Jak już pisałam wcześniej nasz bagaż był bardzo minimalny więc o ubraniach typowo górskich można było zapomnieć, ale skoro ludzie zdobywają Rysy w sandałach to co ja nie zdobędę Etny w butach biegowych?
Kilka słów o Etnie.
Etna to najwyższy wulkan Europy. Zajmuje powierzchnię około 1250m2. Aktualnie mierzy 3340 m n.p.m. - ze względu na ciągłe wybuchy jej wysokość ulega zmianom. Jest jednym z najbardziej aktywnych wulkanów na świecie i stanowi realne zagrożenie dla mieszkańców rejonu. Przez prawie cały czas można obserwować jej aktywność w postaci wydobywających się gazów i pary, a w czasie erupcji wyrzucanie materiałów piroklastycznych w tym bomb wulkanicznych, a także popiołów. Etna to nie tylko Krater Główny. To również 270 nieczynnych kraterów pobocznych.
Kiedy jechaliśmy samochodem pod górę w niektórych miejscach można było dostrzec domy. W rejonie wulkanu w odległości 5 km zamieszkuje około 78 osób, a w odległości 10 km jest to już 3291 osób.
Jak "zdobyliśmy" Etnę?
Jednym z najprostszych sposobów jest wyjechanie samochodem na parking niedaleko schroniska Rifugio Sapienza na wysokość 1910 m n.p.m. Droga jest bardzo dobrze oznaczona więc nawet nie mając nawigacji spokojnie dotrzesz do celu. Trochę obawialiśmy się czy nasz samochód z wypożyczalni da radę wyjechać - opony letnie i właściwie nie wiadomo czego się spodziewać. Droga asfaltowa z niezliczoną ilością zakrętów. Oczywiście pojawiła się myśl jak przyjemnie byłoby tutaj jechać na rowerze. Sam wyjazd samochodem zajął nam trochę czasu więc rowerem to pewnie wyprawa na cały dzień.
Po takim wyjeździe wyobraź sobie obiad w schronisku i jazda dalej po zboczach Etny już terenowa lub po prostu sam zjazd asfaltem w dół. A wszystko to w pięknej księżycowej scenerii.
Na przełęczy można wypożyczyć quady, a także rowery elektryczne.
Kiedy już znaleźliśmy się w odpowiednim miejscu udaliśmy się do obsługi kolejki linowej. Wyjazd na dalszy odcinek kosztował około 30 euro. Niestety w żaden sposób nas to nie urządzało ponieważ była już godzina 15:00 więc trochę późno na to żeby atakować szczyt. Zresztą i tak nie było możliwości oficjalnie zdobyć szczytu ponieważ Etna cały czas dymiła. Co dzieje się na szczycie można oglądać na kamerze online.
Etna na żywo:
https://www.skylinewebcams.com/pl/webcam/italia/sicilia/catania/vulcano-etna-sud.html
Etna odgrywa ważną rolę dla turystyki na Sycylii, a przede wszystkim dla prowincji Katania. Zimą zaśnieżony szczyt i zbocza przyciągają narciarzy. Jednym z kurortów narciarskich leżącym na północnym stoku jest Piano Provenzana z 5 wyciągami i 4 trasami w Linguaglossa. Do tego wiele muzeów, a przede wszystkim krajobraz i wulkan Etna z możliwością wycieczek pieszych, rowerowych czy konnych wpływa na liczbę turystów.
Razem z Kingą i Asią zaczęłyśmy wychodzić kawałek pod górę. Adam i Krzysiek w tym czasie ogarniali jakiś nocleg. Chciałam zobaczyć jak się idzie po takim grząskim gruncie. Dużo się naczytałam, że kamyki z lawy sypią się do butów. Turyści zazwyczaj jadąc na Sycylię myślą o letnich ubraniach dlatego też w okolicach parkingu znajduje się pełno sklepików gdzie oprócz pamiątek można zakupić buty typu śniegowce, kurtki, czapki, rękawiczki. Istnieją nawet wypożyczalnie z butami i kurtkami.
W oddali widać jeden z wygasłych kraterów. Wydaje się jakby był na wyciągnięcie ręki, ale trochę czasu nam zajęło dotarcie do niego.
W niektórych miejscach zapadałam się w śniegu po kolana.
Ktoś postanowił ulepić bałwana :)
Na przełęczy jest ogromne lądowisko dla helikoptera.
Crateri Silvestri, który odwiedziliśmy. Można nawet przejść przez środek krateru wydeptaną ścieżką.
W lecie ten parking podobno jest wypełniony po brzegi samochodami. My mieliśmy praktycznie cały dla siebie. Można tutaj dotrzeć również busem, który kursuje z Katanii.
Co mówią mity na temat Etny?
- Według mitologii greckiej wulkan Etna powstał w konsekwencji walki Zeusa z Tyfonem. Zeus pokonał Tyfona przywalając do górą Etna. Erupcje wulkanu to płomienie jakie wyziewa potwór lub resztki piorunów Zeusa.
- Prawdopodobnie wulkan jest miejscem, gdzie Hefajstos miał jedną ze swoich kuźni.
- Możliwe, również, że Demeter szukając córki odpaliła pochodnię od ogni wulkanu Etna.
Widoki i ta mgła trochę przypominały mi naszą Babią Górę.
Nie byłam nigdy na Księżycu, ale spacerując w takiej scenerii można się poczuć jakby się tam właśnie było.
Z takim widokiem pożegnaliśmy się z Etną i miejmy nadzieje, że jeszcze kiedyś tutaj wrócimy i zdobędziemy ją w całości.
Kiedy zjeżdżaliśmy w dół z wysokości około 2 tys. metrów zaczęłam odczuwać skutki zmiany ciśnienia. Do tej pory nigdy nie zdarzyło mi się to aż a takim stopniu. Wystarczyło, że lekko zatkałam uszy i nie słyszałam zupełnie nic - straszne uczucie.
Dzień był pełen wrażeń. Nie zmarnowaliśmy ani chwili. Dla niewtajemniczonych przypomnę, że w tym samym dniu zwiedzaliśmy miejscowość Taormina o czym pisałam we wcześniejszym wpisie. Nocleg tym razem znaleźliśmy w miejscowości Katania. To jeszcze nie koniec naszych przygód z Sycylią, a tak naprawdę początek. Postaram się Was nie zanudzić no chyba, że już to zrobiłam to wybaczcie :D A może Was już tu nie ma bo posłuchaliście mnie i rzuciliście wszystko...? ;)
Pozdrawiam
Kamila :)
Wycieczka godna pozazdroszczenia :) pięknie
OdpowiedzUsuńZazdroszczę wycieczki!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie napisane. Liczę na więcej.
OdpowiedzUsuń