czwartek, 28 sierpnia 2014

"Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy..." :)

Plecak wypchany po brzegi :). Taki mały spontan :D

Kierunek: Gdańsk, Gdynia, Sopot :)

Do zobaczenia wkrótce.




Pozdrawiam Kamila :)

Zbieranina - Tour de Łososina :D :)

Jakiś czas temu w niedzielne popołudnie 17 sierpnia wybrałam się z K. na piknik lotniczy. Asfaltem szybciutko z Łososiny Górnej do Łososiny Dolnej. Na lotnisku Aeroklubu Podhalańskiego na widzów czekało sporo atrakcji. Przeloty historycznych samolotów i grup akrobacyjnych. To co wyprawiali na niebie przechodziło najśmielsze oczekiwania. Miałam okazję zrobić sobie przymiarkę w szybowcu. K. postanowiła, że do 30 roku życia robi kursy żeby móc latać :D A ja jak się ogarnę ze wszystkim to też nie wykluczam :D

Dzień wcześniej byłyśmy z ekipą na koncercie Sylwii Grzeszczak w ramach Dni Limanowej :). Najlepszy jednak w tym dniu był "przejazd" karuzelą kamikaze - pełen odlot, a i wrzasków co nie miara :D.

Pozdrawiam Kamila :)
Dni Limanowej :)



Z Kingą :)

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Puchar Szlaku Solnego - Orawka 24.08.2014 :) Błotniste MTB :D

Niedzielny poranek. Godzina 6:00 odbieram telefon z pytaniem "Jedziemy???". Leniwie przewracam się na drugi bok i spoglądam przez okno. Deszcz ostro pada. "Jedziemy!!!". Jeszcze 5 minut, jeszcze 10 - uciszam budzik i wstaję. Pakuje ubrania do torby na każdą ewentualność. Znając moje możliwości wywracania się lepiej mieć ich więcej :). Przed 8:00 razem z Bratem i naszym niezawodnym Kierowcą R. wyruszamy z Limanowej w stronę Orawki na trzeci etap Pucharu Szlaku Solnego. Po dotarciu na miejsce udajemy się do biura zawodów po numery startowe. Ja dostaje 209. Ubrana w cieplejsze ubrania jadę testować trasę. Jest zrobiona w odwrotnym kierunku niż rok wcześniej. Jest też bardziej pokręcona. Całą noc padał deszcz więc jest jedno wielkie błoto. Strasznie ślisko - dobrze by było mieć jakieś kolce przy butach. Jedno miejsce na trasie jest bardzo niebezpieczne. Zjazd w dół, zakręt 90 stopni przy drzewie obłożonym materacem...niby nic, ale jest strasznie wąsko, a po każdej stronie mała przepaść. W tym miejscu wolałam zbiec bo wiedziałam, że szybciej to zrobię. Mimo adrenaliny jaka jest na zawodach nie chciałam tam ryzykować. W końcu następuje chwila startu o godzinie 12:15. Deszcz znowu zaczyna padać. Zanim rozpoczęłyśmy sportową rywalizację to minutą ciszy uczciliśmy pamięć tragicznie zmarłej dzień wcześniej Annefleur Kalvenhaar. :( Pierwsze okrążenie - tempo jest niesamowite. Ledwo mogę złapać oddech. Większość podjazdów jak i inni pokonuje biegiem -nawet mi to dobrze idzie. Drugie okrążenie jest już trochę spokojniejsze, ale i tak kilka razy wyprzedzam swój własny rower - jednak jakimś sposobem ląduje na nogach. Jestem gdzieś na końcu, ale jakoś mało się tym przejmuję :). Moim celem jest bezpiecznie dotrzeć do mety. Zrobiłam dwa okrążenia na trzy. Nie miałam dubla, ale zostałam zdjęta z trzeciego ponieważ jedna zawodniczka miała już 80% trasy. Trochę szkoda. Do mojego czasu doliczono mi ponad pół godziny. Nie wiem na jakich to wszystko zasadach. Najważniejsze, że było super :). Rower zanim został spakowany do samochodu przeszedł przez wstępne mycie. Zresztą ja też :D. Kiełbaska na koniec i można jechać do domu.

W klasyfikacji generalnej Pucharu Szlaku Solnego po trzech edycjach jestem 5 na 9. 
W klasyfikacji klubowej TC Orzeł Rabka Zdrój - 5 miejsce na 50 klubów. :)

P.S. Relacja z Orawki z roku 2013
http://camilla14a.blogspot.com/2013/08/puchar-szlaku-solnego-orawka.html
Przed startem.


I w końcu jazda :)
Drewniany mostek i błotnisty podjazd, który i tak był nie do wyjechania.
Momentami brakowało tchu.
:D
Frajda jak nie wiem :D
Na trasie :)
Na mecie :)


Brudas :D
Z Bratem po przyjeździe na metę :)


Kolejka do mycia rowerów i nie tylko :)
Pierwsza faza kąpieli :D Jeszcze gąbkę i mydło poproszę :)
Wyniki :)

Pozdrawiam Kamila :)

Błotnista zapowiedź MTB :)

Dzisiaj czeka mnie jedno wielkie pranie żeby doprowadzić wszystko do porządku. Może być ciężko :D 
Na szczęście rower trafił już do najlepszego serwisu pod słońcem :)

Kiedy będzie wpis? Jak się ogarnę :P

Miłego dnia życzę :)

:)

sobota, 23 sierpnia 2014

Puchar Smoka - Skołyszyn :) - Zawody MTB

Nadrabiania wpisów ciąg dalszy. Pobyt w jaskiniach totalnie wybił mnie z rytmu i straciłam jakiekolwiek poczucie czasu. W sobotę 9 sierpnia razem z Bratem i R. pojechaliśmy do Skołyszyna na 3 edycję Pucharu Smoka MTB.  (MTB bym tego nie nazwała, ale czy to nie brzmi dumniej? :D) Po raz pierwszy mieliśmy okazję wystartować w strojach klubowych TC ORZEŁ RABKA ZDRÓJ, do którego od niedawna należymy. Ze względu na sporą odległość trzeba było wstać przed godziną 7. O dziwo nie było z tym problemów. Świadomość, że się będzie robić to co się kocha dodaje skrzydeł :). Spakowani wyruszamy z Limanowej. Na miejscu odbieramy nasze numery startowe i jedziemy zobaczyć jak wygląda trasa. Województwo podkarpackie - gór nie ma się co spodziewać. :D Trasa płaska - typowa do szybkiej jazdy. Liczy ponad 3 km. Mój start miał być o godzinie o 11:15 więc wcześniej sobie jeździłam tu i tam właściwie bez celu. Aż nagle słyszę przez mikrofon "Pani w niebieskiej koszulce..." mówię do R. czy słyszał. Pierwsza moja myśl to pewnie mi się oberwie, że siedzę w pociągu w mini wesołym miasteczku :p. Start ze względu na małą ilość zawodników był przyśpieszony. I tak prosto z pociągu przesiadłam się na rower. Pomimo, że nie wiele osób startowało to i tak włączał się tryb rywalizacji. Moje pierwsze miejsce pozostawię bez komentarza :D.

Żeby wystartować w zawodach musiałam sobie trochę przełożyć zmiany w pracy. Zastrzeżenie od Pana B. było jedno: "Ma być pierwsze miejsce bo jak nie to ostatni raz się zamieniam!" Ufff udało się :D

P.S. Właśnie przed chwilą weszłam na stronę Pucharu Smoka i dowiaduje się, że ostatnia edycja ze względów finansowych zostaje odwołana ;(. W klasyfikacji generalnej wśród kobiet zdobyłam pierwsze miejsce :)
Rozgrzewka :)

Start najmłodszych :)
Jedziemy :D
Przed startem.
I jazda :D
Jeszcze jedno okrążenie :)
Z Bratem :)
Chciałam zrobić gwiazdę, ale coś nie wyszło :P

:)

Dekoracja zawodników :)

:):):)
Pakujemy rowery i do domu :)
Pozdrawiam Kamila :)

środa, 20 sierpnia 2014

Kurs Taternictwa Jaskiniowego SKTJ - Jaskinia Kasprowa Średnia, Jaskinia Wielka Śnieżna :)

Wspomnienia z Kursu Taternictwa Jaskiniowego.
Miejsce: Kościelisko. Data: 25.07.2014 - 02.08. 2014r. 


 Dzień siódmy :) - 31.07.2014 - Dzień wagarowicza :D

Czas na "odpoczynek". Tuż po godzinie 8:00 zjawił się Pan z Tatrzańskiego Parku Narodowego, który miał nam zrobić wykład w plenerze. Pogoda jednak nie była dla nas łaskawa. Tym oto sposobem znaleźliśmy się w Kuźnicach w sali wykładowej TPN. Znów poczułam się jak na studiach :p. Po zakończonych zajęciach udaliśmy się na zakupy....i tak w sumie trochę nam zeszło. Po powrocie znowu busola w ręce i robiliśmy pomiary placu.


Wykład w plenerze, a zaraz ucieczka przed deszczem.
Na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego w Kuźnicach. http://tpn.pl/kontakt






Dzień ósmy :) - 01.08.2014 - Jaskinia Kasprowa Średnia



DŁUGOŚĆ:            150 m.
DENIWELACJA:        53 (-45, +8) m.
WYSOKOŚĆ OTWORU:    1407 m n.p.m.
POŁOŻENIE OTWORÓW:  Dolina Kasprowa, Zawracik Kasprowy
 
Zielony bus B., wypchany po brzegi. Jedziemy do Kuźnic.Zaraz jednak wracamy z powrotem na bazę - nasz zapominalski kierownik wyprawy T. zwany Makłowiczem zapomina wpisać się do księgi wyjść :D. Po małych opóźnieniach jesteśmy na parkingu.Wyruszamy z miejsca gdzie znajduje się kolejka linowa na Kasprowy Wierch. My oczywiście na nogach. Dojście do jaskini jest bardzo strome. Zachowujemy pewne odstępy od siebie żeby nie dostać kamieniem. Jeszcze nie miałam okazji poręczować jaskini więc zgłaszam się jako ochotnik. Trochę to potrwało bo moje węzły motylki były trochę niesforne :D. W jaskini można było poczuć się jak na poligonie - czołganie się dało się we znaki w postaci małych zakwasów. Po wyjściu z jaskini przywitał nas mocny deszcz. Z jednej strony źle, ale z drugiej dobrze bo wiem, że kurtka, którą dźwigałam cały tydzień na coś się przydała. :).

DLA CIEKAWSKICH HISTORIA POZNANIA JASKINI :)

Jaskinia odkryta została przez braci T. i S. Zwolińskich w roku 1923. W tym samym roku w towarzystwie Malickich, Szczepańskiego i Olbrychtowicza bracia Zwolińscy spenetrowali jaskinię. Do pokonania studni użyli oni własnoręcznie wykonanej z liny murarskiej i jesionowych szczebli drabiny linowej. Było to jedno z pierwszych przejść taternickich w jaskiniach polskich i pierwsze wykorzystanie w tym celu drabiny sznurowej. Odkryto wtedy zasadniczą część jaskini. Jedynie korytarz prowadzący z dna sali był przekopywany później.


http://www.sktj.pl/epimenides/tatry/kassr.html


Poręczowanie trawersu w moim wykonaniu :)
Zjazd na linie.
Czołgamy się :D
"Najpiękniejsze w jaskiniach jest to, że można z nich wyjść" - ja :D

Dzień dziewiąty :) - 02.08.2014 - Jaskinia Wielka Śnieżna


DŁUGOŚĆ:            23619 m.
DENIWELACJA:        824 (-808,+16) m.
WYSOKOŚĆ OTWORÓW:   1906.2, 1875.4, 1851.9, 1700.7, 1672.4 m n.p.m.
POŁOŻENIE OTWORÓW:  Dolina Małej Łąki i Litworowa, na stokach Małołączniaka
 
Wszystkie ubrania doszczętnie przemoczone dzień wcześniej, a suszyć nie było kiedy i gdzie. Ostatnia nasza jaskinia do zdobycia. Jako kursanci mieliśmy się wykazać całkowitą samodzielnością. Instruktorzy na nasze pytania odpowiadali jedynie "Nie wiem". :D Więc już nie pytaliśmy. Udało się znaleźć otwór od Jaskini Wielkiej Śnieżnej - powiało chłodem. Jest to najgłębsza i zarazem najdłuższa jaskinia Polski i Tatr. W oczekiwaniu na wejście postanawiam sobie uciąć drzemkę i chwycić kilka promieni słońca, które nieśmiało ukazywało się przez chmury :D. Brrr czas wchodzić. Zimno. Zamiast okrzyków ostrzegających "Uwaga kamień" można było usłyszeć "Uwaga śnieg". Zejście po lodospadzie było ciekawym doświadczeniem. Wiem, że zamiast kolejnej pary szpilek trzeba będzie zainwestować w ciepłe gumiaki bo w moich nogach zamarzała. Na dole rozłożyłam folię NRC. Wychodzimy do góry. Ekspresowe tempo. Przyjmujemy taktykę "wycof po poznańsku" czyli zasuwamy jak dzikie węże żeby tylko nie nieść wora z linami. 

Ostatni dzień, a ja pamiętam jeszcze pierwszy jak zastanawiałam się jak ja to przetrwam :D A jednak przetrwałam i nic mi się złego nie stało :).

Wieczorem pożegnalny grill. Do domu wracam tuż po północy, a reszta ekipy zostaje jeszcze do niedzieli. Chyba najbardziej intensywny urlop w moim życiu :) Patrząc z perspektywy czasu to wybrałabym się do jaskini...choćby nawet i teraz :).


http://www.sktj.pl/epimenides/tatry/sniezn_p.html
Hmmm gdzie my właściwie jesteśmy? :)
Następny kurs na jaki idę to kurs leżenia :D Zapisy u T. :)


Plażowicze :D
Zjazd po lodospadzie.
W drodze na bazę.
Litwor.
Tak wyglądał każdy wieczór i poranek przed budynkiem. :)

Pozdrawiam Kamila :)