czwartek, 20 marca 2014

Sałasz, Miejska Góra :)

W ostatni piątek po pracy miałam pełno spraw do załatwienia i zaledwie jedną godzinę na odespanie. Popołudniu szkoła...a kiedy w tym wszystkim czas na jazdę? Na zajęcia zamiast busem postanowiłam wybrać się rowerem. O godzinie 12:00 umówiłam się z B. :) Kiedy pogoda jest piękna droga do szkoły wcale nie jest taka prosta jak mogłoby się wydawać. Nie można było jechać tak po prostu asfaltem 6 km. Pojechałam przez Kącinę na Sałasz. Do tego wszystkiego B. cały czas namawiał żeby jechać na Jaworz. Wiedziałam, że i tak się trochę spóźnię na jedne zajęcia, ale nie przewidziałam, że po drodze złapię kapcia...na szczęście miałam łatki, a B. pompkę :). Koło napompowane, ale w połowie drogi na  Jaworz zawracamy i kierujemy się z powrotem w kierunku Sałaszu. Po jednym zjeździe nabrałam ochoty na kolejny więc znowu zamiast szybko zjechać asfaltem w dół  to pojechaliśmy przez Miejską Górę :). Później obiad u Babci. Długopis i kartka w ręce i w stroju rowerowym z bidonem dotarłam w końcu tam gdzie już dawno powinnam była być :).


:)
Sałasz :)

B. co mnie namawiał na wagary :p
Pozostałości śniegu na wyciągu narciarskim w Limanowej.
Pozdrawiam Kamila :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz