piątek, 30 grudnia 2016

Gorczańskie FREESKI ;)

Skitury od roku cierpliwie czekały na godne warunki do jazdy. Kiedy pojawił się pierwszy śnieg od razu zrodziła się nadzieja, że ta zima będzie super.

Szybka akcja tzn. rzucamy wszystko łącznie z pracą i jedziemy! ;)
Z samego rana żeby nie marnować ani chwili wyruszyliśmy z Limanowej do miejscowości Rzeki. Foki na narty i w górę :)


Panowie M. i M. zachwyceni zimą :D
Sądząc po ilości śniegu zapowiada się obiecująco.



Pogoda w tym dniu nie rozpieszczała nas zbytnio, ale nas to nie zrażało ;)





W końcu dotarliśmy do bacówki na Gorcu. Śniegu po pas :D Ostatnio jak tutaj byłam to było może po kostki. A teraz wyobraź sobie, że tutaj mieszkasz i musisz odśnieżyć wejście do domu ;)


A Ty narzekasz, że musisz odśnieżyć podjazd do domu? :D
W bacówce cisza i spokój, a przecież sobota! 


Uwielbiam taki klimat :)

Bacówka w pełnej okazałości.
Pierwszy zjazd nas nie powalił. Wystające korzenie i inne krzaki...Przez chwilę pomyślałam, że pewnie trzeba się będzie stąd ewakuować. Wychodzimy drugi raz i tym razem obieramy trochę inny kierunek i to jest strzał w dziesiątkę. Zjeżdżamy do samego końca. Przeprawa z nartami przez potok, a następnie wspinaczka po skarpie i już jesteśmy gotowi do kolejnego tym razem trzeciego wyjścia.


Zakładanie fok na zimnie to nie taka prosta sprawa.
Przeprawy przez potok :)


Czy ja pisałam coś o wystających korzeniach? :D Panowie jechali przede mną i zrobili taką zamieć, że pierwszy przewrócił się M., a ja tuż za nim. Trochę to potrwało zanim się stamtąd uwolniłam. Oczywiście wszystko przy akompaniamencie śmiechu ;) Później za bardzo wczułam się w jazdę i przywaliłam kolanem w drzewo...pierwszą reakcją było sprawdzenie czy nie złamałam narty. Wiem, że bardzo mądre. Mała łezka poleciała z oka...otrzepałam się i jazda dalej.


Bywa i tak :)
Po drodze spotkaliśmy dwóch turystów, którzy przedzierali się przez zaspy - pozdrawiamy :) W tym momencie pomyślałam jak dobrze, że mam skitury na nogach. Chodzenie po tych zaspach wtedy było czymś ekstremalnym. 

Przed nami trzeci zjazd z Gorca. Końcówkę trzeba było już pokonywać przy świetle czołówek. Jak dotarłam do samochodu to pierwsze co to dorwałam się do termosu z herbatą. Zmęczona, ale jakże szczęśliwa ;).


Dodaj napis
Następnego dnia w niedzielę stwierdziłam, że leniuchuję i nie robię dosłownie nic! Obolała szyja i siniaki na kolanach - takie były skutki otwarcia sezonu. Jednak jak to mówią "Czym się strułeś tym się lecz" i  w ten oto sposób znalazłam się na Mogielicy...a później to wylądowałam w Bieszczadach ;)

Uprzedzając Wasze pytania dotyczące warunków - zdjęcia zostały wykonane 3 grudnia.

Pozdrawiam
Kamila ;) 

P.S. Zapraszam na filmik z 2015: http://www.pinkbike.com/video/394771/
Z tej wyprawy też będzie, ale w swoim czasie - musi nabrać wartości sentymentalnych :D 

2 komentarze:

  1. Cześć!
    Ważne, że był fun ;) Może na początku wpisu umieszczaj datę wypadu, wtedy będzie prościej? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wpis zawiera bardzo ciekawe informacje

    OdpowiedzUsuń