piątek, 31 marca 2017

Wariacje na temat Pasma Łososińskiego w Beskidzie Wyspowym :)

Jakiś czas temu napisałam na moim FB "Kamila i jej rower", że poszukuje motywacji do biegania:) Podjęłam się wyzwania 1 like = 1 km do końca marca. Pomysł był dosyć spontaniczny i zupełnie nie spodziewałam się takiego odzewu...wieczorem nastawiłam budzik na 06:00 i zabrałam się za planowanie trasy. M. jak mnie zobaczył z mapą to aż przecierał oczy ze zdumienia "Jak przebiegniesz to co sobie zaplanowałaś według mapy będę z Ciebie dumny" takie oto słowa padły. Skoro powiedziało się, A to trzeba powiedzieć B. B jak buty.  Zakładam i wychodzę z domu - znacznie później niż zaplanowałam, a wszystko dlatego, że jestem strasznym śpiochem. Zaczyna kropić deszcz. Czy aby na pewno dobrze się ubrałam? Koniec wymyślania. Z cukru nie jestem więc się nie stopię. Moje założenie: przebiec Pasmo Łososińskie w Beskidzie Wyspowym.



Wybiegam z miejscowości Laskowa czarnym szlakiem na Sałasz. Po drodze przebiegam przez Korab (727m) gdzie znajduje się cmentarz wojskowy. Zawsze byłam przekonana, że już tam kiedyś byłam, a guzik prawda bo okazało się, że jestem tam pierwszy raz. Ten czarny szlak jest dosyć stromy więc będzie idealny na szybkie wypady na rowerze.



W dolinie były już początki wiosny, a tutaj jak widać aura jeszcze zimowa :)



Biegnę dalej...Jaworz. W momencie kiedy poprawiałam buty coś mnie tknęło i spojrzałam na tabliczkę informacyjną o szczycie, a tam jakiś metalowy rowerek...kiedy przyjrzałam się z bliższa okazało się, że to ktoś z mojej ekipy KRW go tam zostawił. Aż miło się zrobiło.


KRW :)
Endorfiny biegowe powoli zaczynają się uwalniać. Zbiegając z góry czuję. że nic nie jest w stanie mnie zatrzymać. Wpadam w trans! Szybkie wyjście na wieżę widokową, która znajduje się na polanie poniżej szczytu. Trochę tam ostygłam więc trzeba się na nowo rozgrzać.


Wieża widokowa na Jaworzu.
Kolejny punkt to Babia Góra (727m), ale nie ta w Beskidzie Żywieckim. Po pewnym momencie wybiegam we wsi Skrzętla Rojówka. Biegiem dalej, aż do Przełęczy Św. Justa. Niestety tutaj już cały czas asfaltem. Zaczyna być to bardziej marsz, ale tak naprawdę nigdzie mi się nie śpieszy. 20 km w 4 godziny wiem, że mogło być znacznie szybciej, ale za dużo rzeczy mnie zachwycało po drodze.



Cel osiągnięty! Jestem 20 km od domu i co dalej? Realizuję dalej swój plan. Wcześniej dzwonię tylko do Koleżanki na małe pogaduchy. Przystanek autobusowy trzeba się jakoś ogarnąć tzn. poprawić włosy. Kciuk w górę i mam pierwszy samochód i to za pierwszym razem. Ma się ten urok! :) Docieram do Łososiny Dolnej, a później kolejnymi stopami do domu. Nie wiem czy wiecie, ale uwielbiam czasem jechać w ten sposób. Zdarza się to sporadycznie, a wszystko zaczęło się prawie 10 lat temu w Irlandii...jak ten czas leci :)


Zobaczcie jeszcze krótką fotorelację z miesiąca marzec! :) 

Szybki wypad rowerowy na górę Sałasz i odkrywanie nowych zjazdów z koleżanką Gosią :)


Uwielbiam ten rower! <3


 Przyjrzyjcie się dokładnie temu zdjęciu i porównajcie z tym wyżej :)


Niebieski szlak Pasma Łososińskiego.
Łyda sama się nie zrobi, a szosa idealnie temu sprzyja.



Widoki z Walowej Góry :)

Spalanie kalorii po niedzielnym obiedzie na Śnieżnicy :)


Zejście z góry Śnieżnica oczywiście na przełaj :)
Wczorajsze oficjalne pożegnanie zimy na stoku narciarskim Jasna Chopok. Jeśli chcecie jeszcze pojeździć to nie zwlekajcie za dużo.


Narty można już schować na strych...do następnego sezonu.

Zmykam się pakować i przygotować rower na jutro! 
Jeżeli szukacie pomysłu na wyprawę rowerową to śmiało wertujcie blog :)
Miłego weekendu!

P.S. Czasem mam wrażenie, że nie robię nic, ale jak popatrzę na zdjęcia to okazuje się, że jednak coś tam robię :D

wtorek, 21 marca 2017

Szosa kobiecym okiem - Test roweru WHYTE SOMERSET

Jak wiecie lubię zaskakiwać :) Mało kto się spodziewał, że pewnego dnia będę śmigać na szosie.

Skoro nadarzyła się okazja to grzechem byłoby jej nie wykorzystać czyż nie?

Dzięki polskiemu przedstawicielowi marki Whyte miałam okazję testować rower szosowy - SOMERSET.



Dlaczego wybór padł na nią/niego?

Rower do mtb i enduro już posiadam więc trzeba iść w jakąś totalną skrajność i stąd ten wybór.

Temat szosy był mi zupełnie obcy więc czym kierowałam się podczas wyboru? A no kolorem jak na kobietę przystało. Kiedy zobaczyłam Somerset w pięknym miętowym kolorze stwierdziłam, że to jest "to".

Moje pierwsze wrażenia?

Po wyciągnięciu z kartonu wystarczyło przykręcić jedynie kierownicę, koło i można było już ruszać. Na początku nie założyłam SPD tylko jakieś zwykłe platformy. Wolałam nie stwarzać zagrożenia na drodze. Z czasem oczywiście je zmieniłam.



Mówią, że szosa jest kobietą. Już chyba wiem dlaczego... Pierwsze chwile z szosą wcale nie były dla mnie kolorowe jak ta rama. Gdzie są hamulce? Jak tu się zmienia przerzutki? Zupełnie odmienna kierownica niż w mtb...chcesz zahamować, ale najpierw musisz zlokalizować te hamulce.



Zupełnie inna pozycja do jazdy niż w mtb. W tym momencie dowiedziałam się dlaczego wszyscy, którzy jeżdżą na rowerach szosowych mają odczepione daszki od kasku. Po prostu ogranicza to widoczność kiedy jedzie się pochylonym. 


Rozmiar roweru jaki wybrałam to 51 czyli dostosowany do wzrostu od 161 do 169cm. Waga roweru to zaledwie 10,2 kg. Czy to dużo czy mało? Mogę się jedynie odnieść do moich wcześniejszych rowerów więc jak dla mnie to jest mało. Rama aluminiowa i do tego wewnętrzne prowadzenie linek co jest oczywiście dużym plusem zwłaszcza przy dbaniu o czystość.


Z biegiem czasu kiedy ogarnęłam tę nierozgarniętą kobietę czyt. szosę jazda stała się czystą przyjemnością. Teraz wsiadam  i czuję tą pewność podczas jazdy, której na początku mi brakowało.

Pewnie pomyślicie, że jak mam do dyspozycji trzy rowery to będę mieć dylemat, który wybrać. Otóż nie! Po górach miejscami jest jeszcze trochę śniegu i ogrom błota. Asfalt natomiast już jest suchy więc w tym momencie wybór jest dla mnie oczywisty. Żałuje, że nie ma lata ponieważ szosa kojarzy mi się ze słońcem i przede wszystkim krótkim rękawkiem.


Cienkie opony więc po asfalcie mknie się niczym błyskawica. Idealny rower żeby wyrobić sobie kondycję i mocną łydę ;). Mknące samochody potrafią być irytujące, ale i na to znalazłam sposób. W Limanowej i okolicach jest tyle ciekawych dróg asfaltowych, że  z powodzeniem można tam trenować. Podjazdy w Beskidzie Wyspowym w rankingach podjazdów szosowych w Polsce są na najwyższych miejscach więc nie ma żartów!





Jeżeli chodzi o bardziej techniczne rzeczy to zobaczcie dokładną specyfikę tutaj:
Somerset Whyte




Nie wiem jak Wy, ale ja wsiadam na rower i jadę! I nie sądziłam, że kiedyś to powiem, ale powiem! Tak, zakochałam się! ;)

piątek, 10 marca 2017

Cuba w Beskidzie Wyspowym :)

Jakiś czas temu razem z M. wybraliśmy się na niedzielną przejażdżkę. Bardzo lokalnie ponieważ nie trzeba było nawet nigdzie ruszać samochodem. Z miejscowości Laskowej pojechaliśmy na wzgórze Cuba (596m) w Beskidzie Wyspowym. Nawet nie wiedziałam, że ten "pagórek" się jakoś nazywa. Cube łatwo rozpoznać z daleka ponieważ znajduje się tam wieża z przekaźnikiem.


Po drodze na rozstaju dróg znajduje się zabytkowy krzyż. Został zbudowany w 1887 r. z fundacji Jakuba Gołąba na pamiątkę epidemii cholery.


Z racji, że był to jeszcze luty miejscami dawało się odczuć powiew zimy. Chociaż w lesie w większości było bardzo sucho i spokojnie można było jechać bez kurtki.





W rejonie góry Cuba znajduje się kilka ogromnych skał. Duży potencjał do ćwiczenia technicznych zjazdów. M. nie byłby sobą gdyby nie spróbował zjeżdżać ze wszystkiego co się da :) Ja stwierdziłam, że kiedyś tutaj przyjadę z grabkami i wyznaczymy swoje zjazdy :)










Będąc w okolicy góry Cuba polecam jeszcze inną trasę w tym rejonie. Idealna na szosę:
Kamionka Mała w Beskidzie Wyspowym

Pozdrawiam
Kamila :)

P.S. 
Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Mężczyzn dla moich Czytelników ;) Dziękuje, że jesteście! :)