Pomysł na ten wpis chodził mi po głowie już od dawna, ale jakoś ciągle nie mogłam znaleźć czasu. Dzisiaj jednak byłam tak zdeterminowana żeby go napisać, że postanowiłam zabrać kartkę i długopis i zacząć pisać główne myśli na ławce w parku. Skończyło się na tym, że nagle wszystkie matki się spotkały i można było zapomnieć o pisaniu. Są to moje obserwacje z kilku miesięcy. Być może dla kogoś będzie to kontrowersyjne co napiszę, ale napiszę bo taka jest rzeczywistość.
Kiedy dotarło do mnie, że jestem w ciąży moje życie zdecydowanie uległo zmianie. Do tej pory w głównej mierze opierało się na dwóch kółkach. Wycieczki rowerowe, zawody - to wszystko musiało zejść na dalszy plan. Z automatu ja też zeszłam gdzieś na bok. Telefon umilkł bo przecież logiczne, że nikt nie będzie pytał ciężarnej czy idzie na rower albo w góry. Jak tylko urodzę to ja Wam wszystkim pokażę - tak sobie myślałam :)
Wyobrażenia kontra rzeczywistość!
Zanim jeszcze urodziłam Michałka myślałam, że skończy się okres połogu i hop na rower. Nic bardziej mylnego! Było tyle rzeczy, o których tak naprawdę na co dzień się nie mówi. Kiedy jest się w ciąży wszyscy wręcz chuhają i dmuchają żeby matce i dziecku nic się nie stało. Jeżeli tylko jakieś badanie wyszło trochę gorzej to od razu witaminy itd. W momencie kiedy rodzisz liczy się już tylko dziecko. Absolutnie nie mam o to pretensji, ale efekt baby blues, który dopada nawet od 50-80% kobiet potrafi nieźle zamieszać. Kiedy kobieta urodzi dziecko absolutnie wszyscy zachwycają się małym brzdącem, ale czy ktoś pomyślał jak czuje się kobieta?
Karmienie
Temat numer jeden wśród mam i nie tylko. Po prostu każdego interesuje to w jaki sposób karmisz. Na zdjęciach wygląda to cudownie - mały słodziak przytulony do mamy i ta więź, która między nimi jest budowana. Szczerze jak na to patrzyłam to zazdrościłam. Na początku karmiłam tylko piersią, a później zakupiłam laktator i w tamtym momencie odżyłam psychicznie. Z czasem doszło do tego sztuczne mleko. W końcu mogłam gdzieś wyjść z domu i nie martwić się, że zaraz mam wracać bo dziecko jest głodne. Przez chwilę czułam się wyrodną matką bo z każdej strony jest taka nagonka na wyłączne karmienie piersią. Nie mogę tylko pojąć dlaczego tępi się matki, które wybrały inny sposób? Przecież żadna nie chce dla swojego dziecka źle. Na plakatach promujących karmienie piersią możemy spotkać się z wyniosłymi hasłami typu jakie ważne jest wsparcie otoczenia. Dobre sobie - do dzisiaj pamiętam uwagę jednej z pielęgniarek kiedy nie potrafiłam przystawić dziecka do piersi: "A do szkoły rodzenia pani nie chodziła?", a co lalkę miałam sobie przystawić? Osoby, które z założenia mają wspierać potrafią jednym złym słowem zrazić. Nie zliczę ile razy po prostu beczałam z bólu bo wiedziałam, że zaraz będę karmić. W tym momencie wszystko się unormowało i jest to czas, który spędzamy z przyjemnością. Nie jestem jednak na tyle odważna żeby w miejscach publicznych karmić piersią - nawet bym pewnie tak nie potrafiła dlatego szacunek dla wszystkich karmiących mam.
Zanim wyruszę w trasę trzeba nakarmić małego Ssaka :) |
Pamiętacie te prześmiewcze hasła z brukowców typu: "Nie śpię bo trzymam kredens" Ja nie śpię bo trzymam laktator!
"Co u Ciebie słychać?
