sobota, 27 stycznia 2018

Nowy rok - nowe życie :)

Dzisiaj chciałabym Wam kogoś przedstawić :) Jak wiecie lub też nie ostatnie 9 miesięcy spędziłam w dwupaku. Tyle czasu żeby się przygotować na wszystko, a jak przyszło co do czego to nagle zaskoczenie, że to już...ej przecież jeszcze chciałam posprzątać to tu to tam - udzielał mi się efekt wicia gniazda. W poniedziałek 8 stycznia trafiłam do szpitala. Całe szczęście, że Mariusz był wtedy w domu, a nie na służbie bo sama zapewne bym spanikowała. Kiedy ja trzęsłam się cała jak galareta ze strachu to u niego pełne opanowanie.

Nad ranem przywitaliśmy na świecie naszego syna Michałka :) Niesamowite uczucie kiedy w końcu możesz przytulić taką małą istotkę. Ból porodowy zaraz odszedł w niepamięć. Trochę czasu spędziliśmy w szpitalu gdzie personel Limanowskiego szpitala zajmował się nami na najwyższym poziomie. Wiadomo jednak, że w domu najlepiej i już nie mogłam się doczekać kiedy się tam znajdę. Zastanawiałam się jak to będzie...przecież ja nigdy nie miałam styczności z niemowlakami. Czy nagle przybędą mi jakieś specjalne super moce, które mają tylko mamy? Powiem Wam, że w ciągu kilku dni wyostrzył mi się słuch. Nawet jak biorę prysznic to zastanawiam się czy Misiek płacze czy tylko mi się wydaje. Teraz kiedy wiem jak to jest bardziej doceniam rolę swoich Rodziców. Ostatnie dni nie były dla mnie łatwe. Ciągłe wahania nastrojów, do tego straszny ból kręgosłupa - na szczęśćie powoli wszystko się już normuje. Zaczynam coraz lepiej dogadywać się z tym małym człowiekiem :)

Nie będąc jeszcze matką często zastanawiałam się jak to jest, że dla każdej z nich jej dziecko zawsze jest najpiękniejsze i najcudowniejsze. Choćby było całe różowe i pomarszone :D Czy będę potrafiła racjonalnie podejść do tego tematu? I co? Dla mnie Misiek jest najpiękniejszy :)

Nasz mały rowerzysta :)
Napisałam, że nowy rok to nowe życie! Dla nas podwójne. Kiedy ja spędzałam czas w szpitalu moja psinka Bunia walczyła o życie. Nikt nie wie tak naprawdę co się stało. W jednej chwili zdrowy pies znalazł się w takim stanie, że rozważano nawet jej uśpienie. Oczywiście o niczym nie wiedziałam - dopiero w drugim dniu się dowiedziałam. Nie potrafiłam już wtedy o niczym innym myśleć. Przecież kiedy przygarnęłam Bunię to było to wszystko z zamiarem, że dziecko będzie mieć swojego przyjaciela. Dużo osób nie mogło mi się nadziwić po co dokładam sobie obowiązków będąc w ciąży. Właśnie to był dobry moment żeby "wychować" sobie psa. Każdy telefon od M. odbierałam pełna obaw i tylko z jednym pytaniem "Jak Bunia?" I wiecie co stał się cud! :) Kierownik u góry nad wszystkim czuwał, a nad Bunią przez cały czas czuwał personel Przychodni Weterynaryjnej Vet - Musiał w Limanowej. Z tego miejsca chciałam podziękować lek. wet.Patrykowi Musiałowi za wszystko co dla nas zrobił! 

Misio z Bunią :)

Jak widzicie w naszym życiu ostatnio dużo się zmieniło :)

P.S. Mam już nawet swoją ulubioną kołysankę :D 

Pozdrawiamy
Kamila, Mariusz, Michałek i Bunia :)


Foto: Kolorowa Fotografia - Magdalena Frys