sobota, 21 listopada 2015

Królowa Beskidu Wyspowego w jesiennych barwach :)

W ostatnią sobotę już myślałam, że dzień będzie spisany na straty. Razem z ekipą umówiliśmy się na jakąś trasę rowerową. Niestety pogoda nie była zbyt obiecująca - całą noc padał deszcz, a w dzień silny wiatr. Rower odwołany, a ja zupełnie nie wiedziałam co ze sobą zrobić.

Kiedy już zdecydowałam się, że idę na jakąś przejażdżkę to zadzwonił telefon. Propozycja nie do odrzucenia :) Spacer na Mogielicę - jak najbardziej jestem za! Zrobiłam szybką rundę na Walową Górę na rowerze - myślałam, że mi ręce odpadną od zimna. Następnie zmiana odzieży i w drogę.

Z dwójką znajomych raz dwa zdobyliśmy najwyższy szczyt Beskidu Wyspowego czyli Mogielicę (1171 m) :). Wieża widokowa po której wychodziliśmy była cała oszroniona. W tym momencie pożałowałam, że nie zabrałam rękawiczek. Na szczycie podziwiamy piękne widoki, a następnie powrót. Godzina była jeszcze młoda więc podjechaliśmy samochodem w okolicę góry Cichoń (929 m). Wstyd się przyznać, ale byłam tam po raz pierwszy, ale myślę, że nie ostatni.

Mam nadzieję, że zrobimy wkrótce powtórkę tego wypadu o ile Was wtedy nie zagadałam na śmierć...

Kilka fotek z tego dnia :)


Jest moc :D

Na wieży widokowej.
Powalone drzewa na Mogielicy odsłoniły widoki.
:)
Z Gosią :)

Pozdrawiam
Kamila :)

piątek, 13 listopada 2015

Aferki się zdarzają... :)

Macie tak, że kogoś jeszcze dobrze nie znacie, a już macie ochotę coś zrobić? Do tej pory myślałam, że to ja należę do spóźnialskich osób. B., którego poznałam na zawodach Limanowa Forrest nic jednak nie przebiło. Mogłam pospać 40 min dłużej...mogłam. Czekałam na rowerze przemieszczając się nie cierpliwie z miejsca na miejsce. W końcu jest :D Możemy jechać.

W planie pętla z lokalnymi górami: Sałasz (909m), Łysa Góra (781m), Miejska Góra (716m) i Paproć (643m).

Na początku podjazd asfaltową drogą, a później bez szlaku swoimi własnymi ścieżkami prowadzę na szczyt Sałasz. Jazda po liściach czasem bywa uciążliwa bowiem koła się na nich ślizgają, ale jakoś powoli docieramy do celu.

W drodze na Sałasz :)
Liście i jeszcze raz liście :D
Na polanie przez dłuższą chwilę podziwiamy widoki. W międzyczasie zadzwonił kolega, że do nas dołączy na trasie :).

Pogoda nam dopisała :)
Zjazd z Sałaszu należy do jednych z moich ulubionych.

I widoki też :)
Jadąc dalej można jechać zielonym szlakiem przez górę Dzielec do Łososiny Górnej.

Drogowskazy :)
My jednak zjeżdżamy w stronę dolnej stacji wyciągu narciarskiego. Za chwile pojawia się nasz Kolega i razem w trójkę prowadzimy rowery po stoku Limanowa Ski. Jak informują tabliczki jest to "Piekielnie trudne wejście". W towarzystwie czas jednak płynie inaczej i nim się obejrzałam byliśmy już u góry :).

Do wyjścia :D
Na górnej stacji wyciągu narciarskiego można znaleźć dużo atrakcji.  Stacja pstrąga bez wątpienia przyciąga wielu smakoszy. Dla dzieciaków jest plac zabaw pełen atrakcji. Plaża pod lipą, tężnia solankowa i wiele innych ciekawych rzeczy. Więcej informacji znajdziecie na stronie: http://wwwwww.limanowa-ski.pl/aktualnosci,125.html

Tabliczki z różnymi mądrościami życiowymi :)
Na miejscu chwila odpoczynku. W końcu zaczęłam Panów pośpieszać bo chciałam już poczuć ten wiatr we włosach :D. Zjazd z Łysej Góry żółtym szlakiem. Jest to fragment trasy gdzie odbywają się zawody DH. W jednym momencie myślałam, że zahaczę o drzewo, ale udało się jakoś zrobić unik.

