Dzień wcześniej było tak...
A już w niedzielę dzień wyglądał tak :)
Moją towarzyszką w tym męskim gronie była Bunia. Coraz bardziej się psinka wyrabia i tym razem szła sama pod górę, a nie jak to czasem bywało, że musiałam ją nieść na rękach bo nie nadążała przewracać swoimi małymi łapkami.
Głównym celem naszej wyprawy jest Czarci Kamień. Zwany jest też Diablim Kamieniem lub Składziszczańską Skałą. Jest to 200 metrowa wychodnia skalna w okolicach szczytu Wierch nad Kamieniem (1084 m n.p.m) w Paśmie Jaworzyny Krynickiej. Rozciąga się stąd przepiękna panorama na Beskid Sądecki.
Z miejscem tym wiążę się pewna legenda. W lesie, około 50 metrów na wschód od Wierchu nad Kamieniem znajduje się skała "Skamieniała Córa". Skała ma ok. 15 m wysokości i kształt ludzkiej postaci. Legenda mówi o dziewczynie śpieszącej się na bal: jej matka czuła się chora i prosiła o zmianę planów, panna uparła się przy swoim, a po powrocie z zabawy znalazła rodzicielkę martwą. Matka jednak zdążyła przed śmiercią płochą córkę przeklnąć, a karą była zamiana w kamień. Swoją drogą nie ma to jak matczyna miłość...
Widok z ogrodzonej skały obejmuje Kotlinę Nowosądecką z jednej strony i Beskid Niski z drugiej.
Czarcia Skała jest pomnikiem przyrody "Skały i jaskinie pod Wierchem nad Kamieniem" wraz z okolicznymi jaskiniami i skałami.
Jak sami widzicie widoki są niesamowite. Pogoda może nie była najlepsza bo przy lepszej widoczności musi być tutaj jeszcze piękniej.
Bunia na krańcu świata :) Skąd ta psina wzięła się w moim życiu? Nie pisałam o tym wcześniej bo było to dla mnie zbyt bolesne, ale pod koniec czerwca moja Reksia zginęła pod kołami samochodu. Byłam tak załama, że nawet nie chciałam myśleć o żadnym innym psie. Po kilku dniach jednak zaczęłam przeglądać Olx. Szukałam psa po całej Polsce. Warunek: ma być biało czarny. Jeden odpowiadał ideałowi, ale ogłoszenie było już nie aktualne. Później na jakiś czas dałam sobie spokój, aż pewnego dnia wpisałam swoje okolice i znalazłam ją! Zaledwie 15 km ode mnie. Kiedy zobaczyłam zdjęcie wiedziałam, że to właśnie ta psinka. To nic, że czarna! Zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Trochę było problemów na początku, żeby przekonać M., ale teraz jest to nasze oczko w głowie :) Kiedy to piszę to Bunisko przeciąga się właśnie w legowisku tuż obok.
Dalej kierujemy się do Schroniska PTTK na Hali Łabowskiej. Jest to schronisko turystyczne położone w Beskidzie Sądeckim na wysokości 1061 m n.p.m. Położone na terenie Popradzkiego Parku Krajobrazowego.
W pobliżu znajdują się ciekawe pomniki pamięci z czasów walk partyzanckich, jak również ścieżki przyrodnicze i rezerwaty.
W schronisku zamawiamy coś do zjedzenia. Dzień wcześniej na weselu było tyle jedzenia więc teraz skromnie.
Bunisia tak się zmęczyła całą wyprawą, że zaraz zasnęła na kolanach :)
W trójkę podziwiamy widoki.
W schronisku na ścianach można zobaczyć namalowany cały przekrój Głównego Szlaku Beskidzkiego imienia Kazimierza Sosnowskiego (GSB) - szlak turystyczny znakowany kolorem czerwonym biegnący od Ustronia w Beskidzie Śląskim do Wołosatego w Bieszczadach. Najdłuższy szlak w polskich górach, który liczy około 496 km. Przebiega przez Beskid Śląski, Beskid Żywiecki, Gorce, Beskid Sądecki, Beskid Niski oraz Bieszczady.
W księdze gości gdzie każdy może zostawić swój pamiętkowy wpis w oczy rzuciła mi się historia 8 letniej Kasi. Naprawdę jestm pod wrażeniem. Przejść tyle km w tak młodym wieku. Kasia jeśli to czytasz to gratulacje :)
Po wyjściu ze schroniska panowie udali się swoimi ścieżkami w poszukiwaniu jaskini "W Pęknietej Kopie". Wymiary jaskini to 5 metrów głębokości oraz 13 m długości, co sprawia, że może być eksplorowana, ale jedynie przez doświadczonych speleologów. Jak widać na zdjęciu młodsze pokolenie zaczyna się oswajać z jaskiniami. Ja z racji, że już jestem za gruba na takie zwiedzanie zeszłam sobie zielonym szlakiem rowerowym do parkingu. Udało mi się ponieważ w dół jechał samochód i miły pan ze schroniska podrzucił mnie kawałek, a kilka km przed samochodem wysiadłam i przespacerowałam z paniami, które spotkałam po drodze. Chwila drzemki w samochodzie i pozostała część ekipy dołączyła i mogliśmy już wracać do domu.
Jasknia "W Pęknietęj Kopie" nie jest jedyną jaskinią w tych okolicach. Zaraz po powrocie M. zrobił sobie obszerną listę jaskiń i po kolei w miarę czasu je zwiedzał.
Kończę to pisanie bo Bunisko zaczyna już rozrabiać :)
Pozdrawiam
Kamila :)
Ten żurek na Łabowskiej! :)
OdpowiedzUsuńPycha!