Laktator... "
Genialne urządzenie. Pewnie niektórzy z Was zastanawiają się co ma blog rowerowy do tego wszystkiego! A no ma i to wiele. Pamiętam jeden z komentarzy na blogu, w którym to mężczyzna życzył mi wytrwałości i wspominał o problemach laktacyjnych żony. Ej, ale o co chodzi? O czym on do mnie pisze! Wkrótce się o tym przekonałam :)
Teraz kiedy chce wyjść na rower to nie jest dla mnie takie hop siup, że tylko napełnię bidon z wodą i jazda. W tym momencie muszę usiąść przy laktatorze żeby po ludzku rzecz ujmując opróżnić piersi. Jazda z takim "obciążeniem" sprawia ogromny dyskomfort. Jak tylko wracam do domu po dłuższej wyprawie rowerowej to od razu swoje kroki kieruję pod prysznic, a następnie karmienie małego Głodomorka :).
Mój trening przed zawodami? W kwietniu po raz pierwszy w tym sezonie startowałam w zawodach MTB. Postanowiłam więc, że pasuje ostro potrenować. Szybka jazda pod górę, a następnie w dół...i ta myśl po drodze żeby założyć jeszcze kurtkę dla bezpieczeństwa - przed czym? Już odpowiadam. Otóż zapalenie piersi...coś tam gdzieś się obiło o uszy, ale nie zdawałam sobie sprawy z jakim bólem się to wiąże. Jako, że przechodziłam przez to już po raz drugi to wiedziałam jak sobie z tym poradzić. Następna jazda odbyła się już na żywo na zawodach bo do tego czasu niestety nie mogłam wsiąść na rower Jako, że urodziłam dziecko w styczniu to pogoda też nie sprzyjała więc powrót na rower automatycznie przesunął się w czasie. Oczywiście hasło znane wśród rowerzystów "Nie ma złej pogody, są tylko źle ubrani ludzie" mogłam sobie włożyć między bajki bo musiałam uważać żeby nie złapać ww. zapalenia. Możecie się śmiać, ale kiedy jechałam na zawody to musiałam cały sprzęt zabrać ze sobą żeby po drodze w samcohodzie ogarnąć to i owo. Dobrze, że ten laktator jest na kabelek do gniazdka jak i na baterię.
Moje największe trofeum ;) |
Kręgosłup
Na wizycie u lekarza specjalisty na pytanie jak samopoczucie odpowiedziałam, że w porządku tylko kręgosłup daje mi się we znaki. Co usłyszałam? Pewnie wychodzi brak sportu w życiu...w duchu się zaśmiałam bo o ironio prawie całe moje życie jak sięgam pamięcią to sport w mniejszym lub większym stopniu. Bądź co bądź pod koniec ciąży miałam co dźwigać. Teraz zresztą też :D. Od mojej początkowej wagi przybyło 20 kg :D "O matko tyle przytyłaś w ciąży?" dało się słyszeć oburzenie. Owszem tyle przytyłam, ale cieszę się bo już praktycznie wróciłam do swojej wagi sprzed ciąży. Ale serio czy to jest najważniejsze? Gdybym może nie jadła tyle słodyczy co jem to już bym dawno była fit, ale spokojnie. Na wszystko przyjdzie czas :).
Czas
Nie przypuszczałam, że bycie matką tak mnie zmieni. Dawniej większość rzeczy widziałam przez pryzmat dwóch kółek. Teraz na pierwszym miejscu oczywiście jest Michałek. Z racji, że mój Mąż pracuje 24 godziny na dobę, a jak już jest w domu to i tak ma ręce pełne roboty to kiedy pojawia się opcja, że możemy spędzić czas razem to chyba oczywiste jest co wybiorę. Tyle, że na dłuższą metę każdy potrzebuje jakiejś odmiany i jak tylko jest możliwość to idę na rower, ale nie odczuwam takiej presji, że muszę bo inaczej coś mnie trafi. Jak już się wyrwę i poczuję smak wolności to i tak przez głowę przechodzi myśl co robi Misio. Może by tak skrócić trasę bo tęsknię?
Takie błędne koło :)
Gdy przeglądam różne blogi i widzę idealne poukładane życie gdzie jest czas na wszystko to zastanawiam się ile w tym wszystkim jest prawdy. A może to tylko ja jestem taka nieogarnięta i nie potrafię zapanować nad wszystkim!
Dzień tylko dla mnie :) |
Tata na rowerze, a ja z wózkiem :) |
Dziecko
"Kiedy śmieje się dziecko, śmieje się cały świat" Tak sobie dzisiaj o tym pomyślałam, że coś w tym cytacie jest. Śmieje się - Twój świat! Gdy patrzę na Misia nie mogę wyjść z zachwytu, że on we mnie się rozwijał. Po prostu mój mały wielki cud. Być może zabrzmi banalnie, ale najlepsza rola jaka mi się w życiu trafiła to bycie matką. Początki mojego macierzyństwa nie były jakieś kolorowe bo wszystko było dla mnie całkowitą nowością, ale teraz cieszymy się każdym dniem razem.
Mój pierwszy Dzień Matki spędziłam na Ekstremalnym Maratonie Pieszym Kierat. Obiecałam sobie, że dla Niego przejdę 50 km żeby był dumny z matki ;)
Jeżeli spacery z wózkiem można uznać za trening to trenowałam codziennie :) |
Życzenia :)
Wiem, że wśród moich czytelniczek jest dużo Mam :) Chciałabym Wam życzyć wielu chwil radości, aby każdy dzień był dla Was przygodą i powodem do dumy. Realizujcie się w byciu Mamą, ale nie zapominajcie w tym wszystkim o sobie!
Wszystkim Dzieciom życzę, aby ich dzieciństwo było jak najlepsze i aby trwało jak najdłużej!
P.S. Jeżeli dotrwaliście do samego końca to mimo wszystkich trudności nie zrażajcie się bo dziecko wszystko wynagrodzi :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTaka mama to skarb! :) Rodzicielstwo, a zwłaszcza macierzyństwo nie jest łatwą sprawą, ale te cieszące się oczy wszystko wynagradzają. Powodzenia i dużo cierpliwości! :)
OdpowiedzUsuńMacierzyństwo to nie koniec świata tylko początek! Jeszcze więcej energii i rób to co kochasz razem z maluszkiem :)
OdpowiedzUsuńMoja 13 miesięczna dzidzia jeździ już razem ze mną w przyczepce rowerowej :) ważne jest tylko żeby miała hamak thule wtedy dziecko wygodnie i stabilnie leży w przyczepce.
OdpowiedzUsuńJestem położną, przykro mi słyszeć, że spotkały Cie takie przykre słowa w szpitalu. Doskonale rozmumiem o czym mówisz,na codzień spotykam się z podobnymi sytuacjami obniżonego nastroju u pacjentek w połogu. I wiesz, ja też jestem rowerowym świrem, sport jest dla mnie takim buforem bezpieczeństwa, bez tego chyba bym zwariowała. Musze mieć tą odskocznie, dlatego nie planuje dzieci. Znam to wszystko od środka i nie jestem gotowa na takie poświęcenie. To bardzo niepopularne podejście w moim gronie, z racji wykonywanego zawodu więc nigdy się z tym nie obnoszę. Jesteś super Kamila, pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńNasza najmłodsza urodziła się w zimie i 4 miesięcznego maluszka zabraliśmy na wypad na narty biegowe w przyczepce rowerowej Croozer kid plus z płozami. Oczywiście w hamaczku dla niemowląt. Super sprawa - maluszek przespał większość drogi więc pewnie mu się podobało - polecamy!
OdpowiedzUsuńSuper artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńOgólnie posiadanie dziecka to jest wielkie szczęście i moim zdaniem należy się nim opiekować od pierwszych dni. Jak to robić zostało fajnie opisane w https://whisbear.com/pl/blog/8-rzeczy-ktore-robisz-codzienne-czy-wiesz-jaki-wplyw-maja-na-twoje-dziecko/ i jestem zdania, że warto jest się z tym materiałem zapoznać.
OdpowiedzUsuń