Parking dla rowerów :)
Do zakochania jeden krok :D
Plac zabaw na Łysej Górze.
Kolejny szczyt na którym jesteśmy to Miejska Góra - wizytówka Limanowej. Oczywiście jako rowerzystka patrzę na tą górę pod innym kątem. Czyli co? Kolejny genialny zjazd :D

Na Miejskiej Górze :)
B. jedzie przede mną, ja pośrodku, a za mną kolejny B. Pędząc przez las już po prostym odcinku wpadłam w koleinę, która była przykryta liśćmi. Jeszcze nie poleciałam, ale już wiedziałam, że lądowanie będzie bolesne. Upadek na prawy bok, "przejazd" nogą i łokciem po ziemi. Kolega z przodu wiedział, że coś się stało bo za długo mnie nie było, a drugi który dojechał był zdziwiony czemu się zatrzymałam. Po chwili się zorientował, że jednak leżę...i wcale przy tym nie odpoczywam. Ekipa była przejęta mną czy się nie potłukłam, a mnie bardziej w tym momencie interesowała rozdarta kurtka na łokciu - coś trzeba będzie z tym zrobić. Szczerze jakoś mnie specjalnie nie wzruszył ten upadek - nieraz bywało gorzej.  Następnego dnia jednak poczułam skutki: całe obolałe ciało, gorączka ponad 38 stopni i inne objawy. Co niektórzy sugerowali, że to może być wstrząśnienie mózgu, ale może po prostu jakiś wirus i tak się wszystko poskładało. Niestety z tego powodu musiałam odwołać wyjazd w Bieszczady. Można powiedzieć, że zmądrzałam bo stwierdziłam, że zdrowie ma się jedno więc nie ma co tak ryzykować. Kiedyś na zawody musiałam jeździć za wszelką cenę pomimo gorączki dzień wcześniej...

Biedna kurteczka :(
Oczywiście Paproć z wiadomych względów została już pominięta :)

Pozdrawiam
Kamila :)

P.S. Naciskając na tagi z nazwami gór możecie znaleźć dokładniejsze opisy trasy - to tak dla przypomnienia :)

czwartek, 5 listopada 2015

Rowerem po okolicy :)

Wtorkowe popołudnie spędziłam na rowerze. Trochę czasu jednak potrwało zanim zdecydowałam się wyjść z domu. Czasem po prostu mam wyrzuty, że tyle innych rzeczy powinnam zrobić, ale pogoda też czekać na mnie nie będzie. Na początku pojechałam samotnie na Walową Górę. Mam tam jedno fajne miejsce do zjazdu. Następnie zadzwoniła G., że już jest gotowa i ruszyłyśmy na górę Paproć (643m). Pomimo  niedużej wysokości, z otwartych polan na szczycie Paproci możemy podziwiać panoramę Beskidu Wyspowego. Po drodze porobiłyśmy trochę zdjęć. Zjazd miał być zielonym szlakiem do miejscowości Tymbark, ale uparta G. postanowiła, że za wszelką cenę wyjedzie na swoim rowerze pod górę. Skończyło się to zablokowanym łańcuchem, którego w żaden sposób nie dało się wyciągnąć. Trasę trochę skróciłyśmy bo od tego całego zamieszania zaczęło się już ściemniać. 

Dzień wcześniej udało się też zdobyć górę Sałasz i Miejską Górę. Niestety nie miałam ze sobą aparatu więc udałam się tam ponownie, ale o tym w następnym wpisie... :)

W oddali widać Paproć.
Widoki z Walowej Góry z miejsca gdzie kiedyś mieszkałam :)

Jazda przez las na Walowej Górze.
A tutaj zdjęcia z drogi na Paproć... :)


Taki suchar na drzewie :P

:)
Zachód Słońca :)
W oddali Tatry.
Zjazd nowo poznaną drogą.
Pozdrawiam
Kamila :)