wtorek, 25 sierpnia 2015

Sercu bliski Beskid Niski - rowerowa wyprawa część I :)

Wiedziałam, że kiedyś tutaj powrócę. Nie sądziłam jednak, że nastąpi to tak szybko. Miejsce, które od samego początku urzeka swoją prostotą :) Zapraszam Was na relację z Beskidu Niskiego.

Już we wtorek zaczęłam robić przygotowania do wyjazdu. Wiedziałam, że wszystko co będzie mi potrzebne muszę mieć w plecaku. Nie mogłam więc przesadzać...kanapki z kotletem i coś do picia to była podstawa :D Czekała nas długa droga :)

W środę 19.08.2015 tuż po godzinie 06:00 spotykamy się całą ekipą czyli ja, M., M.i A. w centrum Limanowej. Rowery załadowane na bagażnik możemy więc ruszać. Po około dwóch godzinach docieramy do miejscowości Wysowa. Jeszcze jakieś ostatnie zakupy i ruszamy zielonym szlakiem na Kozie Żebro (847 m). Pogoda naprawdę nam dopisuje nie za zimno, ani też nie za gorąco - idealnie na rower. Po dotarciu na szczyt jestem zdziwiona, że już tu jesteśmy - jakoś tak szybko mi minęło. Być może dlatego, że byłam tutaj po raz drugi. Trasa wtedy przebiegała trochę inaczej, ale o tym możecie poczytać we wcześniejszym wpisie:
 http://camilla14a.blogspot.com/2015/08/tam-gdzie-konczy-sie-beskid-sadecki.html


Kozie Żebro zdobyte :)
Z Koziego Żebra na dzień dobry strasznie stromy zjazd. Jak już ruszyłam to nie było możliwości żeby się wycofać bo skończyłoby się to bliskim kontaktem z ziemią. Na dole dojeżdżam do ekipy. Wszyscy ucieszeni od ucha do ucha :) Zapowiada się niesamowity dzień. Po drodze mijamy bazę namiotową SKPB Warszawa w Regietowie. Całkiem sympatyczne miejsce.


http://www.skpb.waw.pl/galeria/event/regetow.html#0
Szlaki w Beskidzie Niskim są bardzo dobrze oznaczone. Jazda po tych ścieżkach to prawdziwy relaks. Tak naprawdę to nie możemy wyjść z podziwu...oby tutaj cywilizacja nie dotarła.


Konkurs na przejazd pod drzewem :D Każdy znalazł swój sposób :)
Czerwonym szlakiem docieramy na Górę Rotunda (776 m). Znajduje się tutaj jeden z najpiękniejszych cmentarzy wojennych zaprojektowanych przez Duszana Jurkowicza o numerze 51. Pochowano tutaj 42 żołnierzy austriackich oraz 12 Rosjan. Na tablicy inskrypcyjnej znajduje się napis „Nie płaczcie, że leżym tak z dala od ludzi, a burze nam nie raz we znaki się dały. Wszak słońce co rano wcześniej nas tu budzi i wcześniej okrywa purpurą swej chwały”.




Na szczycie Góry Rotunda.
Jedziemy dalej czerwonym szlakiem. Po jakimś czasie docieramy do miejsca gdzie jest kilka domów i jakiś ośrodek wypoczynkowy. Zatrzymujemy się na chwilę w sklepie na lody i dalej w drogę.


Czerwony szlak :)
Nasz jedyny sklep na trasie.
Pora coś chyba zjeść konkretnego. Na pięknej zielonej łące, która chyba nie ma końca robimy postój na śniadanie :). Chwilę jeszcze jedziemy czerwonym szlakiem, a później jedziemy bez żadnych drogowskazów. Tylko tam gdzie intuicja nas zaprowadzi :D.


Śniadanie :)
Na chwilę wkraczamy na drogę asfaltową ponieważ po drodze jest kilka miejsc, które warto zobaczyć. Pierwsze z nich to Cerkiew parafialna greckokatolicka św. św. Kosmy i Damiana w Krzywej (obecnie kościół filialny rzymskokatolicki NMP Niepokalanie Poczętej) zaczęto wznosić w 1924 r. na miejscu wcześniej spalonych świątyń. Budowla wzorowana jest na cerkwiach staroruskich. Nad centralną częścią nawy znajduje się kopuła, a nad zachodnią i prezbiterium wieżyczki z pozornymi latarniami. Na ścianach obitych deskami nie ma polichromii. Wewnątrz świątyni zobaczyć można dwa ołtarze boczne z końca XIX w., a w prezbiterium znajduje się ołtarz główny z baldachimem i współczesnym tabernakulum. Obok cerkwi widnieje drewniana dzwonnica.


Cerkiew w Krzywej.
Kolejnym miejscem jest Pomnik upamiętniający katastrofę lotniczą samolotu Halifax w Banicy.

27 sierpnia 1944 r. z lotniska Campo Cassale koło Brindisi na południowym wschodzie Włoch wystartował samolot typu HP Halifax FS-P (JP295) celem dostarczenia zaopatrzenia powstańcom walczącym w Warszawie. Załoga samolotu w składzie: kpt. nawigator Franciszek Omylak, ppor. pilot Kazimierz Widacki, ppor. bombardier Konstanty Dunin-Horkawicz, ppor. strzelec pokładowy Tadeusz Mroczko, sierżant mechanik pokładowy Wilhelm Balcarek, sierżant radiooperator Jan Ozga, sierżant strzelec pokładowy Józef Skorczyk należała do 1586 Eskadry do Zadań Specjalnych (S.D.F.) utworzonej na bazie 301 dywizjonu bombowego stacjonującego we Włoszech. Eskadra posiadała własne samoloty, jednak do tego lotu został wypożyczony od 148 dywizjonu do zadań specjalnych RAF samolot Handley Page H.P. 59 HALIFAX B Mark II Series 1A. Po wystartowaniu z lotniska kontakt z samolotem został zerwany, nie odebrano z samolotu żadnych sygnałów, dlatego też przebieg lotu nie jest znany. Po wykonaniu zadania podczas lotu powrotnego samolot rozbił się w rejonie Banicy koło Gładyszowa, w Beskidzie Niskim. W katastrofie zginęła cała załoga samolotu. Znalezione szczątki części ciał członków załogi samolotu pochowane zostały przez miejscową ludność w miejscu katastrofy, ponieważ Niemcy zabronili pogrzebać je na cmentarzu. Po zakończeniu wojny szczątki złożono w dwóch trumnach na cmentarzu we wsi Krzywa.

Całość historii tutaj: http://www.polskaniezwykla.pl/web/place/26181,krzywa-pomnik-upamietniajacy-katastrofe-lotnicza-samolotu-halifax-w-banicy.html






Pomnik upamiętniający katastrofę lotniczą samolotu Halifax w Banicy.
Z asfaltowej drogi wkraczamy w jakieś krzaki i przedzieramy się nimi do Wołowca. Tak naprawdę nikogo to nawet nie dziwi, a jak jeszcze kogoś dziwi to nie powinien się tu nawet znaleźć. M. zawsze wymyśli taki wariant trasy, że nie wiadomo jak, ale zawsze udaje się dotrzeć do celu :)


Uff co za ulga, że nie miałam nart :)
Przedzieranie się przez krzaki nikogo tutaj nie dziwi :)
Przejeżdżając przez mały mostek naszym oczom ukazuje się duża bania z wodą. Nie namyślając się zbyt długo idziemy się ochłodzić. Woda jest lekko lodowata, ale nikomu to nie przeszkadza :)
 
Pluskanie :D
Kolejnym miejscem na naszej trasie jest Cerkiew filialna greckokatolicka Opieki Bogurodzicy w Wołowcu (obecnie cerkiew prawosławna pod tym samym wezwaniem) została wzniesiona w XVIII w. Jest to cerkiew zachodniołemkowska z łamanymi dachami namiotowymi i cebulkowymi zwieńczeniami. Ma izbicową wieżę oraz trójdzielny układ wnętrza, z prosto zamkniętym prezbiterium. Wnętrze, oprócz nawy, w której widać dach namiotowy, nakryto stropami płaskimi. W nawie i babińcu zachowały się fragmenty XIX  wiecznej polichromii ornamentalnej i figuralnej. Znajdujący się tu ikonostas z końca XVIII w. stanowi depozyt muzeum w Łańcucie.

W tym momencie w środku przeprowadzany jest remont.


http://www.drewniana.malopolska.pl/?page=obiekty&id=226
Cerkiew w oddali.
"Kamila i jej rowerzyści" :D

Kolejny szczyt jaki zdobywamy to Mareszka (801 m). Następnie zjeżdżamy do Bacówki PTTK w Bartnem. Tutaj robimy kolejne zaopatrzenie w wodę i zajadamy się pierogami łemkowskimi. W tym miejscu nasz kolega M. zorientował się, że my wcale nie wracamy dzisiaj do samochodu tylko mamy załatwiony nocleg w miejscowości Krempna. Okazało się, że wszystko co jest mu potrzebne zostawił w samochodzie w drugim plecaku. I tak oto się dowiedział po co A. całą drogę jak głupi wiezie ze sobą ręcznik :D Nie ma co...przynajmniej miał najlżejszy plecak z całej ekipy :) 
 


Relacja na żywo z Beskidu Niskiego... :D
Bacówka PTTK w Bartnem.
Wszystko co było potrzebne lub i nie znajdowało się w tych plecakach :)

Myślicie, że to już koniec wycieczki? Jeszcze nie :). Przed nami jeszcze kilka szczytów. Jakby tego było mało Panowie o inicjałach M. postanawiają wydłużyć trasę. A. coś tam pomarudził, ja się pośmiałam i oczywiście wybraliśmy rozbudowaną wersje trasy. Jak szaleć to szaleć bo nie wiadomo kiedy znowu będzie nam dane tutaj powrócić :).


Kapliczka przy drodze.
Pamiętacie jak pisałam, że na dzień dobry mieliśmy super zjazd? Na dobranoc zaserwowaliśmy sobie jeszcze lepszy. Chwila nieuwagi z mojej strony i mogłabym wpaść w jakąś przepaść...Oczywiście moi towarzysze nie mieli czasu się nad niczym zastanowić bo pomknęli niczym błyskawica i czekali na mnie na dole. Przed nami już ostatnia prosta szutrowa droga i kierujemy się do miejscowości Krempna.
 

Udało nam się jeszcze zrobić małe zakupy w sklepie, a następnie udaliśmy się do miejsca gdzie mieliśmy nocleg. Jeżeli ktoś z Was by się wybierał to polecam szczerze " Ośrodek wypoczynkowy POD JODŁĄ W KREMPNEJ". Ceny bardzo przystępne, warunki też super. Bardzo miła obsługa i co najważniejsze bez problemu znalazło się miejsce, aby bezpiecznie przechować nasze rowery :).


Zalew na Wisłoce w miejscowości Krempna.
Na koniec dnia pierogi z borówkami oraz piwo o smaku miód malina :D A co należało się :). Zmęczeni po całym dniu idziemy spać bo rano ciąg dalszy wyprawy.

Pokonaliśmy 53 km, około 2350 m przewyższenia, zdobyliśmy 8 szczytów. Adam na początku śmiał się " Eee co to taki Beskid Niski". Pod koniec dnia jednak już był bardziej pokorniejszy. 

Opis drugiego dnia i kolejnych 60 km już niebawem. Jak to wszystko piszę to wspomnienia ożywają i aż łezka w oku się kręci...jeszcze tam wrócę :)






Pozdrawiam
Kamila :)

4 komentarze:

  1. No i teraz mam dylemat. Miałem jutro jechać z Rytra na Jaworzynę i w z powrotem przez Wierchomlę, a teraz to nie wiem czy nie skoczę w tą okolicę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nomad ja bym się nie zastanawiała i jechała w Beskid Niski :) Spodoba Ci się :D To co opublikowałam na blogu to dopiero część trasy. Przede mną do opisania jeszcze 60 km. Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Super relacja, i piękne strony, szkoda że troche daleko :) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem jak daleko masz do Beskidu Niskiego, ale naprawdę warto się kiedyś wybrać :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń