poniedziałek, 29 września 2014

Rowerowa niedziela :) - Łysa Góra, Sałasz, Miejska Góra :)

Weekend zaplanowany od "A do Z" już z tygodniowym wyprzedzeniem. I cóż z tego skoro jeden telefon wszystko zmienił. Zamiast znaleźć się na Turbaczu z ekipą to wylądowałam sama na okolicznych górach. W niedzielę po pracy miałam dwa warianty: przespać całe popołudnie lub zmęczona iść na rower. Grzechem było by nie jeździć kiedy pogoda taka piękna. W głowie obmyśliłam plan trasy i do dzieła :). Na początek zahaczyłam o kamieniołom pod Łysą Górą. Na południowym stoku były rozgrywane zawody Limanowa Downhill Challenge. Bardzo widowiskowe. Naprawdę tam to już trzeba mieć prawdziwą odwagę żeby pokonać trasę. Idąc pod górę z rowerem (gdzie się dało jadąc) spotykałam na każdym kroku znajomych. Pytania w stylu: "A Ty czemu nie startujesz?" padły chyba z 5 razy. Hmmm jak ktoś jeździ na rowerze to nie znaczy, że jeden rower nadaję się do wszystkiego...Będąc już na szczycie Łysej Góry przy stacji narciarskiej tłumów też nie brakowało. Wszystko za sprawą restauracji z możliwością wyłowienia własnego pstrąga. Atrakcji tyle, że każdy znajdzie coś dla siebie. Będąc tutaj spotkałam Pana, który jak się okazało po rozmowie kojarzył mnie z bloga - wcześniej szukał trasy na górę Jasień i właśnie tutaj trafił. Pozdrawiam :). Zjazd stromym zboczem wyciągu narciarskiego, następnie szybki wyjazd na Sałasz i jeszcze szybszy zjazd. Uśmiech na twarzy od ucha do ucha bo w końcu jestem w swoim żywiole. Nawet jeżeli czasem sobie myślę, że już mam dość roweru, jestem nim zmęczona to wiedźcie, że to nie prawda. Po Sałaszu zdobywam Miejską Górę. Tutaj turystów też dużo. Uwielbiam uczucie kiedy jadę, a ludzie nie wiedzą na którą stronę mają zejść i z oburzeniem spoglądają jak jadę :p.Zjazd do centrum Limanowej oczywiście moją ulubioną trasą. Głód daje o sobie znać - tortilla z kurczakiem. Tylko mały problem bo kurczak chyba gdzieś zwiał :/. Jeszcze odwiedzić M. i można wracać do domu :).

P.S. Pozdrowienia dla PSP :) Jak będziecie czytać tekst na głos to nie zmieniajcie tam za dużo :D


Zapraszam na stronę: http://www.okularysalice.pl/
:) Ze specjalna dedykacją dla ... :D
Limanowskie Ucho Igielne :D




W drodze na Sałasz :)
Na Sałaszu. :)
I na Miejskiej Górze :)
W oczekiwaniu na jedzenie :)

Pozdrawiam Kamila :)

sobota, 27 września 2014

Nowy wymiar patrzenia na świat - SALICE :)

Po wielu dniach intensywnych opadów w końcu zaświeciło słońce. W środę razem z M. jednogłośnie zadecydowaliśmy, że jedziemy na Jasień (1052 m). Na samą myśl o zjeździe z tej góry już się cieszę. Tempo pod górę było ekspresowe bo niestety obowiązki nas poganiały. Na zjeździe zbaczamy z wyznaczonego szlaku i jedziemy wąską ścieżką. Na jednym fragmencie jest mały uskok, chwila zawahania...być może zachwiania i udało się skoczyć :D. Ręce trochę podarte od gałęzi. Teraz pochwalę się najlepszym :). W poniedziałek z niecierpliwością oczekiwałam na kuriera i doczekałam się. Z drżeniem rąk otwieram paczkę żeby niczego nie uszkodzić :D I są moje nowe piękne okulary  marki Salice:). Po raz pierwszy miałam styczność z tą marką na sesji zdjęciowej "Dziewczyny na rowery". Jak tylko założyłam je po raz pierwszy wiedziałam, że to jest właśnie "to". Jako kobieta jestem wybredna i naprawdę nie łatwo trafić w mój gust. Okulary, z którymi miałam do tej pory styczność spełniały jedynie swoją podstawową rolę czyli chroniły oczy. Salice nie tylko chronią, ale też wyglądają stylowo, są bardzo wygodne, super w nich widać, a także mają ciekawe kolory. Póki co tyle spostrzeżeń :). Dalsze testy już jutro... nie mogę się doczekać jazdy. :)

Zapraszam na stronę http://www.okularysalice.pl/ każdy znajdzie coś dla siebie :)







Niebieski to nie kolor. To styl życia :)


Takie widoki można podziwiać bez końca :)


M. :)
Pozdrawiam Kamila :)

czwartek, 25 września 2014

Puchar Tarnowa MTB 21.09.2014 - Brudny rower to szczęśliwy rower :)

