czwartek, 16 kwietnia 2015

Babia Góra po omacku :)

Musiałam popatrzyć na kalendarz bo nawet nie wiem kiedy to było :).

Tak więc 8 kwietnia razem z niezawodną ekipą M. i M. udałam się na Babią Górę (1725m). Jednak zanim do tego doszło to o godzinie 6 rano urywały się telefony z pytaniami czy jedziemy czy dajemy sobie spokój. W Limanowej była taka ulewa, że powoli wątpiłam czy coś się uda. Zaryzykowaliśmy i jazda do Mszany Dolnej żeby spotkać się w trójkę na parkingu, a następnie do Przywarówki . Na miejscu miłe zaskoczenie :). Od naszego ostatniej wyprawy w to miejsce dosypało sporo śniegu, a z nieba wciąż leciał jeszcze świeży :). Wniosek: nie ma co wierzyć prognozą pogody do końca. Trzeba robić swoje :). Skitury na nogi i w górę. Zaledwie kilka minut marszu i zaczyna się robić gorąco. Im wyżej tym pojawia się coraz większa mgła. Chyba nigdy takiej nie widziałam i dopiero wtedy zrozumiałam, że jak ktoś traci orientację w terenie z powodu mgły to naprawdę nie jest w stanie zorientować się gdzie jest. Wszędzie biało...od tej bieli to aż oczy bolały.  Nie wiem gdzie jestem, nie mam żadnego punktu odniesienia. Ile nam jeszcze zostało na szczyt? No przecież nie zapytam M. "Daleko jeszcze?" bo to pytanie działa na niego jak płachta na byka :D Dlatego nigdy nikogo nie pytam "Daleko jeszcze?" tylko idę/jadę :). W końcu jest Babia Góra :) Zjeżdżamy w dół. Trzymamy się w niewielkich odstępach żeby się widzieć. M. cały czas kontroluje czy w dobrym kierunku. Muszę za nimi jakoś nadążyć. Mam wrażenie, że nogi zaraz mi rozsadzą buty. Zjazd w takiej ilości śniegu naprawdę genialny. Kto by pomyślał, że  w kwietniu będę jeszcze jeździć na nartach :). Po zjeździe znowu w górę. Wiatr wieje z ogromną prędkością, dalej idziemy we mgle. Drugi zjazd inną trasą. Bardziej ostra z większą ilością przeszkód w postaci powalonych drzew i różnych naturalnych skoczni. Oczywiście ta druga bardziej mi się podobała. Po powrocie do domu chwila na ogarnięcie się i jazda do pracy...później jeszcze analizy gdzie mogłam zjechać inaczej, gdzie bardziej jeszcze zaszaleć :). Ciekawe czy w tym sezonie uda się jeszcze gdzieś wyskoczyć na skitury :). Póki co Babia Góra jest dla mnie numerem jeden :)



Przeprawa przez potok.
Idę przed siebie, ale nie wiem gdzie :D
Na szczycie :)

Zjazd :)
Nadążyć za tymi Wariatami to nie lada wyzwanie :D


Musiałam się ich na chwilę pozbyć :)
Kamila i jej skitury :D

Pozdrawiam
Kamila :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz