Plecak spakowałam już dzień wcześniej żeby nie tracić czasu. Po powrocie z pracy raz dwa się ogarnęłam i w drogę! Kierunek Bieszczady! Na miejsce dotarliśmy tuż przed północą. Samochód zostawiony na parkingu, skitury na nogi i idziemy do bacówki pod Małą Rawką. Mieliśmy tam zarezerwowany pokój, ale o mało co nasz nocleg nie skończył się na korytarzu ponieważ nasz pokój pomimo wcześniejszych ustaleń był zamknięty. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło i już za chwilę mogliśmy się rozgościć w naszym apartamencie ;)
Pierwsza pobudka o godzinie 05:00 rano, kolejna o 07:00. Panowie wstali, a ja stwierdziłam, że muszę odespać jeszcze pracę. Niech mają chociaż przez chwilę namiastkę męskiego wypadu i niech sobie zjadą sami! Jaka ze mnie dobra kobieta...
Przy porannej toalecie w schronisku miałam towarzysza. Gdzie ja - tam on i te jego zielone oczka.
Tuż po godzinie 08:00 w komplecie spotkaliśmy się w jadalni. Śniadanie na pełnym wypasie i od razu przybywa sił. Do tego jeszcze ciasto, które upiekła Asia - żona Marcina...niebo w gębie :)
Temperatura całkiem przyzwoita, ale i tak lepiej zrobić fotkę zanim się zamarznie.
Bacówka, w której nocowaliśmy znajduje się na terenie Bieszczadzkiego Parku Narodowego - 930 m n.p.m. przy zielonym szlaku z przełęczy Wyżniańskiej na Małą Rawkę. 12 km od Wetliny i 6 km od Ustrzyk Górnych. Położona jest na zboczu Małej Rawki - pomiędzy połoniną Caryńską, a pasmem granicznym i górą Kremenaros - trójstykiem granic Polski, Ukrainy i Słowacji. 900 metrów od drogi łączącej Ustrzyki Górne i Wetlinę.
W sezonie jeśli chcecie się tutaj wybrać to lepiej wcześniej się upewnić czy są wolne miejsca noclegowe. Jest to doskonałe miejsce wypadowe dla skiturowców. Dlaczego? Wychodzisz na zewnątrz i możesz już zakładać narty. U nas to wygląda tak, że kursujemy góra dół do oporu. Kiedy już dopada nas głód robimy sobie przerwę żeby nabrać sił i znowu jazda...Głód to najczęściej dopada mnie, ale to już osobna historia ;)
Moje pierwsze wyjście w tym dniu...słońce nieśmiało przedziera się przez drzewa.
Buziak po drodze, a co! ;)
Po niecałej godzinie "foczenia" wychodzimy na Małą Rawkę. Tym razem nie wiało tak jak kiedyś...wtedy to mnie dosłownie przewracało. KLIK ;)
Mała Rawka (1257m n.p.m.) zdobyta! :)
:) |
Widoki z Małej Rawki były niesamowite.
W końcu przyszła pora na zjazd. Na połoninach trzeba było uzbroić się w cierpliwość ponieważ śnieg nie był dobrze ubity i można się było zapaść. W lesie warunki do jazdy były już w porządku :)
W godzinach popołudniowych zahaczyliśmy o schronisko...
A później znowu jazda. :)
W tym dniu zdobyłam Małą Rawkę 4 razy, a M. i M. 5 :) Po całym dniu włóczęgi zabraliśmy nasze bagaże ze schroniska i zjechaliśmy prosto do samochodu. Z racji, że to był dzień św. Mikołaja w domu czekały na nas "małe" niespodzianki ;)
Mała Rawka to jedna z moich ulubionych miejscówek na skitury, ale ostatnio "odkryłam" jeszcze lepsze...O tym następnym razem.
Pozdrawiam
Kamila :)