W niedzielę 21 września razem z ekipą TC Orzeł Rabka Zdrój udałam się do Tarnowa na finałowy wyścig o Puchar Tarnowa. Kiedy tylko wyjechaliśmy z Limanowej rozpętała się straszna ulewa. Z przerażeniem spoglądałam na wycieraczki, które ledwo nadążały. M. i D. jak to oni zajęli się rozmową na temat rowerów, części itd.  Równo o godzinie 10:00 w strugach deszczu ruszyłyśmy na trasę. Spoglądając na czyste  rowery innych zawodniczek wynikało jedno: żadna nie była na trasie ani nie zrobiła porządnej rozgrzewki. Ze względu na trudne warunki sędziowie z dwóch okrążeń zrobili nam jedno. Od samego początku aż do końca ostra walka. Jazda ile sił w nogach. Na trasie ślisko, błoto na całym ciele, ale to jest w tym momencie nie istotne. Na metę docieram jako czwarta. Z okazji 20 lat Pucharu Tarnowa i setnego wyścigu każdy otrzymuje pamiątkowy medal. Po wszystkim idę się ogarnąć. Jak na złość zapomniałam ręcznika, wody nie mam. Na szczęście poratowała mnie koleżanka. Prowizorka jak nie wiem bo w tych warunkach zrobić się na bóstwo to nie lada wyzwanie. :D W międzyczasie dowiaduje się, że kilka metrów dalej jest organizowany rodzinny piknik rowerowy. Można się zapisać na wspólny przejazd: trasy 10, 20 i 30 km. Brat w tym czasie walczy na zawodach, M. robi zdjęcia, a ja z klubowiczami pojechałam z myślą o trasie mini. Aaaa gdzie skończyłam na dystansie 30 km. Pokonane w około 01:30. Czuję już zmęczenie. Po dojechaniu do auta udaje mi się znaleźć w torbie spodnie, które tego dnia nie zostały jeszcze uraczone błotem. W końcu mam być na podium za 4 miejsce z wyścigu, a także miejsce w klasyfikacji generalnej. Nie wiedziałam, która jestem dopóki prowadzący nie przeczytał. Jestem druga na osiem :). Powrót do domu (czyt.pracy) i znów ulewa, a podobno Tarnów to Polski biegun ciepła. :)


Przed startem. Taki mały deszczyk :)


I jazdaaaaaaa !!! :)


Po wyścigu :)
"Jesień, jesień jak to tak?" :)
Z bidonem w oczekiwaniu na brata. Gotowa na rowerowy piknik. P.S. Ta koszulka była biała :D
Kruszynka super się spisała :)  http://www.4ever.cz/
D. na trasie :)
Koszmar rowerzysty :p
IV miejsce podczas wyścigu :)
II miejsce - Klasyfikacja generalna Kobiety Open :)
Dyplomy i statuetki za miejsca w klasyfikacji generalnej.
Niebieski górą :D http://www.tcorzel.pl/


Pozdrawiam Kamila :)

wtorek, 23 września 2014

"Wiele znam tajemnych przejść do całkiem innych miejsc..." :) - Mogielica :)

W poniedziałek 15 września razem z M. wybrałam się na wieczorną wycieczkę. Samochód zostawiliśmy na parkingu i około godziny 18:00 ruszyliśmy na rowerach aby zdobyć Mogielicę - najwyższy szczyt Beskidu Wyspowego. Mieliśmy okazję zobaczyć piękny zachód słońca. Kiedy dotarliśmy na szczyt zaczęło się już robić ciemno. Czas włączyć czołówki. Moja świeciła tyle co nic. M. jak na strażaka przystało zajął się rozpalaniem ogniska :). A ja? Jak na głodomora przystało zajęłam się kiełbaskami. Po obfitej kolacji pora się zbierać do domu. Ognisko zagaszone, pakuje plecak...i nagle ałłłć :/. Palec przecięty bo jacyś "geniusze" w drewnianej ławce zostawili wbite dwa ostrza tępych noży...nie chce myśleć co by było jak by ktoś tą ławkę chciał przenosić i akurat tam chwycił. Zjeżdżając mijamy salamandry i ropuszkę :D. Z racji kiepskiego oświetlenia nie mogę sobie pozwolić na jakieś szaleństwa związane z prędkością. W pewnym momencie wjeżdżam w błoto, które mnie wręcz wciąga :p.  Ostry odcinek, na którym kiedyś się wywaliłam i potłukłam pokonuję nawet nie wiedząc, że to jest właśnie to. Dopiero M. mnie uświadamia :D Myślę sobie jaki ze mnie "miszczu" hehe. Po powrocie do domu mycie roweru zanim błoto całkowicie zaschnie. Bardzo udany wypad...oby takich więcej i w takim towarzystwie :).


Cudowny zachód słońca :)


:)
Mmmm :D
Czego chcieć więcej? :)
Salamandra :)
Całować czy nie? :D
"Wiele znam tajemnych przejść do całkiem innych miejsc...:)" https://www.youtube.com/watch?v=ZR9dtZz7p5k
Kruszynka jak zwykle gdzieś musi wjechać :p  http://4ever.cz/

Pozdrawiam Kamila :)

poniedziałek, 22 września 2014

Puchar Tarnowa - finał - zapowiedź :)

Po każdych zawodach MTB powinien być ogłaszany światowy dzień robienia prania :D. Namaczanie ubrań , płukanie, znowu namaczanie, właściwe pranie...kilka etapów musi być :). Puchar Tarnowa zakończony. Czekam na zdjęcia i będą wpisy :). Hmmm jeszcze tylko umyć rower.... :p
Miejsce gdzie było najwięcej wywrotek :)
Na trasie :)
Rower Brata po wyścigu :p
 Pozdrawiam Kamila :)

niedziela, 21 września 2014

Klasyfikacja indywidualna kobiet PZKol - MTB :)

Jakiś czas temu Kolega wysłał mi tabelę z klasyfikacją indywidualną kobiet PZKol - MTB - kobiety open. Nawet by mi nie przyszło do głowy żeby wchodzić na stronę Polskiego Związku Kolarskiego http://www.pzkol.pl/ po to żeby poszukać tam swojego imienia i nazwiska. Ogromne zaskoczenie :). W końcu bycie sklasyfikowaną w takim zestawieniu razem z Mają Włoszczowską i innymi utytułowanymi kolarkami górskimi to zaszczyt. :) Moje 19 miejsce na 34 tym bardziej mnie cieszy bo wiem, że sama doszłam do tego etapu. Bez trenerów, sponsorów itd. Będzie motywacja żeby jeszcze ostrzej jeździć :D

Jak odbywała się klasyfikacja?

Na wybranych zawodach MTB , które mają wyższą rangę PZKol przyznaje punkty. W moim przypadku pod uwagę były tutaj brane cztery edycje z Pucharu Szlaku Solnego. :)

Pozdrawiam Kamila :)

piątek, 19 września 2014

Manewry ratownictwa jaskiniowego 13.09.2014

W sobotę z samego rana pojechałam z M. do Rożnowa na manewry ratownictwa jaskiniowego. Zajęcia były skierowane do kursantów, a także grupy GOPR oraz PSP. Jadąc tam moje nastawienie było takie: ja sobie połażę po linach, a Wy sobie róbcie jakieś manewry. O swoich planach mogłam zapomnieć. Na początku wykład - momentami czarna magia. Następnie zostaliśmy podzieleni na mniejsze grupy przez Instruktora (dodam, że najlepszego na świecie - pozdrawiam :)) i przystąpiliśmy do działania. Trzy osoby do zadania: jedna do przeciwwagi, druga do balansu, a trzecia to poszkodowana - nie powiem, ale w roli "ofiary" czułam się chyba najlepiej haha. Wyciągają w górę, ściągają w dół. Po kilku godzinach ćwiczeń i wykonywaniu różnych manewrów  oraz walce z niewygodną uprzężą coś trzeba było zjeść. Wyprawa do sklepu zakończyła się niepowodzeniem. To jest? Nie ma! A to? Było rano! :D Uroki małych sklepików :). Po przerwie każda grupka zrobiła stanowisko do ratowania i przetransportowaliśmy poszkodowanego na całej długości skał w Rożnowie. Na koniec dałam się zapakować w nosze, ale z zaznaczeniem, że mają mnie prędko wypuścić bo muszę zdążyć do pracy. Wyobracali mnie na każdą możliwą stronę. Zero ruchu. Po jakimś czasie zaczynałam się już niecierpliwić, a nogi drętwieć. Wieczorem powrót do domu i szybko do pracy. Ominęło mnie najlepsze bo ognisko, a co za tym idzie świetna zabawa i kiełbaski :(. W niedziele popołudniu postanowiłam pojechać na skałki, ale tym razem już na rowerze. Udało mi się utrzymać nawet niezłe tempo. W godzinę zrobiłam 25 km :). Z powrotem M. zgarnął mnie z trasy. :)

Manewry ratownictwa były dla mnie całkowitą nowością. Teraz jak już przemyślałam na spokojnie i przetworzyłam te wszystkie informacje to wiem, że wszystko jest do opanowania, ale to kwestia czasu i wprawy. Kiedyś przepinanie z liny na linę wydawało mi się straszne, a teraz jest to wręcz banalne. 


Część pokazowa. Śmiechu nie brakuje :D
Przystępujemy do działania :)

Chwila na teorię.

Widoki :)
Pociągający żółty kolor :)
W oczekiwaniu na...
:)
Gorące powitanie :D
Nie ma wyjątków. Wszyscy ćwiczymy :)
Pakowanie do "kokonika" :)
Taaa jeszcze do góry głową mnie odwróćcie :D
Pozdrawiam Kamila :)