czwartek, 11 kwietnia 2019

Rowerowe i biegowe podsumowanie miesiąca marzec :)

Miesiąc marzec był dla mnie w pewnym stopniu przełomowy. Po całym roku urlopu macierzyńskiego należało powrócić do pracy. Kto to nazwał urlopem to ja nie wiem :)

Pomimo ograniczonego czasu każdą wolną chwilę starałam się wykorzystać najbardziej aktywnie jak się dało. Im  więcej zajęć tym lepsza organizacja czasu. Jak wyglądał mój miesiąc. Zapraszam na małą fotorelację.

Lotnisko

Pewnego pięknego dnia udaliśmy się na lotnisko w miejscowości Jasienna żeby zobaczyć jak wujek M. uczy się latać samolotem. Był tam również pewien pan w wieku około 70 lat, który całe życie był związany z lotnictwem, ale z pewnych względów nie mógł latać. W tym momencie robi kurs. Jak widzicie każdy wiek jest dobry na spełnianie swoich marzeń.




Znalazłam odpowiedni pojazd dla siebie :)

Lecę w kulki

I to dosłownie! Po raz pierwszy odwiedziliśmy tego typu obiekt. Zabawa była przednia! Największą radość miałam oczywiście ja...dziecko to była tylko przykrywka żeby tam wejść. Nie ma to jak zabawa w strefie malucha 0-3. Polecam ;)



Rękawiczka

Spacerując w chłodne dni w wózku znalazłam rękawiczki M. Po drodze jak już się rozgrzałam to nie były mi potrzebne...jedna gdzieś zginęła. Oczywiście do zbrodni długo się nie przyznawałam. Na szczęście po jakimś czasie udało się ją odnaleźć. Poczeka do następnej zimy.




Paproć w Beskidzie Wyspowym

Szybka wycieczka na górę Paproć. Tym razem dla mnie bez podjazdów. Na szczyt wyjechaliśmy samochodem. Zjazd zielonym szlakiem do Tymbarku. Dawniej gdy mieszkałam bliżej tej góry potrafiłam tam być kilka razy w miesiącu, a czasem to codziennie. Po zjeździe kilka kilometrów jazdy asfaltem...ja udałam się do pracy, a M. jeszcze kilka razy pozjeżdżał na trasach.






Kamionna w Beskidzie Wyspowym

Asfaltowy podjazd przez miejscowość Makowica jest jednym z najbardziej stromych w Polsce. Prowadzi na szczyt Kamionna.  Ostatnio M. tam pojechał i pokonał tą trasę w godzinę i sześć minut! Jak to usłyszałam to byłam w szoku... Padło wyzwanie w jakim czasie ja tą trasę pokonam. Pomyślałam sobie " O Ty jeszcze Ci pokażę" Za jakiś czas mieliśmy okazję jechać tam razem. Warunek: bez zatrzymywania. Kto postawi chociaż nogę na ziemi ten przegrywa. Pomimo, że podjazd jest ciężki to należy do jednych z moich ulubionych więc nie odpuściłam, ani na chwilę, a później korzystając z wolnego czasu pojechałam tam znowu. Tym razem zatrzymałam się na chwilę żeby zrobić zdjęcie. Nasz czas podczas wspólnej jazdy wynosił 01:12. Dystans całej pętli około 20 km.






Rowerem do pracy

Pracę zaczynam popołudniu, a kończę późnym wieczorem. Myślałam, że będę wstawać już o 5 rano żeby nad wszystkim zapanować, ale okazało się, że o tej godzinie w marcu jest jeszcze ciemno więc plan trochę uległ zmianie. Oczywiście miałam ambitny plan, że będę kręcić na rowerze - w dzień fajnie, ale wieczorem gdy temperatury potrafiły być minusowe stwierdziłam, że na jakiś czas to sobie daruję tym bardziej, że zależy mi na tym żeby jak najszybciej być w domu. Teraz jak wieczory zrobią się cieplejsze to owszem rower jak najbardziej wchodzi w grę.




Bieganie z wózkiem i Bunisiem

Im dłużej biegam tym bardziej myślę, że to powinno być traktowane jak nowa dyscyplina sportu. Jak już mogliście zauważyć jak jakaś trasa wpadnie mi w oko to potrafię ją pokonywać kilka razy pod rząd do znudzenia. W Laskowej znalazłam genialną pętlę. Na początku dłużyła się niemiłosiernie, a teraz to nawet się nie obejrzę i jest pokonana. Na początku stromy asfalt pod górę gdzie mam ochotę zedrzeć z siebie ubrania bo jest tak gorąco :D Później przez las i grzbietem góry, a następnie zbieg asfaltem. Kiedyś tą trasę pokonałam na rowerze w godzinę. Ostatnio przebiegłam ją z wózkiem w godzinę. Jest postęp. Oczywiście zawsze towarzyszy nam Bunia. O dziwo grzecznie biegnie i nie plącze się pod nogami. 







Ognisko

Kolacja? Najlepiej smakuje w plenerze :) Nasze pierwsze ognisko w tym sezonie. Michałek był zachwycony.



Jak widzicie trochę się działo :)

Pozdrawiam
Kamila :)

4 komentarze:

  1. zazdroszczę miejsca zamieszkania, niestety mieszkam w centralnej części Polski i same równiny. Może z pomocą pożyczki uda się we wakacje wyjechać w góry i trochę pojeździć tam na rowerze, tylko muszę jakoś namówić żonę bo nie jest pasjonatką jazdy na dwóch kółkach.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja narzekam, że nie mogę jeździć, bo zimno! Zainspirowała mnie Pani! Dzisiaj wsiadam na rower ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pani Kamil o podziwiam ja mieszkam w górnej części wyciągu Ale nawet spacerkiem mi się nie chce chodzić z samochodem sie nie roztaje

    OdpowiedzUsuń
  4. Pani Kamil o podziwiam ja mieszkam w górnej części wyciągu Ale nawet spacerkiem mi się nie chce chodzić z samochodem sie nie roztaje

    OdpowiedzUsuń