W miejscowości Szlachtowa zostawiliśmy samochód i tam rozpoczęliśmy naszą rowerową przygodę. Kierunek Przehyba (1173m) - szczyt górski w zachodniej części Pasma Radziejowej w Beskidzie Sądeckim.
Cerkiew w Szlachtowej. |
Z głową w chmurach ;) |
Góry jak na wyciągnięcie ręki. |
Rano obawiałam się trochę, że będzie zimno, a gdzie tam...jak słońce dogrzało to nie wiedziałam gdzie się schować. Nawet złapałam już trochę opalenizny kolarskiej, która jest dosyć specyficzna. Jeśli jeździsz to na pewno wiesz co mam na myśli :).
Widoki... |
...i znowu widoki ;) |
Dzisiaj trochę zdjęć bo aż zasługują na publikacje :) |
Połoniny Szlachtowskie 855m n.p.m. |
W oddali można już dostrzec schronisko na Przechybie. Myślałam, że załapiemy się tam jak zawsze na zupę pomidorową, ale M. stwierdził, że nie będziemy tracić czasu i jedziemy. W sumie rzeczywiście nie było sensu bo plan był ambitny na trasę, a ja miałam małe ograniczenia czasowe.
Kiedy tak pchałam rower pod górę i spoglądałam na Canyona to jakby mógł coś powiedzieć to pewnie by to brzmiało "Chciałaś jechać to sobie mnie teraz wypychaj pod górę", ale z drugiej strony tyle radości co on mi daje to mogę nawet go wynosić na plecach :D Moje rozmyślania przerwało dwóch starszych panów, którzy wyłonili się zza zakrętu pomykając sobie w dół na skuterach...można i tak. Ciekawe jak wyglądał ich cały zjazd bo przecież momentami tam naprawdę było stromo.
Co kto lubi :) |
M. jak zwykle jechał gdzieś przede mną :D
W miejscu Rozdroże Pod Średnią Przehybą zrobiliśmy krótki postój. Ochraniacze na nogi, łokcie i jazda...
Na pewnych odcinkach dawniej zastanawiałam się jak zjechać,a teraz jadę tam bez zastanowienia, ale oczywiście zawsze z głową. Chociaż teraz jak mam ochraniacze to nabrałam jeszcze większej pewności. Jeżeli chodzi o ochraniacze na łokcie to będę je musiała lekko zmodyfikować bo rozmiar S leci mi z rąk, a nie będę robić specjalnie bicepsów na tą okazję :D
W swoim żywiole ;) |
Ja nie damy rady? :D |
M. idzie z przodu co jakiś czas udaje mi się go dogonić. W pewnym momencie się odwraca i krzyczy do mnie "Mocny z Ciebie Bab" :D O ten! No ale traktuje to jako komplement!
Głupawka po około 30 km :) |
Romantyzm z naszym wykonaniu ;) |
;) |
M. raz dwa uporał się z tą awarią ;) |
A ja sobie grzecznie posiedziałam ;) |
Na początku kierowaliśmy się niebieskim szlakiem rowerowym, a później zieloną ścieżką przyrodniczą. Z Rezerwatu Baniska rozpoczyna się strome podejście na rozdroże pod Kornytową.
Po pokonaniu tych wszystkich stromizn już nic nie jest mnie w stanie zaskoczyć na tej trasie. Dalej wkraczamy na niebieski szlak rowerowy i dojeżdżamy do Przełęczy Żłóbki. Tutaj zmieniamy szlak na czerwony. Kiedy jesteśmy na Wielkim Rogaczu z czerwonego wskakujemy na niebieski i kamienistą drogą zaczynamy zjazd w kierunku Jaworek.
Selfik :) |
Dalej zjeżdżamy malowniczymi polanami nad Rezerwatem Biała Woda. Rezerwat ten został utworzony w 1963 r. jest to jeden z wąwozów Pienin, nadający się do spacerów jak i turystyki rowerowej.
Rezerwat Biała Woda. |
Wyjechaliśmy w miejscowości Jaworki.
Asfaltową drogą kierujemy się do miejsca gdzie zostawiliśmy samochód. Oczywiście jak to przy długim weekendzie majowym w powietrzu unosi się zapach grilowanych kiełbasek. Nie ma opcji coś trzeba zjeść i tak oto trafiliśmy do jakiegoś małego zajazdu Pod Wąwozem Homole.
Trasa liczyła około 42 km ;)
Mapa. |
Pozdrawiam
Kamila :)
P.S. Dzisiaj mijają 3 lata od kiedy powstał blog "Kamila i jej rower", ale o tym w następnym wpisie :)
Dobry wpis, czyta sie jak Mickiewicza :p
OdpowiedzUsuńBardzo fajna trasa, już kiedyś jechałem te szlaki, ale od tamtego roku chodzą mi znowu po głowie.
OdpowiedzUsuńNiezła wyprawa, wymagała dobrej kondycji :)
OdpowiedzUsuń