. Wszyscy na kołach 26 tylko W. taki modny i na 27,5 - tyle, że nie miał zapasowej dętki, a same łatki. Łatanie nie za bardzo zdało egzamin. K. jako jedyny miał dętkę, która była z odpowiednim wentylkiem. Jakoś się ją naciągnęło. ale po raptem 3 km znowu kapeć i znowu łatanie. K. oddał swoją dętkę, a sam też zaraz musiał zmieniać. I tym oto sposobem uciekła nam jakaś godzina. Pamiętać: wozić dętki :D


Paranoja...żeby tyle osób zmieniało dętkę :D
:)
Polana na Niemcowej.
Z Polany na Niemcowej gdzie znowu mieliśmy przymusowy postój musimy ruszać. Mijam miejsca, które przemierzałam w zimie na nartach. Zjazd czerwonym szlakiem genialny. Do tego jeszcze fajne skróty i "singielkiem" przez las. Im stromiej i niebezpieczniej to uśmiech na mojej twarzy większy. Teraz kiedy to piszę to uśmiecham się na myśl o tej wyprawie.



Nie ukrywam, że trochę obawiałam się jazdy w takiej dużej ekipie. Bo zawsze na kogoś trzeba czekać czy coś się stanie. Na szczęście wyprawa przebiegała całkiem sprawnie. Na koniec pożegnanie i wyrażenie zachwytu nad trasą oraz tym, że wszyscy wróciliśmy w jednym kawałku :). Po powrocie do domu nie pozostało mi nic innego jak przygotować się szybko do pracy i na następną rowerową jazdę, która miała nastąpić niebawem....o tym już wkrótce :)



Pozdrawiam
Kamila :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz