Jaki był ten rok? Zapraszam na przegląd :)
Z okazji Nowego Roku 2019 pragnę złożyć Wam najserdeczniejsze życzenia, aby każdy kolejny rok zawsze przynosił Wam to co najpiękniejsze :)
Nowe życie
Na początku roku moje życie zostało wywrócone do góry nogami. Powitałam na świecie synka Michałka. Zaczęła się prawdziwa przygoda i jedna wielka niewiadoma. Trochę potrwało zanim się poznaliśmy i nauczyliśmy się siebie. Teraz nie wyobrażam sobie życia bez mojej "Poczwarki". Kiedy ja byłam w szpitalu moja psinka Bunia z niewiadomych przyczyn walczyła o życie. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.
Powrót do formy
"Schudnę" ile razy tak sobie mówiliście? Kiedy jeszcze byłam w dwupaku miałam w planach szybko powrócić na rower. Moje oczekiwania kontra rzeczywistość zostały szybko zweryfikowane i sprowadziły mnie na ziemię. Zdecydowanie brakowało mi czasu. Gdy tylko miałam jakąś godzinę tylko dla siebie starałam się spożytkować ją jak najlepiej tylko się dało. W tym zabieganym roku udało mi się zrzucić 20 kg. Mogłabym teraz występować w reklamach, które często gdzieś mi się przewijają i nieraz śmieszą: "Schudła 20 kg w ciągu kilku miesięcy! Chcesz poznać jej sekret? Zostaw komentarz, a odezwę się na priv" Jak chcecie się dowiedzieć to musicie do mnie napisać :D
Ból
W pierwszych miesiącach roku 2018 moją głowę zaprzątała jedna myśl. Jak ja wystartuję w jakichkolwiek zawodach skoro nawet nie mogę wstać. I to nie dlatego, że dopadł mnie taki leń, ale po prostu mój kręgosłup tak odmawiał posłuszeństwa. Niby ze mnie sportowiec, a taki dziad!
Zawody rowerowe
W końcu nadszedł wyczekiwany dzień startu. Od razu wskakiwałam na trasę - czasem nawet bez rozgrzewki. Byłam pierwsza od końca, ale nie to było najważniejsze. Te emocje, adrenalina - kto startuje w zawodach ten doskonale mnie zrozumie. Tego nie da się zastąpić niczym innym. Udało mi się wystartować dwa razy w Pucharze Tarnowa. Z mojego ulubionego Pucharu Szlaku Solnego musiałam zrezygnować. W zawodach MTB startuję od 2012 roku. Jakoś do tej pory w każdym sezonie jakiś puchar czy też dyplom udało się zdobyć. Tym razem też postanowiłam, że zdobędę dla Michałka żeby był dumny z matki. Niech nie myśli, że osiadła na laurach. Czy udało się tego dokonać? Czytajcie dalej...
Kierat
Miesiąc maj od lat już oznacza tylko jedno - Kierat, czyli Ekstremalny Maraton Pieszy na 100 km po górach Beskidu Wyspowego. Pisałam na blogu o nim już nie jeden raz. Na początku nastawiałam się, że przejdę symbolicznie jeden punkt żeby tylko poczuć atmosferę tego wydarzenia. Gdy już udało się znaleźć nianię do dziecka to w planach pojawiło się znacznie więcej km. W tym roku szłam z koleżanką, a w ostateczności na moją "metę" dotarłam sama. Pokonałam 50 km. Po raz pierwszy byłam w roli nawigatora. Nie powiem spodobało mi się to więc później mogłam te umiejętności wykorzystać na spacerach w terenie.
Wózek biegowy
W czerwcu obchodziłam kolejne urodziny. Postanowiłam, że kupię wózek biegowy. Długo się zastanawiałam czy to nie jest jakaś chwilowa fanaberia, ale teraz po pół roku mogę stwierdzić, że to była jedna z lepszych decyzji. Do dzisiaj podkreślam, że gdyby nie ten wózek to już pewnie bym dawno miała jakąś depresję. Nie wyobrażam sobie siedzenia w domu. Michałek zwiedził już pewnie więcej gór niż niejedna dorosła osoba. Moim mottem stało się hasło: "Nie szukaj wymówek. Szukaj możliwości" :) Pojazd na trzech kółkach otwarł przed nami nowe drogi. Mogłam pokazać Michałkowi miejsca gdzie wcześniej bywałam na rowerze. Kiedy było lato to w domu nas praktycznie nie było. Śniadanie i razem z naszą Bunią ruszaliśmy w drogę.
Jej rower
Nie myślcie sobie jednak, że zapomniałam o moich dwóch kółkach. Jak tylko dostawałam "wychodne" z domu to pędziłam na rower. Było trochę wycieczek okolicznych jak i tych zdecydowanie dalszych. Odwiedziłam trochę nowych miejsc. Jazdy na rowerze się nie zapomina, ale i tak w tyle głowy siedzi gdzieś myśl "Jedź ostrożnie". Sama po sobie widzę, że już nie szaleje tak jak dawniej. Wychodzę z założenia, że wolę coś zjechać wolniej, ale wrócić w całości. Wiadomo, że wszystkiego się też nie przewidzi, ale jeśli można czemuś zapobiec to czemu nie? :)
Ekipa
Do tej pory obracałam się w środowisku rowerowym. Przy dziecku zmieniłam klimaty. Poznałam sporo nowych osób czyli mamy z dzieciakami. I wiecie są te różne ustawki rowerowe, a teraz to ja mam wózkowe. Nawet nie wiecie jakie matki potrafią być zorganizowane. Jak ustaliłam, że tego dnia i o tej godzinie robimy ognisko to zebrało się nas tyle, że szok. Oczywiście nie mam zamiaru poprzestać na jednym spotkaniu. Chciałabym żeby cyklicznie co jakiś czas się tak spotykać.
Bieganie
Tyle co w tym roku to chyba nie biegałam przez całe życie. Jestem tego zdania, że dziecko należy zabierać na spacery bez względu na pogodę. Chodzenie po alejkach w parku nie należy do moich ulubionych zajęć więc zamieniłam to na bieganie. Znalazłam po sąsiedzku kompana i wspólnie biegałyśmy. Nie mam nawet pojęcia ile km zrobiłam przez cały sezon.
Siłownia
"Będę chodzić na siłownię..." Pewnie wielu ludzi w styczniu się tam znajdzie - tylko czy wytrwają cały rok? Ja miałam swoją siłownię przez cały czas. Zaczynałam od obciążenia niecałych 4 kg, a teraz kończę na 10 kg. Regularnie. Na każde zawołanie!
Puchar
W październiku wystartowałam razem z Mężem i ekipą na maratonie na orientację Kiwon w Beskidzie Niskim. Do wyboru była trasa na 15 km lub 50 km. Wybraliśmy oczywiście dłuższy dystans. W rzeczywistości wyszło nam 60 km. Wiedziałam, że muszę dotrzeć do mety o własnych siłach choćbym miała na końcu paść. Kiedy tam dotarłam i wiedziałam ile osób jest przed nami to wiedziałam, że podium jest nasze - przynajmniej w kategorii kobiet. Niestety przy dekoracji wynikły pewne błędy. Później okazało się, że razem z koleżanką Asią jesteśmy drugie. Kiedy przyszła do mnie pewnego dnia paczka owinięta w ozdobny papier za nic nie mogłam sobie przypomnieć co ja zamawiałam...no przecież nic nie kupowałam. Może to jakaś bomba? Na szczęście w pudle był puchar. Dotarło do mnie, że udało mi się zrealizować jedno z postanowień o tym, że zdobędę puchar, który zadedykuję Michałkowi.
Nowy rower
Na początku grudnia napisaliśmy list do Św. Mikołaja. Wychodzi na to, że byliśmy bardzo grzeczni bo pod choinką znalazł się rowerek dla Michałka. Co prawda jeszcze nie sięga nóżkami, ale to kwestia czasu. Niech się uczy od małego co jest dobre.
Książka
Zawsze lubiłam, a właściwie dalej lubię czytać książki. W tym roku to jednak nie ma się czym chwalić i ten temat przemilczę. Wydałam za to swoją książkę - jak to dumnie brzmi. Projekt, który był tworzony przeze mnie od 2015 roku. Pewnie jesteście ciekawi co zawiera? Otóż przedstawia historię powstawania domu, w którym mieszkamy. Ponad 100 stron. Zawiera stare zdjęcia z lat 60, aż po 2018 rok.
Rodzina
Nasza rodzina w tym roku trochę się powiększyła. W styczniu jak już wiecie pojawił się Michałek, a później kuzynka Hania. Jednak gdy ktoś przychodzi na ten świat to ktoś inny odchodzi. I tak oto pożegnałam dwie Babcie. Z jedną byłam szczególnie związana bo często ją odwiedzałam podczas moich rowerowych wycieczek. Wierzę w to, że na drugim świecie jest im zdecydowanie lepiej.
Plany
Jedyną rzeczą, której mi w tym roku brakowało to czas. Czy brakowało mi roweru? Myślałam, że będzie ze mną pod tym względem gorzej, ale nie jest tak źle. Bieganie z Misiem po górach sprawiało mi naprawdę dużo radości i satysfakcji. Przy dziecku nie często można sobie pozwolić na spontaniczność, a chce wykorzystać czas maksymalnie jak tylko się da dlatego też chciałabym żeby nasze życie rodzinne było bardziej zaplanowane.
Dziękuje wszystkim moim Czytelnikom za ten rok. Do zobaczenia w 2019 roku! :) Mam nadzieje, że uda mi się znaleźć więcej czasu na blog "Kamila i jej rower".
Pozdrawiam
Kamila :)