W sobotę wieczorem znalazłam się w Bacówce pod Bereśnikiem na 33-leciu Sądeckiego Klubu Taternictwa Jaskiniowego. Super okazja do spotkania się z dawno nie widzianymi znajomymi, a także do imprezowania do białego rana. Nie w moim przypadku! W mojej głowie była tylko jedna myśl "Jadę na zawody!" Oczywiście co niektórzy próbowali mnie od tego pomysłu odwieść, ale się nie dałam.
Wracamy do domu około 1 w nocy. W myślach przeliczam ile mi zostało czasu na sen. Szaleństwo! Całe 5 godzin! W niedzielę 23.04. kiedy wstałam zaczęłam się naprawdę zastanawiać czy jechać...pogoda też taka sobie...chyba mam katar? Próbowałam sama sobie wmówić cokolwiek, ale wiedziałam, że jak nie pojadę to będę bardzo żałować.
Widoki ze Schroniska Pod Bereśnikiem. Zapraszam na relację rowerową z tamtych stron: KLIK |
Nauczona doświadczeniem z poprzednich lat wiem, że jak tylko sędzię powie "Start" to trzeba działać natychmiastowo. Ścieżki są tak wąskie, że najlepiej na samym początku "wbić" się na przód. Jak się wbiłam to przez jakiś czas jechałam jako pierwsza, a później cały czas utrzymywałam drugie miejsce w swojej kategorii. Jak się później okazało strata do pierwszego miejsca wyniosła 44 sekundy.
Kobiety do pokonania miały dwa okrążenia. Niby nie wiele, ale zważając na profil i szybkość trasy to można się było zmęczyć. Tutaj nawet nie ma miejsca i czasu żeby się porządnie napić z bidonu więc lepiej to zrobić jeszcze oczekując na start. Na trasie kibicuje mi M., ale nawet nie mam chwili żeby spojrzeć w Jego stronę. Jestem tak zapatrzona w rower i to co się dzieje na trasie. Dwa lata temu, rok temu mówiłam sobie, że kończę z tymi zawodami...jednak to jest ode mnie silniejsze i co zrobić jak się jest uzależnionym od adrenaliny?
Następny mój planowany start to Kierat - Ekstremalny Maraton Pieszy na 100 km. Macie jeszcze czas żeby się zapisać :) http://maratonkierat.pl/
Rower, na którym ostatnio jeżdżę spisał się doskonale.
Już wkrótce będzie wpis dotyczący tej maszyny czyli WHYTE 29-CS
Mówią, że Tarnów to Polski Biegun Ciepła. Coś w tym musi być bo jak przygrzeje słońce to nie wiadomo gdzie się ukryć. Wyobraźcie sobie jednak sytuację, że startujecie w krótkich spodenkach i jest Wam gorąco, a później zakładacie zimową puchową kurtkę. Pomimo, że miałam tą kurtkę to i tak było mi zimno.
Mój numer startowy to 75.
Tym razem nie startowałam w barwach żadnego klubów. Moja drużyna to "Kamila i jej rower" - nazwa organizatorom bardzo przypadła do gustu. Po długich oczekiwaniach na dekorację w końcu nadeszła ta chwila.
Kolejny cenny puchar do kolekcji. Tym razem jednak już zdobyty pod nowym nazwiskiem ;) Nie będę ukrywać, ale to też był jeden z powodów dla których wystartowałam.
Na jakie zawody wybieracie się w tym sezonie?
Pozdrawiam
Kamila
P.S. I co wiecie już co robią profesjonaliści dzień przed startem? ;)
Wielkie Gratulacje...a maszyna do wygrywania piękna :)
OdpowiedzUsuńPodwójne gratulacje!
OdpowiedzUsuńNic dziwnego, że ciągnie Cię do takich zawodów :) Przypływ adrenaliny jest niesamowitym uczuciem!
OdpowiedzUsuńOd kiedy kupiłem nowy rower górski na stronie https://www.bikesalon.pl/ zbieram się do startu w jakiś zawodach terenowych. Jeszcze się nie udało mi w żadnych wystartować, ale myślę, że w przyszłym roku spróbuje swoich sił
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa relacja
OdpowiedzUsuń