W poniedziałek po całym dniu pracy wróciłam szybko do domu rowerem. Po chwili odpoczynku buty rowerowe zamieniłam na biegowe. Kierunek Góra Paproć. Na początku prosto, a później stromy podbieg. Ledwo oddech łapałam, ale udało się wybiec i to nawet w dobrym czasie jak dla mnie. Zbieg przez las po trasie na której zawsze jeździłam - GENIALNY :). Jak już dobiegłam tam gdzie planowałam to pomyślałam, że może jeszcze tam ruszę...i znalazłam się na Pasierbcu :). 12 km po górach w czasie 1:30. Jakby nie towarzystwo E. i mojego pieska to pewnie by było ponad 2 godziny o ile bym wybrała tak ambitną trasę :).
Na kolejny bieg udało mi się namówić A. Mało brakowało, a wieczór spędziłabym na bezsensownych rozmyślaniach i słuchaniu na okrągło jednej z moich ulubionych piosenek "The Sound of Silence" http://www.youtube.com/watch?v=4zLfCnGVeL4 Leżąc rozmyślałam warianty trasy...wybiegłyśmy z Łososiny i do Limanowej bulwarami, a następnie w kierunku kempingów pod Miejską Górą. Po drodze wspominałyśmy jak to A. wyciągała mnie zawsze na bieganie, a pokonanie trasy po bulwarach było wielkim sukcesem. :). Myślałam, że pobiegniemy na Krzyż, ale nie mogłam pozwolić żeby białe buty A. wybrudziły się błotkiem. Co to to nie :D. Razem z A. pokonałam 15 km. Dzięki Osiołku :). A ja stwierdziłam, że do 20 jest nie dużo więc jeszcze pobiegłam dalej. Deszczowa pogoda może i nie była zachęcająca, ale to wszystko kwestia chęci no i ciepłego ubrania. Uśmiech na twarz też od razu wrócił :).
W międzyczasie było jeszcze spotkanie DKR - Dyskusyjny Klub Rowerowy :D Mieliśmy okazję spotkać się i pogadać ...o rowerach haha. Kiedy powtórka? :)
Zdjęcie ze spaceru na Miejską Górę :) |
Pozdrawiam :)
Zabiegana Kamila :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz