W niedzielę 10 maja pogoda była dość nie pewna. Mimo to razem z M. postanowiliśmy, że biegniemy na Turbacz (1310 m). Samochodem dotarliśmy do miejscowości Rzeki i stamtąd ruszyliśmy na szlak. Jak tylko zobaczyłam, że ktoś jest na rowerze to małe ukłucie zazdrości czemu my nie zabraliśmy rowerów...niestety M. miał urwaną przerzutkę więc rowery chwilowo poszły w odstawkę. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że maraton Kierat coraz bliżej to bieganie nam dobrze zrobi. Do schroniska na Turbaczu dotarliśmy już w godzinach popołudniowych więc turystów była zaledwie garstka. Obecnie trwają tam remonty więc schronisko powoli zmienia swój wygląd. Na miejscu skusiliśmy się na jakiś posiłek i tak minęła prawie godzina. Ruszamy dalej. Już jestem trochę rozbiegana więc jest ok. Większy plecak jednak na takim dystansie trochę mi wadzi. Tylko, że gdzieś musiałam zmieścić bluzę, której i tak nie założyłam. Będąc na polanie Jaworzyny Kamienickiej - drugim co do wysokości szczytem Gorców możemy zobaczyć Kapliczkę Bulandy, która jest najstarszym zabytkiem sakralnym w Gorczańskim Parku Narodowym. Została ufundowana w 1904 r. przez najsłynniejszego gorczańskiego bacę - Tomasza Chlipałę,
zwanego Bulandą, który na tej polanie przez ponad 50 lat zajmował się
pasterstwem, wypasając owce i woły. Ponadto był znanym znachorem, leczył
ludzi i zwierzęta, uważano go też za czarodzieja.
Z polany idąc szlakiem przez las na zachodnią stronę docieramy do największej gorczańskiej jaskini - Zbójnickiej Jamy. Istnieje kilka legend związanych z jaskinią. Według jednej z nich
jaskinię i jej okolice upodobali sobie pankowie – ziemne duchy z
naroślami na twarzach. Według innej legendy jaskinia kiedyś podobno
ciągnęła się pod całymi Gorcami. Sprawdzili to juhasi, wpuszczając do
niej kozę, która umorusana wyszła pod Mogielicą...ciekawe ile w tym prawdy :). Zakładamy czołówki na głowę i wchodzimy. Wejście do jaskini rozpoczyna się pionową studzienką o głębokości 3,5 m.
Od dna studzienki odchodzi szczelina o przebiegu NE-SW, w
południowo-zachodnim kierunku mająca długość 10 m, w kierunku
północno-wschodnim 15 m. Wychodząc z jaskini mówię do M. żeby mi pomógł bo nie widziało mi się tam spadać w dół...owszem patrzył jak się wspinam...Nie ma to jak pomocna dłoń :D
Wychodząc z jaskini musieliśmy trochę przyśpieszyć bo nadciągała burza. Trochę nas postraszyło i przeszło gdzieś dalej. Pokonaliśmy 26 km robiąc pętle. Na drugi dzień chodząc po schodach lekko poczułam ból w mięśniach, ale jest to ból tego typu, że wiesz że żyjesz :D
|
Bieganie w takich okolicznościach jest naprawdę super. |
|
Krokusy, a w oddali Ołtarz Papieski na Hali Turbacz. |
|
:)) |
|
M. :) |
|
W oddali zanosi się na burzę. |
Pozdrawiam
Kamila :)
Właśnie wczoraj rowerowałem po Beskidzie Wyspowym. I tak pomyślałem o Twoim blogu. Wspomniałaś o Mogielicy. Kiedyś na niej nocowałem, też rowerowo. Teraz pojechałem miedzy innym pod Mogielicą tą narciarską, biegową trasą. Przepiękne widoki macie w tych Beskidach, choć na Jurze też ładnie, trochę zazdroszczę. Pojechałem też przez Łopienie. Oj mokro tam. Koś poniszczył całe oznakowanie tras. Połamane tablice i powyrywane słupy. Jestem zdruzgotany, nie rozumiem tego. W góry przecież nie chodzą tacy ludzie...
OdpowiedzUsuńHej Nomad :) Cieszę się, że zawitałeś w moje strony. Co do Łopienia to rzeczywiście można się tam zaplątać. Też nie ogarniam tego niszczenia szlaków, zostawiania śmieci itp. Skoro ktoś wyniósł coś do góry to czemu nie jest w stanie tego znieść? Niepojęte...
UsuńMam nadzieje, że wycieczka mimo wszystko się udała.
Pozdrawiam :)
Świetna relacja!
OdpowiedzUsuńDziękuje bardzo :) Mam nadzieję, że przyda się przy planowaniu jakiś wypadów :)
UsuńMi Turbacz źle się kojarzy bo doznałem nam kontuzji kostki... Ale przyjemna okolica :)
OdpowiedzUsuńOkolica bardzo fajna...ja ostatnio stłukłam kość piszczelową, ale i tak mi się miło kojarzy :) Szybkiego powrotu do zdrowia życzę :)
Usuń